- Jesteś mym pierwszym i jedynym uczniem. Zajmujesz specjalne miejsce w moim sercu - powiedział Barwinkowy Podmuch, liżąc burego po głowie.
Droździ Trel, pomimo przywiązania i braku emanowania od czarnego złych intencji, spiął się. Pomimo księżyców spędzonych z przemiłym mentorem nie umiał w kontakty międzykocie. Szczególnie wymagające dotyku. Dotyk kojarzył mu się tylko z jednym - z przemocą, strachem i samymi złymi rzeczami. Nie potrafił się wyzbyć tych wszystkich negatywnych emocji i skojarzeń, nie potrafił. Zwyczajnie nie potrafił
Droździ Trel, pomimo przywiązania i braku emanowania od czarnego złych intencji, spiął się. Pomimo księżyców spędzonych z przemiłym mentorem nie umiał w kontakty międzykocie. Szczególnie wymagające dotyku. Dotyk kojarzył mu się tylko z jednym - z przemocą, strachem i samymi złymi rzeczami. Nie potrafił się wyzbyć tych wszystkich negatywnych emocji i skojarzeń, nie potrafił. Zwyczajnie nie potrafił
- To jak? Idziemy na spacer? - zapytał pogodnym tonem starszy.
Żółtooki kiwnął głową niepewnie, od razu wybiegając z legowiska. Przystanął, słysząc wstającego z ziemi Barwinka. Odwrócił głowę w jego kierunku, uśmiechając się niepewnie.
Uśmiechnął się. On. Uśmiechnął się. Pokazał wewnętrznego siebie, Droździego Bohatera.
- Wyglądasz przepięknie z uśmiechem na pyszczku - powiedział szczerze czarny, zrównując się z dawnym uczniem.
- J-ja... - przełknął ślinę ciemniejszy, próbując opanować drżenie głosu. Nie zamierzał przy każdym aż tak się jąkać. Nie, nie po to został wojownikiem, aby na zawsze pozostać boidupą. - Ty też wyglądasz zajebiście! Znaczy... pi-pię-pjenknie - wyjąkał, źle wymawiając słowo.
Barwinkowy Podmuch zaśmiał się, ocierając głowę o Droździ Trel.
- I takiego szczerego Drozda chciałbym widzieć za każdym razem - miauknął starszy do wojownika, gdy wychodzili już z obozu.
Powitało ich chłodne powietrze, słońce zbliżało się ku horyzontowi. Zbliżał się wieczór.
Kocury szły spokojnym tempem, zanurzając się we własnych myślach.
Drozd przypomniał sobie swój trening. Jakoś przeszedł przez te ksieżyce, jakoś. Drżał w nocy, słysząc nieznane dźwięki, czające się w bezkresnej ciemności, a zdołał ukończyć szkolenie, obejmujące mordowanie małych, niewinnych istotek, by tylko je zjeść. Pokiwał głową, wpadając na wystający z ziemi drzewny pieniek.
Odsunął się od drzewca, wydając zduszony pomruk i pusząc ogon.
- Wszystko dobrze?! - zapytał się Barwinek, podchodząc do własnego podopiecznego.
- Nie... Zagapiłem się. Zamyśliłem, przepraszam - mruknął Droździ Trel, nie patrząc na dawnego mentora.
- Za nic nie przepraszaj - skomentował czarny.
W myślach burego pojawiło się pytanie, które już od dłuższego czasu kwitło w jego umyśle.
- Czy.... byłeś kiedyś zakochany? Jakie to uczucie? - zapytał się, spoglądając w oczy starszego.
<Barwinku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz