Zjeżony Żar krążył wokół niego. Dosłownie kilka metrów dalej siedziała Piaskowa Gwiazda, nawet nie próbując się schować czy zrobić cokolwiek w tym stylu. Przywódczyni wszystko obserwowała przez przymrużone oczy, zaciekawiona. A ta co? Nie reaguje?
Może to było lepsze niż owalenie od liderki.
On też się zjeżył i paczałami zaczął wręcz prześwietlać młodszego kocura.
– Było minęło, idź na innego zapoluj! – zdążył jeszcze miauknąć, wymuszając spokojny ton. Zaczynał już go, wcale nie delikatnie, wkurzać.
– Jesteś po prostu lisim łajnem, Jałowku! – warknął Rozżarzona Łapa, akcentując i wyszczególniając ponad szeregi ostatnie słowo, które zadziałało jak płachta na byka. Niebieski uczeń poczuł jak krew pulsuje w jego uszach i szumi jak rwący strumień. Na niebie zbierały się chmury o ciemnej barwie zwiastującej burzę, mimo że pogoda była wcześniej świetna, a znalezienie najmniejszej chmurki było niemożliwe. Nie minęła chwila, a usłyszał pierwszy ryk piorunów.
– Widzisz mysi móżdżku? Nawet Klan Gwiazdy mówi że jesteś kretynem! – krzyknął i wyprostował się, wypinając pierś, w akcie jakiejś dumy. Jałowej Łapie już puszczały nerwy. Sam to zauważył, próbował odejść. Jako że żył jakąś dłuższą chwilę na tym świecie wiedział co nie co o sobie i to, że jak mu puszczą nerwy to z pewnością skończy się to okropnie. I na to się zanosiło. Klasycznie pręgowany zamachał ogonem jak biczem i się odwrócił. Koniec tej kłótni, nic nie wskóra. Z chmur zaczęła na dodatek padać mżawka, co z każdą chwilą gęstniała, a błyskawice się namnażały jak grzyby po deszczu.
– Ej, a ty małomózgu, gdzie idziesz? Może płakać jak te chmury? – zaśmiał się z własnej obelgi. Z pyska Jałowej Łapy wydostał się syk, a sam kocur z trudem opanowywał się. Jałowa Łapo, błagam, nie daj się.
– Idź, idź, biegnij może, bo nie mam ochoty na oglądanie twoich brudnych łez. – warknął złośliwym tonem, po czym zdecydował się na dodanie paru słów – O jejciu, przepraszam! Jałoweczku ukochany, kociaczku! Mamusia już leci aby ci te łezki ogonem wytrzeć! – liżąc łapę i ocierając nią później o głowę powiedział rudy, tak słodkim, złośliwym i strasznie denerwującym tonem. Jałowa Łapa powoli się odwrócił.
Co się z tobą dzieje?! – spytał sam siebie, gdy łapy odmówiły posłuszeństwa i wysunęły mu się samoistnie pazury.
– A tobie co, przebrzydłaku? – rzucił Żar, który po tym zaczął rzucać jeszcze więcej takich tekstów.
A drugi kocur już go nie słuchał. Ba, nawet nie myślał. Miał w nosie całe jego otoczenie. Błyskawice ryczące jak potwory na drodze grzmotu. Krople deszczu bębniące o ziemię. Żółte oczy Piaskowej Gwiazdy, która przyglądała się całej tej sytuacji i czekającej na rozwój wydarzeń.
Wypuścił z nosa powietrze, bąknął coś do siebie i syknął, stając twarzą w twarz z tym rudym kotem, którego promienny i szeroki uśmiech można było ujrzeć z drugiego końca terytorium Klanu Burzy. Śmiał się, ale Jałowej Łapie nie było wcale do śmiechu.
Napiął całe ciało, jak do bitwy. W jego ślepiach błyszczał ognisty zew, jakby był prawdziwym dzikim kotem. Jakby był najczystszej krwi, żbikiem, może nawet prawdziwym rysiem.
Nie minęło zbyt dużo czasu od ostatniego, ostrzegawczego i pełnego wrogości warknięcia, a tym co miało być w skutkach okropne.
Skoczył, wcześniej jeżąc swoją sierść, tak że każdy jej włosek stanął sztywno jak kolec. Skoczył i wylądował tuż obok ucznia, z niebywałą szybkością wbijając pazury lewej łapy w jego nogę. Gdy Rozżarzona Łapa warknął z bólu, jeszcze nie wiedząc do końca co się święci przeorał mu pysk, czując jak krew szkarłatna jak futro tego kota zostaje na pazurach.
Wielu nazwałoby go masochistą czy tam sadystą, lecz on czuł jedynie mroczną satysfakcję. Z jego ust wydał się chichot, gdy z pyska Żaru jęk. Po raz pierwszy usłyszał jak przejawia w choćby najmniejszym stopniu słabość. Kiedy Żar podrapał jego policzek odskoczył i zignorował pulsujący ból. Zemsta jest słodka, lisie serce!
Jednak to szczęście szybko wyparowało, gdy tylko cętkowana, kremowa kotka przybiegła i rozdzieliła walczące koty, stawiając się (dosłownie) przed rannym.
– Jałowa Łapo, czyś ty oszalał?! – wrzasnęła głośno Piaskowa Gwiazda. Tak głośno, że prawie zatkał uszy łapami. Widział jak starsza kocica z trudem opanowuje gniew który nieoczekiwanie się w niej pojawił.
Dopiero teraz racjonalne myśli wróciły do młodziaka. Adrenalina odpuściła, a on z niedowierzaniem, jakby nie ogarniał co się właśnie wydarzyło spojrzał na swe stopy.
Ubrudzone tą czerwoną cieczą, płynącą również z napięć na pysku kota, z którym odbył krótką walkę. Jej smród wnikał w jego nozdrza i rozprowadzał po ciele dziwną aurę.
A dwójka rudych wpatrywała się w niego jakby mieli go rozszarpać.
Co on właśnie uczynił?!
<Rozżarzona Łapo? Zadowolony z blizn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz