Siedziała i patrzyła na jedzącego spokojnie posiłek Leszczynową Bryzę.
Nie potrafiła uwierzyć, że posiada jeszcze rodzeństwo.
Po utracie Kaczego Trzepotu i Fasolowej Łodygi czuła się pusta, po odejściu rodziców pustka tylko się pogłębiła.
Może on wie, jak pozbyć się tego smutku? Przecież nagle zniknął, a potem powrócił jakby nigdy nic do Klanu Wilka. Jakoś musiał przeżyć na zewnątrz. Jak? Musiała się dowiedzieć.
Czekała na odpowiedni moment, by podejść do rudzielca i zadać mu pierwsza pytanie, bez zważania na konsekwencje czy reakcję kocura.
Zignorowała powracający ból głowy, wykonując kilka kroków ku bratu. Liliowa sierść poruszała się rytmicznie na ciele kotki.
Spokojne kroczenie przerwała potrzeba fizjologiczna. W tak ważnym dla niej momencie! Przeklnęła cicho pod nosem, biegnąc w krzaczki.
Próba druga, czas... start - pomyślała, idąc po załatwieniu się w kierunku Leszczynowej Bryzy.
Nie zjadła nic dzisiaj, nie miała apetytu. Kwestia jedzenia okazywała się ostatnimi dniami bardzo skomplikowana dla żołądka liliowej. Potrzeba spożycia mięsa wahała się jak nieregularny okres, jednego dnia kotka miała ochotę zjeść cały stos ze zwierzyną, innego nie posiadała w ogóle apetytu, często ledwo co potrafiła przełykać kęsy nawet najbardziej soczystego mięsiwa.
Druga próba skończyła się fiaskiem, Wróblowa Gwiazda poprosił, by poszła na patrol z Lodowatą Łapą. Kompletnie o tym zapomniała.
Odbębniła obowiązek, ciesząc się z możliwości zakosztowania letniego powietrza. Tym razem pora roku wydawała się mało łaskawa dla ziemi. Cała przyroda wołała o wodę, atmosfera zdawała się przesycona masą suchości.
Trzecia próba podejścia do brata skończyła się zwycięstwem. Doszła do niego tuż po powrocie z obchodu terytorium. Odetchnęła z ulgą, stając kilka żabich skoków od rudzielca.
- Jak ty wytrzymałeś wszystkie te cierpienia? Powiedz mi, jak? - zapytała się wprost Leszczynowej Bryzy. On tyle przeżył i żył, ona doświadczyła sporo, a czuła, jak życie pozbawia ją z dnia na dzień nadziei.
Nie potrafiła uwierzyć, że posiada jeszcze rodzeństwo.
Po utracie Kaczego Trzepotu i Fasolowej Łodygi czuła się pusta, po odejściu rodziców pustka tylko się pogłębiła.
Może on wie, jak pozbyć się tego smutku? Przecież nagle zniknął, a potem powrócił jakby nigdy nic do Klanu Wilka. Jakoś musiał przeżyć na zewnątrz. Jak? Musiała się dowiedzieć.
Czekała na odpowiedni moment, by podejść do rudzielca i zadać mu pierwsza pytanie, bez zważania na konsekwencje czy reakcję kocura.
Zignorowała powracający ból głowy, wykonując kilka kroków ku bratu. Liliowa sierść poruszała się rytmicznie na ciele kotki.
Spokojne kroczenie przerwała potrzeba fizjologiczna. W tak ważnym dla niej momencie! Przeklnęła cicho pod nosem, biegnąc w krzaczki.
Próba druga, czas... start - pomyślała, idąc po załatwieniu się w kierunku Leszczynowej Bryzy.
Nie zjadła nic dzisiaj, nie miała apetytu. Kwestia jedzenia okazywała się ostatnimi dniami bardzo skomplikowana dla żołądka liliowej. Potrzeba spożycia mięsa wahała się jak nieregularny okres, jednego dnia kotka miała ochotę zjeść cały stos ze zwierzyną, innego nie posiadała w ogóle apetytu, często ledwo co potrafiła przełykać kęsy nawet najbardziej soczystego mięsiwa.
Druga próba skończyła się fiaskiem, Wróblowa Gwiazda poprosił, by poszła na patrol z Lodowatą Łapą. Kompletnie o tym zapomniała.
Odbębniła obowiązek, ciesząc się z możliwości zakosztowania letniego powietrza. Tym razem pora roku wydawała się mało łaskawa dla ziemi. Cała przyroda wołała o wodę, atmosfera zdawała się przesycona masą suchości.
Trzecia próba podejścia do brata skończyła się zwycięstwem. Doszła do niego tuż po powrocie z obchodu terytorium. Odetchnęła z ulgą, stając kilka żabich skoków od rudzielca.
- Jak ty wytrzymałeś wszystkie te cierpienia? Powiedz mi, jak? - zapytała się wprost Leszczynowej Bryzy. On tyle przeżył i żył, ona doświadczyła sporo, a czuła, jak życie pozbawia ją z dnia na dzień nadziei.
<Leszczynowa Bryzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz