Czarna widocznie tak była zaprogramowana - nie potrafiła siedzieć na dupie i słuchać rozkazów. Nawet gdy chciała, jest to bardzo ciężkie. Ma buntowniczy i impulsywny charakter i dobrze zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie będzie kojarzone z jej rodziną. Była wściekła na ojca i matkę, że pozwolili sobie na bliższe kontakty i w związku z tym nowe płody, które niedługo urodzą się jako jej młodsze rodzeństwo, ale mimo to... Kochała rodziców. Glinę, ciocię - wszystkich. Nie potrafiłaby się do tego przyznać, bo nie umiała się rozczulać. Współczucie, miłość, troska - to były cechy, których czarna nie umiała używać, chociaż tkwiły w jej szarym wnętrzu pełnym frustracji.
- Nie pozwoliłabym zbliżyć się tej kremowej paskudzie na krok do mojej rodziny. Wiele razy byłam na was wszystkich wściekła, ale nie pozwolę nikomu zrobić wam krzywdy. - Odparła kotka pewnie na słowa cioci. - Nawet rodzeństwo będę starała się chronić... Choć ciężko przełykać mi te słowa. Nienawidzę bachorów. Ale nawet, gdy próbuję udawać, że jestem posłuszna rudym kotom... Po prostu nie umiem.
Westchnęła z frustracją i kopnęła łapą kamień, który z dość głośnym stuknięciem odbił się od skały.
- Jeszcze będzie dobrze. - Zapewniła Niebiański Kwiat pocieszająco. - Za kilkanaście księżyców zabiorę cię na te zawody, obiecuję. Będziesz szczęśliwa jak nigdy w życiu.
- Nie istnieje coś takiego jak szczęście - Burknęła czarna. - Kiedy już wszystko się układa, zawsze musi przyjść nowy problem.
Pyskatka odliczała każdy świt, czekając na upragnioną śmierć liderki. Czarna sama nie kontrolowała swoich myśli, jednak dla niej śmierć ze starości - czy po prostu, najzwyczajniejszą śmierć - były zbyt delikatną karą za to, co liderka robiła z kotami. Kotka naprawdę wiele razy miała ochotę urwać głowę swojej matce, cioci, ojcu, bratu, nienarodzonemu jeszcze rodzeństwu - ale bądź co bądź nie zamierzała pozwalać na to, by przywódczyni pastwiła się nad jej rodziną. Królik i tak była już dobita emocjonalnie. Pyskatka nie chciała patrzeć, jak jej rodzina powoli zapada się w ziemię, zamiast wznosić się w górę.
- Mogłabyś choć raz myśleć pozytywnie - Odpowiedziała Niebo z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Myślenie pozytywnie jest przereklamowane. - Odparła kotka z pomrukiem niezadowolenia. - Dlaczego Klan Gwiazdy na to pozwala? Czemu przodkowie nie reagują, gdy ich pobratymców czeka czarna godzina? - Zapytała kotka, bardziej do siebie, niż do cioci. Dopiero potem zwróciła się do Niebiańskiego Kwiatu z wyrazem powątpiewania. - Wierzysz, że przodkowie chcą dobrze? Nie opuścili nas?
- W życiu nie zawsze się wszystko układa - powiedziała Niebiański Kwiat poważnie. - Żeby na świecie panowała równowaga, czasami musi być źle. Ale mam nadzieję, że to się szybko skończy.
- Króliczy Sus wybrała naprawdę świetny czas na rodzenie dzieci - Mruknęła czarna sarkastycznie.
- To nie jej wina - Powiedziała stanowczo Niebiański Kwiat. - Twoja mama potrzebuje wsparcia.
- Wiem. - Powiedziała czarna, a w jej oczach zabłysnęła ta dobrze znana nuta wściekłości. - Niech tylko rudzielce spróbują skrzywdzić kogokolwiek, kogo krew płynie w moich żyłach, a dostaną srogo po mordzie.
Nie żartowała. Chociaż miała ochotę rzygać na samą myśl o rodzeństwu, czy nieostrożnych rodzicach, to kochała ich mimo wszystko. I nie miała zamiaru patrzeć, jak rudzi idioci nadużywają swoich durnych praw. Może była furiatką, jednak sam przebłysk rudego futra sprawiał, że jej pazury instynktownie się wysuwały.
- Wszystko z rozumem, Pyskatko - Ostrzegła ciotka. - Nie chcę cię stracić. Reszta rodziny też.
- Nie stracicie. - Odpowiedziała Pyskatka lekceważąco. - Mam nadzieję, że głupia liderka postara się szybko zdechnąć. Czekam na Orlikową Gwiazdę. To brzmi lepiej. Dziadkowi uda się zostać liderem. Musi mu się udać. Zepchnie nas w rów bez wyjścia, jeśli zdechnie pierwszy, a Piaskowa Gwiazda wybierze sobie kolejnego idiotę na zastępcę. Wtedy możesz być pewna, że nie dożyjemy spokoju. Nienawidzę Chabrowej Bryzy za to, że wybrała na zastępczynię Piaskową Gwiazdę. Spośród tylu kotów... Rozmawiałaś z Orlikowym Szeptem? Nie popiera liderki, prawda?
Wolała się zapytać. Nie rozmawiała zbyt dużo ze swoim dziadkiem i nie wiedziała, jakie ma podejście. Ale jej pazury już się wysuwały, gotowe uwolnić agresję, gdy tylko otrzyma niepożądaną odpowiedź.
<Niebiański Kwiat?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz