- Nie martw się, będziemy uważać - zapewniło Jaśminowy Sen, bez praktycznie żadnej emocji na pyszczku - A jeśli napotkamy któregoś z tych rybojadów, obronię cię.
Droździ Trel przełknął ślinę. Pokazał szynszylowemu swoją złą stronę, tę strachliwą i wiecznie obawiającą się o nocniaków. W końcu klan rybojadów mógł maskować swój zapach, przekradać się podziemnymi tunelami w kierunku klifiaków, kończąc misję na zabijaniu w nocy, wyskakując z cienia niczym asasyni.
Ledwo co zdołał powtrzymać nerwowy pisk. Prędzej czy później wybuchnie przy Jaśmin, w to nie wątpił. Każdy, kto kiedykolwiek spotkał burego, widział go pogrążonego w strachu i panice. Wojownik chciał znaleźć sposób (przyjaciela, wspomnienie, zjawisko, cokolwiek), który zakopałby większą część boidupstwa głęboko w nim, jak najgłębiej.
Szli, szli i szli, patrol okazał się zaskakująco spokojny, co jednocześnie zdziwiło, ale i zaskoczyło Droździ Trel. Nic nie wyskakiwało, dzień trwał w najlepsze, słońce przygrzewało, a spod łap klifiaków wzbijały się w powietrze tumany suchego pyłu ziemi.
- Ładna po-pogoda, prawda? - zapytał się Jaśminowego Snu, chcąc trochę ich zagadać, chociaż na krótki moment.
- Prawda - odparło szybko, rozglądając się pilnie po otoczeniu.
Zbliżali się do terenów Klanu Nocy.
Okoliczne krzaki zaszeleściły.
Drozd, Drozd - rozległ się głos w głowie burego. - Masz szansę pokazać swoją wojowniczą część, pokaż to Jaśminowemu Snowi, pokaż to.
Skoczył przed nich, przyjmując postawę obronną. Wysunął pazury, syknął w kierunku krzaków. Wyobraził sobie obserwującą go Maślakowy Zagajnik, tę, która ukształtowała tchórza Drozda. Pragnął splunąć jej w pysk pokazując chwilową dominację.
- Pokaż się! - miauknął na cały głos. - B-b-bo.... was zle-zlejemy! - dodał, niestety już jąkając się. Znowu to samo.
Pomimo to oczekiwał na tajemniczego wroga z krzaków.
Droździ Trel przełknął ślinę. Pokazał szynszylowemu swoją złą stronę, tę strachliwą i wiecznie obawiającą się o nocniaków. W końcu klan rybojadów mógł maskować swój zapach, przekradać się podziemnymi tunelami w kierunku klifiaków, kończąc misję na zabijaniu w nocy, wyskakując z cienia niczym asasyni.
Ledwo co zdołał powtrzymać nerwowy pisk. Prędzej czy później wybuchnie przy Jaśmin, w to nie wątpił. Każdy, kto kiedykolwiek spotkał burego, widział go pogrążonego w strachu i panice. Wojownik chciał znaleźć sposób (przyjaciela, wspomnienie, zjawisko, cokolwiek), który zakopałby większą część boidupstwa głęboko w nim, jak najgłębiej.
Szli, szli i szli, patrol okazał się zaskakująco spokojny, co jednocześnie zdziwiło, ale i zaskoczyło Droździ Trel. Nic nie wyskakiwało, dzień trwał w najlepsze, słońce przygrzewało, a spod łap klifiaków wzbijały się w powietrze tumany suchego pyłu ziemi.
- Ładna po-pogoda, prawda? - zapytał się Jaśminowego Snu, chcąc trochę ich zagadać, chociaż na krótki moment.
- Prawda - odparło szybko, rozglądając się pilnie po otoczeniu.
Zbliżali się do terenów Klanu Nocy.
Okoliczne krzaki zaszeleściły.
Drozd, Drozd - rozległ się głos w głowie burego. - Masz szansę pokazać swoją wojowniczą część, pokaż to Jaśminowemu Snowi, pokaż to.
Skoczył przed nich, przyjmując postawę obronną. Wysunął pazury, syknął w kierunku krzaków. Wyobraził sobie obserwującą go Maślakowy Zagajnik, tę, która ukształtowała tchórza Drozda. Pragnął splunąć jej w pysk pokazując chwilową dominację.
- Pokaż się! - miauknął na cały głos. - B-b-bo.... was zle-zlejemy! - dodał, niestety już jąkając się. Znowu to samo.
Pomimo to oczekiwał na tajemniczego wroga z krzaków.
<Jaśmin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz