Oglądał z Panem i Panią coś, co nazywało się ćwiczeniami na schudnięcie. Za nic nie wiedział, co to takiego, lecz wyglądało to na jakiś religijny rytuał ku czci dobrego dnia.
Oboje ubrali ciasne ubrania, podkreślające każdą fałdkę bezwłosego ciała. Trzymali w pięciopalczastych łapach po plastikowej misce z wodą. Szklane pudło podgłośnione było na maksimum mocy, dodatkowo Pani związała kolorowym mchem rudą sierść na łbie.
Dziwny Dwunożny, łysy i napakowany skórą, krzyczał wykonując dziwne wygibasy. Właściciele próbowali to powtórzyć, z mniejszym czy większym powodzeniem. Ich pyski przybrały czerwony kolor, raz po raz sięgali po wodę. Odganiali od siebie stopami kocura, gdy ten chciał tylko otrzeć się o dolne kończyny.
Po części zielonooki się cieszył, nie musiał wylizywać ze swojego wspaniałego ciała śmierdzącej jak zużyta kuweta cieczy z ich skóry. Pachniał nadal pięknie, nadal zjawiskowo, nadal jak prawilny kot rodem z watykańskiej noweli.
W którymś momencie sam zaczął papugować Dwunożnego ze szklanego pudła. Kładł się na brzuchu, turlając się od jednej ściany do drugiej. Poruszał ciałem w górę i w dół w rytm żwawej muzyki. Ogon wirował w tańcu, niepoukładanym i dzikim jak pogoda w klimacie umiarkowanym.
Wyszedł na dwór, wygibując się nadal. Najadł się, więc miał prawo się zabawić!
Medalik w kształcie chrześcijańskiego krzyża zawirował, uderzając o jednolicie czarną obrożę.
- Co ty u licha robisz? - usłyszał pytanie siedzącej na parapecie papieżowej jamy Hagrid.
- Witam piękną kotkę! Po raz pierwszy odwiedził mnie sąsiad z okolicy! - miauknął uradowany, na chwilę przerywając ruch. Dyszał z nadmiaru ruchu, dawno tyle nie poruszał własnym cielskiem. Okrąglutki brzuszek pozostał nadal okrąglutki jak wcześniej. - Przyłącz się do mnie! Ćwiczę jak moi właściciele! Oni wiedzą, co dobre!
Oboje ubrali ciasne ubrania, podkreślające każdą fałdkę bezwłosego ciała. Trzymali w pięciopalczastych łapach po plastikowej misce z wodą. Szklane pudło podgłośnione było na maksimum mocy, dodatkowo Pani związała kolorowym mchem rudą sierść na łbie.
Dziwny Dwunożny, łysy i napakowany skórą, krzyczał wykonując dziwne wygibasy. Właściciele próbowali to powtórzyć, z mniejszym czy większym powodzeniem. Ich pyski przybrały czerwony kolor, raz po raz sięgali po wodę. Odganiali od siebie stopami kocura, gdy ten chciał tylko otrzeć się o dolne kończyny.
Po części zielonooki się cieszył, nie musiał wylizywać ze swojego wspaniałego ciała śmierdzącej jak zużyta kuweta cieczy z ich skóry. Pachniał nadal pięknie, nadal zjawiskowo, nadal jak prawilny kot rodem z watykańskiej noweli.
W którymś momencie sam zaczął papugować Dwunożnego ze szklanego pudła. Kładł się na brzuchu, turlając się od jednej ściany do drugiej. Poruszał ciałem w górę i w dół w rytm żwawej muzyki. Ogon wirował w tańcu, niepoukładanym i dzikim jak pogoda w klimacie umiarkowanym.
Wyszedł na dwór, wygibując się nadal. Najadł się, więc miał prawo się zabawić!
Medalik w kształcie chrześcijańskiego krzyża zawirował, uderzając o jednolicie czarną obrożę.
- Co ty u licha robisz? - usłyszał pytanie siedzącej na parapecie papieżowej jamy Hagrid.
- Witam piękną kotkę! Po raz pierwszy odwiedził mnie sąsiad z okolicy! - miauknął uradowany, na chwilę przerywając ruch. Dyszał z nadmiaru ruchu, dawno tyle nie poruszał własnym cielskiem. Okrąglutki brzuszek pozostał nadal okrąglutki jak wcześniej. - Przyłącz się do mnie! Ćwiczę jak moi właściciele! Oni wiedzą, co dobre!
<Hagrid?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz