Szopa Strachu nie robiła na nim większego wrażenia. Gdyby ktokolwiek zechciał ich zaatakować, obdarłby go ze skóry! Mimo wszystko widział, jak nerwowo zachowuje się Puma. Kiwnął więc delikatnie głową i ruszył przed siebie. Zastanawiał się, gdzie pójść. Jakie miejsce byłoby idealne na rozmowę? Myśli niebieskookiego od razu powędrowały ku Upadłej Gwieździe, jednak pokiwał przecząco głową. To chyba nie najlepsza lokacja. Może Owocowy Lasek? Aha, powinni udać się właśnie tam. Gdy już nie musiał zaprzątać sobie głowy miejscem na rozmowę, jego myśli powędrowały ku szkoleniu. Jeśli opanuje dokładnie trening, może zostanie mianowany już za księżyc! To byłoby tak cudowne! Wreszcie zostałby upragnionym zwiadowcą! Może założyłby rodzinę? Posiadanie własnych kociaków musi być bardzo przyjemne! Albo dostałby własnego ucznia? Pod wpływem tych wszystkich rozmyślań, czarno-biały uśmiechnął się mimowolnie i odwrócił do Pumy.
-Hej, Pumo? Mogę zadać ci pytanie? - zagadnął pogodnie
-Oczywiście!
-Jak idzie ci szkolenie? - uczeń nie wiedział, czemu wybrał właśnie takie pytanie, jednak podświadomie liczył, że zostanie mianowany razem z najlepszym przyjacielem.
-No wiesz... Padlina mnie czasem chwali, ale potem mówi, że to jego zasługa - miauknął spokojnie bicolor
-Nie przejmuj się nim, to mysi móżdżek! - prychnął kocur – sam nic nie robi i tylko je tę swoją kocimiętkę. Na Wszechmatkę, jak on mnie irytuje!
-Nie dogaduję się z nim i jest trochę straszny - zaczął niepewnie Puma, zdziwiony reakcją przyjaciela – ale bez przesady...
-Czemu ty go bronisz? Zachowuje się okropnie - westchnął czarno-biały, jednak zmienił temat – tak w ogóle to czego się uczysz?
-Uczę się, jak zajmować się całym społeczeństwem. Od małego kociaka, do starszego, szanowanego wojownika. Robię posłania i nawet jest to ciekawe, chociaż na początku wydawało mi się nie potrzebne. Nie mam na co narzekać, fajnie jest.
-Najważniejsze, żeby tobie się podobało.
Czernidłak szedł u boku bicolora, kontynuując rozmowę, aż dotarli do Owocowego Lasku. Wtedy kocurek zatrzymał się, spoglądając na Pumę.
-Wspinałeś się kiedyś na drzewo? - zapytał
-Tak, kiedy byłem kociakiem poszedłem za Żagnicą do legowiska uczniów - oznajmił
-Nieźle, ja jako maluch nigdy się nie wspinałem. Może chciałbyś wejść na to drzewo razem ze mną?
-Myślę, że tak. Chętnie!
Niebieskooki uśmiechnął się promiennie i wskazał ogonem na drzewo najbliżej nich.
-Możemy wejść na nie - stwierdził i zbliżył się do pnia, wysuwając pazury – rób to co ja i postaraj się nie spaść! - dodał, po czym wskoczył na najniższą gałąź.
W jego ślady poszedł Puma, wskakując na odgałęzienie. Czernidłak przepuścił bicolora, aby w razie czego go złapać i ruszyli na przód. Niebieskooki patrzył pod swoje łapy, jednak co chwilę przenosił wzrok na przyjaciela, aby upewnić się, że kocur nie potknął się. Po paru krokach dotarli do końca gałęzi.
-Pumo, dasz radę skoczyć na tamtą, wyższą gałąź? Pamiętaj o ugiętych łapach i wysuniętych pazurach.
-Chyba tak... - brat Przepiórki nie dokończył zdania, gdyż od razu skoczył na cienki konar, najbliżej niego.
Z przerażeniem czarno-biały spoglądał, jak Puma stara się utrzymać równowagę, balansując na odgałęzieniu. Nie czekając długo, doskoczył do niego i złapał go za ogon, odciągając na grubszą część drzewa. Gdy był już pewny, że nic nie zagraża bicolorowi, wypluł jego ogon z pyska i wbił pazury w podłoże, czując rosnące zażenowanie. Co pomyśli sobie Puma? Może powinien go po prostu odepchnąć? Ale z drugiej strony tak zawsze łapała go Sówka i dzięki temu jeszcze ani razu nie spadł z drzewa.
-Nic ci nie jest? - wybełkotał, starając się przełamać niezręczną ciszę
-O dziwo nie... dzięki, że mi pomogłeś!
Czernidłak czuł od niego zapach strachu, a jego drobne ciało trzęsło się lekko.
-Nie ma za co. Cieszę się, że żyjesz -oznajmił -chcesz już zejść?
-Może lepiej tak, zanim spadnę.
Niebieskooki pomógł zejść przyjacielowi i razem usiedli pod drzewem, rozmawiając jeszcze przez chwilę.
-Pumo - zaczął po chwili niebieskooki – chyba powinniśmy wracać. Miałem mieć trening z Sówką. Będę dopracowywać technikę walki!
Przyszły stróż kiwnął głową i otrzepując się z rosy, wstał. W jego ślad udał się Czernidłak, który już po chwili skierował swoje ciemne łapy ku obozowi i biorąc ostatni wdech, rozkoszując się zapachem owoców, opuścił Owocowy Lasek. Oboje szli blisko siebie, co jakiś czas wymieniając się uwagami dotyczącymi szkolenia. Już po chwili wędrówki dotarli do obozu, gdzie powitała ich Sówka. Czernidłak pożegnał się więc z Pumą i podszedł do mentorki.
-Z kim będę miał trening, Sówko? - zapytał z błyskiem w oku
-Z Czereśnią. Pamiętaj tylko, że jest od ciebie o dwa księżyce młodszy! - przestrzegła go kotka – zaraz powinien tu przyjść razem z Gruszką...
Jakby na zawołanie z legowiska uczniów wyłonił się czekoladowy kocur z arlekinką, krocząc powoli i dostojnie. Przyszły zwiadowca zmrużył oczy. Od razu zaczął wątpić, czy polubi kocura. Mentorki przywitały się ze sobą, po czym opuściły obóz. Zatrzymali się dopiero na małej polance, otoczonej paroma wysokimi drzewami, gdzie Czernidłak razem z Czereśnią usiedli obok siebie, na przeciwko ich mentorek.
-Podczas walki pamiętajcie o schowanych pazurach - przestrzegła ich Sówka - nie krzywdzimy się naprawdę, tylko ćwiczymy!
Uczniowie przytaknęli głowami, choć grzybkowy kocur wywrócił jeszcze oczami. Na każdym treningu to słyszał! Wreszcie głos zabrała Gruszka.
- Możecie ustawić się na środku polany.
Podekscytowany niebieskooki zrobił co mu kazano i ustawił się w pozycji, pamiętając o schowanych pazurach. Serce łomotało mu w piersi, a łapy świerzbiły go, zachęcając do ataku. Gdyby przegrał z o dwa księżyce młodszym uczniem, nie pozbierałby się po takiej porażce! Mimowolnie oddech przyśpieszył mu się i spłycił, a dawka adrenaliny uderzyła w niego niespodziewanie, gdy czekoladowy kocur ustawił się na przeciwko niego.
-Możecie zacząć - oznajmiła spokojnie Sówka, spoglądając ciepło na swojego ucznia
Czernidłak schylił się, szykując do skoku, jednak przeciwnik wyprzedził go, wskakując na jego barki i przyszpilając do ziemi. Niebieskooki zaczął szarpać się, próbując oswobodzić z uścisków młodszego ucznia, gdy do głowy wpadł mu pewien pomysł. Przestał wyrywać się i spokojnie opadł na ziemię, czekając, aż kocur rozluźni chwyt. Gdy tylko to nastąpiło, wybił się tylnymi nogami od ziemi, zrzucając z siebie napastnika. W locie obrócił się, rzucając się na zdezorientowanego Czereśnię. Mimo wszystko młodszemu uczniowi udało się wyślizgnąć. Czarno-biały otrzepał się z ziemi i błyskawicznie schylił, analizując każde napięcie mięśni czekoladowego, każdy, nawet najmniejszy ruch. W pewnej chwili rzucił się na kocura, przygwożdżając go do podłoża i uniemożliwiając mu poruszenie się. Po chwili szarpaniny mentorki przerwały trening, nakazując im usiąść przed nimi.
-Czernidłaku, dobrze ci poszło! - pochwaliła go Sówka, a w jej oczach zabłysnęła duma
Niebieskooki nie słuchał już tego, co mówiła Gruszka do Czereśni. Przejechał językiem po swojej piersi i podszedł do mentorki.
-Sówko, jak myślisz, kiedy zostanę mianowany? Umiem już dostatecznie dobrze walczyć i tropić?- zapytał, spoglądając swoimi wielkimi ślepiami na kotkę
-Hm, to zależy od Daglezjowej Igły, ale porozmawiam z nią o tym. Myślę, że już powoli mógłbyś być mianowany.
-Naprawdę? - zawołał kocur, a na jego pysku zagościł szeroki uśmiech
-Najpierw musiałbyś skończyć dziesięć księżyców! Ale tak, ostatnio bardzo dużo ćwiczyłeś i opanowałeś naprawdę wiele rzeczy.
-Nie mogę się doczekać!
Na myśl o byciu mianowanym tak szybko, ciepło rozeszło się po całym jego ciele, od pazurów zaczynając, aż po koniuszek ogona. Nie mógł się doczekać, kiedy zostanie zwiadowcą!
-No dobrze, myślę, że na dzisiaj wystarczy treningu - miauknęła Sówka - powinieneś trochę odpocząć.
Uczeń uśmiechnął się promiennie. Musi spotkać się z Pumą! Pożegnał się z obiema kotkami i Czereśnią, po czym pognał do obozu, nie chcąc na nich czekać. Przy żłobku spotkał samotnie siedzącego bicolora, trzymającego w swojej białej łapce kwiatka i od razu do niego podbiegł, prawie się potykając.
-Pumo! Sówka myśli, że jestem gotowy, aby zostać zwiadowcą i gdy tylko skończę dziesięć księżycy, pewnie zostanę mianowany! - zawołał podekscytowany
-Naprawdę? To wspaniale, gratuluję! - na pysku przyjaciela pojawił się szczery uśmiech - Proszę, to dla ciebie – kocur wyciągnął stokrotkę w jego kierunku
-Dzięki! Chciałbyś może przejść się do Upadłej Gwiazdy? Moglibyśmy tam przesiedzieć aż do zachodu słońca - zaproponował Czernidłak, wplatając w futro za uchem skromny podarek.
-Jasne, czemu nie.
Przyszły stróż wstał z ziemi, otrzepał futro i ruszył razem z czarno-białym poza obóz. Przyjaciele szli, napawając się ciszą i spokojem. Już po chwili dotarli do Upadłej Gwiazdy i śmiejąc się, usiedli. Czernidłak nie był w stanie opisać, jak wspaniale czuł się przy bicolorze. Było mu dobrze, a wszelkie zmartwienia dotyczące szkolenia czy mianowania ulotniły się, niczym ciemna chmura przegnana przez wiatr.
-Pumo – czarno-biały przerwał ciszę - jak już będziemy mianowani... to, no wiesz, będziemy mogli spotykać się ciągle? Moglibyśmy tu przychodzić i opowiadać sobie o naszych przeżyciach. O uczniach, kociakach, obowiązkach, innych kotach... co ty na to?
<Pumo? Co o tym sądzisz?>
[1403 słowa]
[przyznano 28%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz