*Jak Słowik jeszcze była uczniem, bo tak*
Po malutkich negocjacjach udało się wyciągnąć Słowik na trening. Skubana była uparta. Dobrze, że Tańcząca Pieśń też, bo młoda ciągle by stawiała na swoim.
Nie ma obżerania się przed treningiem, choćby Tańcząca całą drogę miała wlec uczennicę za skórę i słuchać jej jęczenia.
Jednak tym razem udało im się dojść do porozumienia wyjątkowo szybko. Może obie były wystarczająco chętne do działania? Może znalazły wspólny język? Młodsza koteczka tak naprawdę nie była taka zła z charakteru, dało się z nią wytrzymać. No, ale wracając, trzeba było się w końcu czegoś nauczyć.
Vanka już wręcz machinalnie przeszła do zademonstrowania pozycji łowieckiej. Już tak dobrze wyuczonej i tak często praktykowanej. Niezbędnej.
– Patrz. PATRZ!
– Patrzę przecież!
– Ale ja nie patrzę, więc muszę się upewnić, że patrzysz. Patrz.
Przykucnęła na łapach, tak, że aż jej sylwetka znalazła się nisko przy ziemi. Zakołysała lekko kuprem i przesunęła się parę kroków wprzód, aby jak najlepiej zaprezentować, jak powinno się poruszać w takiej pozie. Bo teorię już mówiła, wcześniej.
– Teraz ty.
Czekała, aż kotka ustawi się odpowiednio. Skąd jednak miała wiedzieć, że zrobi to właściwie? A tak. Podeszła do uczennicy i przejechała jej ogonem od czubka głowy aż po sam koniec jej ciała. I już wszystko widziała bardzo dokładnie.
– Dupsko za wysoko.
– Pf, koty na to lecą – zaśmiała się, jednak posłusznie obniżyła nieco ten nieszczęsny zad.
– Ale zwierzyna nie. Skup się. Co czujesz?
– Przyszłe jedzonko…
– Konkretniej.
Chwila ciszy. Jedna z dwóch kotek musiała się zastanowić i wytężyć wszystkie zmysły.
– Nie wiem nooo, jakiś gryzoń.
– Wiesz, że prawie wszystko zalicza się pod "jakieś gryzonie"? – uśmiechnęła się nieco złośliwie – dobrze, że chociaż umiesz rozróżnić je od ptaków. Przydałoby się jeszcze, żebyś chociaż umiała wskazać różnicę między tymi mniejszymi gryzoniami, a wiewiórką. Wiewiórki bardziej czuć drzewami.
Uczennica pokiwała głową i przytaknęła na znak, że zrozumiała.
– To będzie chyba coś mniejszego.
– Brawo – mruknęła wojowniczka bez większych emocji – no, dalej, wykaż się.
***
– Ostatni raz, czego się dziś nauczyłaś? Pokaż.
Słowik wywróciła oczami, wyraźnie już znudzona ciągłym powtarzaniem tego samego. Ugięła łapy do pozycji łowieckiej. A jej mentorka wykonała ten sam ruch ogonem co wcześniej. I znowu wyczuła ten sam błąd.
– Dupę weź niżej! Ty to jak na coś się uprzesz.
– Pamiętam przecież! Tak się tylko zgrywam.
– Mhm, jasne.
Słowicza Łapa zakołysała tylną częścią ciała, starając się ją ulokować we właściwym położeniu. Poprawiła nogi, stając stabilniej.
– Jasne jak kości w słońcu – wyszczerzyła ząbki.
Starsza pokręciła łbem.
– Tak, od tego słońca już się chyba przegrzewasz. Idziemy do obozu, zasłużyłaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz