BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
31 lipca 2021
Od Kawki CD. Burzowej Nocy
Od Felixa [...]
- KICIUUUUUŚ!- wrzask najmłodszej uspokoił go nieco. Zaczął miauczeć, darł się na połowę osiedla.
- Ja też go chcę, jesteś egoistyczna- warknęła średnia, jak tylko dzieciak wziął go na ręce. Zaczął się wyrywać, ale bez skutku. Była zbyt silna.
- Ja go pierwsza miałam! - prychnęła do siostry niebieskooka, odchodząc na bezpieczną odległość.
- Uh… Idę schować rzeczy. "Atramentowa śmierć" została w aucie? Tataaaaa, muszę rozpakowywać swoje rzeczy z walizki? Przecież mogę z nią jechać na oazę… - zaczęła swój wykład już trochę wkurzona średnia, biorąc się za wszystkie książki oraz gadżety. Miała całą stertę. Ujrzał wnet w drzwiach najstarszą z całej gromady.
- Weź jeszcze te rzeczy z auta- powiedziała do męża i zajęła się swoim ukochanym kotkiem. Był wybawiony. Zastał do raju.
***
Podrapał. Zdarzało mu się to często, jednak teraz młode ryczało. Z natłoku spraw nawet nie widział które, starsze czy młodsze. Było to zresztą bez znaczenia, czuł po prostu wyrzuty sumienia. Okropne. Ściskało mu serce, gdy przechadzał się lekko po krawędzi ulicy. Niezbyt ruchliwej, ale musiał uważać. Zawsze potwór mógł wyskoczyć zza rogu i wtoczyć się na Drogę Grzmiotu jakby nigdy nic. Jechał już kilka razy tym stworem i było całkiem całkiem, gdyby nie to, że akurat trasa szła do Obcinacza. Mu jeszcze nic nie uciął, ale słyszał wiele historii, których nikomu nie opowiadał. Nie chciał uchodzić za niekulturalnego czy obleśnego. Byłoby to straszne, bo w końcu miał być podziwiany w okolicy!!! Był ładny, zawiadiacki, atrakcyjny… Istniały wady, lecz o nich nic nie mówił. Byłoby to na jego niekorzyść, a z życia należało łapać plusy. Same, wspaniale plusy. Był optymistą, lecz również szczerze bardzo lubił przesadzać. Nie powinien? Odpowiedź brzmiała tak, ale znowu potrafił powiedzieć nie. On mówił aż za dużo. Nie zawsze fajnych rzeczy.
Od Brzoskwinki
Życie w strachu było nudne. Ciągłe obawy, ból tyłka o wszystko. Każdy jakby miał o coś pretensje. Ona miała ich bez liku, lecz wolała być w tej kwestii coraz ciszej. Kłótnie tworzyły coraz nowsze podziały. Zawsze tak było, zawsze tak będzie. I kropka. Odruchowo obróciła się w stronę Jabłka. On od kiedy pamiętała był dla niej wzorem kłótni. Kłótni wiecznej. Takiej… Która nigdy nie zniknie. Będzie dalej wisieć pomiędzy nimi niczym pajęcia sieć, łapiąc co jest po drodze. Rzadko odzywała się do niego bez dorzucenia “mysi móżdżku” czy “lisi bobku”. Tak jakoś wyszło. A teraz jeszcze miała iść z nim na patrol! Jakieś niedociągnięcie przepraszam bardzo! ONA miała iść z jej znienawidzonym bratem? A w życiu! Ten dupek niech się wypcha głęboko. Miała go dość, dopiero co wczoraj się kłócili. Padło kilka niefajnych słów i w ogóle…
- Chodźmy!- miauknął podekscytowany kocur, uśmiechając się szeroko. Zawarczała cicho. Niech tylko scen nie odstawia. Szli razem z Konopią, ale ona trzymała się od takich z daleka. Może wiedziała, że kombinacja "Brzoskwinia i Jabłko" jest dość niebezpieczna, albo wolała trzymać się z dala bo jakoś nie miała ochoty na gadanie. Niebieska zresztą też niezbyt by chciała ją zagadać. Byłoby to bezsensowne. Tak jakby spróbować powiedzieć coś ptakowi i czekać na odpowiedź. Nie przypominała sobie żeby kiedykolwiek od tak rozmawiała z Konopią, więc to porównanie było dla niej odpowiednie.
- Idziemy ku Ogrodzeniu, ale w tamtą stronę, nieprawdaż?- przypomniał jej Jabłko, gdy skręciła w złą ścieżkę. Prychnęła mu prosto w twarz.
- Wydawało mi się, że coś poczułam mysi gnoju! Odczep się- warknęła do niego. Naburmuszony kremowy wymamrotał coś pod nosem i ruszył dalej, bez zaczepki czy dalszego przemyślenia sytuacji. Uśmiechnęła się pod nosem. Debil dał jej spokój a to już coś. Czasem potrafił mieć pretensje o byle gówno za przeproszeniem, a ona tego nie potrafiła znieść. Miała ochotę mu przywalić na tyle mocno, żeby zamknął ten pysk i uciekł gdzie pieprz rośnie. Święty spokój, szczęście, tylko to by wtedy czuła. Raczej żadnego żalu, bo w końcu ten kot zniszczył jej relacje z ojcem świętej pamięci. Ciekawe gdzie teraz był. Latał w przestworzach? Błądził jako duch? Bardziej możliwą opcją była ta pierwsza, bo nigdy nie widziała mgiełki unoszącej się jak jakieś złudzenie. Rozpoznałaby go. A co, jeżeli nie? Musiałaby przełknąć gorycz i iść dalej. Nie była typem kota, który załamywał się bez powodu. Nie udało się, cóż, trzeba było ruszyć do przodu a nie załamywać się “bo przeżyłam, przeżyłem to i to”. Wiele kotów przeżyło, nawet czasem nie było tego po nich widać. Oczywiście, po niej dało się zauważyć. Niegdyś słodki, malutki kociak (niemalże opluła się o tym myśląc) a teraz taka… Czasem nieprzyjemna. Musiał to przyznać każdy, bo inaczej kazałaby mocno zaprzeczyć. Nie wolno przecież kłamać! Szczerze? Coraz to częściej miała wylane na wiele rzeczy, na które podobno miała zwracać uwagę. Do tej pory nie wiedziała o co mogłoby chodzić.
Obróciła się w stronę jakże wiekowej Konopii. Zganiła się w myślach. Wiekowa to była Szyszka. Jednakże, czarna szylkretka wpatrywała się w nią oraz jej brata z zaciekawieniem, chyba szukając wyjaśnienia ich zachowania. Do tego zbliżyła się. Brzoskwinka zaczęła warczeć. Nie lubiła, jak ktoś wtykał nos w nie swoje sprawy. Teraz te sprawy przybrały wzór pszczelego gniazda, a do niego nie należało zaglądać.
-Co się gapisz?! - sypnęło wściekła. - Tak ciekawe są kłótnie, które nie powinny cię obchodzić??? Na co innego się patrz! Bo za chwilę ci gały wypadną! Nie oślep! - zaczęła się drzeć.
- Spokojniej… - próbował ją uspokoić Jabłko, ale ona tylko posłała w jego stronę kurz.
<Konopia?>
Od Jałowcowego Świtu Cd Splątanego Futra
- N-nie musisz mi mówić co się stało kochana… Postaram się pomóc… Jest coś, co bym mógł dla ciebie zrobić?- zapytał cicho. Pociągnięcie nosem niestety nie pomogło mu w odszyfrowaniu odpowiedzi. Westchnął po raz drugi. Biedna mała. Nie wiedział jak pomóc, starał się zachować spokój, chociaż czuł narastającą panikę. Co jeżeli powie coś źle?
- Skoro tak… Mogę tutaj dalej być? Jak ochłoniesz, możemy postarać się porozmawiać. Zrozumieć. Przy kryzysie zawsze jest potrzebny drugi kot…- mówił dalej aż zaschło mu w gardle. Właśnie, ktoś zawsze był potrzebny. A jeżeli za mało spędzał czasu ze Splotką? Przez to mogła zostać narażona na odczucie samotności, złej samooceny i tak dalej…
- M-możesz…- wyszeptała kotka, starając się opanować,. Wyobraził sobie, że te wszystkie łzy były gromadzone przez całe jej życie. Rozumiał to. On płakał często, a jej w takim stanie nie widział. Spojrzał na nią. Przestała. Teraz wystarczyło poczekać.
- Dasz radę się gdzieś przejść? Tu… Jest za dużo kotów. Jeszcze oberwiemy jeżeli obudzimy kogoś. A szczególnie Piaskową Gwiazdę- zastrzygł uchem. Kotka skinęła głową. Widział pewne ociąganie, ale jednak się nie dziwił. To co się działo, mogło być straszne. Ból wewnętrzny mógł ją bardzo pochłonąć. Nie wiedział jeszcze w jakim stopniu. Po prostu nie wiedział…
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Ja nie rozpowiadam. Umiem zachować tajemnicę. Zbyt dużo miałem ich na sercu i dalej mam. Już spokojnie. Będzie dobrze- starał się ją uspokoić. Splotka siedziała cicho, jakby nie chciała wyjawić niczego. Rozumiał. Potrafił zrozumieć.
- Dasz sobie radę. Jesteś silna, mądra, zabawna, pomysłowa…- wyliczał. Dalej zero reakcji.- Jesteś kimś wyjątkowym! Dla mnie zawsze będziesz! Kocham cię jak przybraną córkę! Staram się ciebie wspierać, co robię źle? Zawsze możesz mi powiedzieć. Nie bój się! Tylko o to chodzi! Dalej masz do mnie pretensje o to Zgromadzenie? Ja… Rozumiem. Zachowywałem się jak skończony debil, jestem do bani! Ale ty nie! Jesteś wspaniała! Cokolwiek się stało, wiedz, że cię wspieram! Może to dla ciebie nic, lecz ktoś obok zawsze powinien pomagać. Wtedy masz kota, któremu możesz się wygadać z trudnych spraw. Dasz mi szansę? Ja… Naprawdę cię kocham. Chciałbym, żebyś była moją przybraną córką. Pewnie ci się ta możliwość nie spodoba, ale… Uh, wiedz, że ci zawsze pomogę! Porozmawiam! Zrezygnuję z czegokolwiek, nawet gdybym musiał potem oberwać, by po prostu dać ci wsparcie. Jeżeli nie chcesz… To przynajmniej daj mi szansę i opowiedz co się stało. Pomogę ci z całych sił. Poświęcę się dla ciebie. Zależy mi na tobie!- skończył, wtulając się w kotkę. Czuł nagły przypływ specjalnej troski. Chciał dla niej jak najlepiej… Na tym polegała miłość? To samo czuł, gdy niósł w swoim pysku małą Biedronkę. Jak chciał być dla niej jak najlepszy, a się nie udało.
<Splotka? <<3>
Od Jałowej Łapy
Nałożono na niego więcej polowań, sprzątanie obozu i legowisk, wiecie, tego typu bzdety. Wyszedł więc na już trzecie polowanie. Skierował się tam, gdzie znajdował się ten opuszczony potwór, bo od dawna tam nie chodził, z resztą lasek był pełen zwierzyny. Jego mentorka wyszła wcześnie rano aby również zapolować. Kiedy wszedł do owego lasu, zamiast zapachu myszy, ptaków i listowia uderzył w niego odór kociej krwi. Pobiegł jak prawdziwy zając, omijał drzewa i przeskakiwał nad pokrzywami.
Obok krzaku z jeżynami leżała właśnie Miodowy Obłok. Kiedy ujrzał jej ciało opanował go lęk. Miała na ciele różne głębokie cięcia, a jej gardło było rozgryzione. Na ziemi, na tej samej ziemi wśród traw na której uczyła go polować na ptaki jeszcze niecały księżyc temu rozlewała się czerwona krew. Na samym początku chciał biec aby ostrzec o jakimś wielkim zwierzu, lecz rany na jej ciele były bez wątpienia zadane przez kota. Takich śladów pazurów nie ma inne zwierzę. Najbardziej przerażającym faktem było jednak to, że nie czuł żadnego zapachu który mógłby pochodzić od kota z innego Klanu. Zadrżał na tę myśl ponownie. To znaczyło że morderca...
...jest w Klanie Burzy.
Ta myśl go przerażała najmocniej.
Morderca jest w Klanie. Może uderzyć kiedy tylko chce.
Może nawet niego.
Chociaż..
Dobra, wyjdźmy może z głowy Jałowej Łapy.
Sam szary kocur siedział w legowisku medyka, roztrzęsiony. Jeżowa Ścieżka szykował dla niego zioła na uspokojenie, tym razem nie protestował. Czuł się po prostu jak zbity kłębek nerwów.
Czy świat mi się wali na głowę? – pytał sam siebie, wpatrując się we własne łapy. – Najpierw to uciekanie i nienawiść Żaru, później pobicie, parę dni temu pożar, teraz morderstwo niewinnej..
Był to jedyny moment jego życia gdy rzeczywiście chciał płakać, chciał by słone łzy spłynęły mu po policzkach i nawilżyły ziemię. Wyrwać z siebie żałosny i słaby jęk smutku, a później się wtulić w futro brata, albo..
No właśnie. Miodowego Obłoku.
Odsunął od siebie te myśli. Nie chciał być smutasem. Bycie smutasem nie było drogą, z jaką przyszedł na świat. Być może takie koty jak Wilcza Łapa tak, ale on po prostu potrzebował przerwy. Zdecydowanie.
– Weź to Jałowa Łapo. – miauknął ze szczerym (albo dobrze udawanym) spokojem w głosie Jeżowa Ścieżka.
Przed nim leżały jakieś zioła, wydawało mu się że widzi tam.. No, rumianek i to tyle. Reszta to jakieś liście, łodygi. Wyglądały na wzięte pierwsze lepsze ze składziku. Kiedy pochłonął pierwsze jego mina wyglądała jakby połknął zgniłą wronią karmę, która leżała na słońcu ostatnie dwa tygodnie a później została obsikana przez psa. Skrzywił się potwornie, a Jeżowa Ścieżka westchnął, dodając do ziół miód.
Wciąż miał grymas na twarzy, ale przynajmniej to zjadł bez wymiotów.
Po tym, już nieco mniej nerwowy zaczepił przy stosie zwierzyny Koperkowy Powiew. Wydawało mu się to najbardziej oczywistym wyborem, w końcu syn Miodowej wiedział o tym najwięcej.
Jednak to, o czym mówił nie było zbyt ciekawe. Wydawał się być równie zagubiony co on. Gadał coś o opętaniach (phi, co to za głupoty, Mroczna Puszcza, jeszcze czego), o tym kogo Miodowy Obłok nie lubiła i że faworyzowała swoją córkę... bla, bla bla. Wolałby mieć już wszystko na tacy, ale cóż, to życie.
Powiedział też jakie osoby miały z nią na pieńku, to było już ważniejsze; zachował to wszystko jednak dla siebie. Nie był mysim móżdżkiem. Gdyby choćby najmniej istotne informacje dostałyby się w łapy wroga nie skończyłoby się to dobrze. Może nawet zostałby trupem. Brr.. Zimnym trupem w kałuży krwi.
Szczerze? Nie bał się śmierci, ani tego co później. Może zniknie? Zostanie duchem? A może jeszcze odrodzi się i tak aż świat się nie skończy. Nie obchodziło go to. Wyżyje się tutaj, poczeka aż Sasanek zdechnie i będzie mieć idealne nieżycie.
Jałowa Łapa chodził po obozie, kręcił kółka, obserwując inne koty. W międzyczasie widział zestresowaną Króliczy Sus, karmiącą swoje kocięta i Świerszczowy Skok który ją pocieszał, chowającą się w tle Wilczą Łapę, Gliniane Ucho, który gadał coś od czapy i... Splątane Futro z Pyskatką pytające różne koty? Czyżby też robiły śledztwo?
Nie wiedział. Był już zmęczony. Wszedł do legowiska uczniów się zdrzemnąć. Już miał nadszarpnięte zdrowie psychiczne.
Położył się na swoim legowisku, lecz sen nie przychodził. Dopiero podczas liczenia królików zasnął, co przyniosło mu ulgę.
Obudził się, odwalił poranną toaletę, widząc jak mentorka siedzi obok wyjścia z obozu. Po krótkim przywitaniu wyszli. Szedł zapolować, a kocica szła tuż obok niego.
Wyglądała jak zawsze. Niski wzrost i dość dużą waga, bardzo jasne futro z kremową maską, łapami, uszami i ogonem. Gdzie nie gdzie cętki i niebieskie oczy, no i oczywiście wiecznie otwarty pysk. Być może tamto było tylko złym snem?
– Chodźmy do lasu. Tam będzie mnóstwo zwierzyny.
– Okej, Miodowy Obłoku.
Wypatrywał zwierzyny, gadając i śmiejąc się. Rozmawiali ze sobą na dosłownie wszystkie tematy, zaczynając od marudzącej starszyzny dochodząc do pięknego odcienia trawy po której szli.
Gdy wchodzili do lasku, ten tętnił życiem. Dosłownie przed nimi wystartowała wiewiórka, a Jałowek po krótkiej gonitwie go złapał i zakopał.
– Brawo! Idź w tamtą stronę – wskazała ogonem w lewo – a ja pójdę tam. Spotkamy się tutaj, gdy złapiemy przynajmniej dwie sztuki zwierzyny, ta wiewiórka się nie liczy! – dodała na koniec gdy na twarzyczce Jałowej Łapy zagościł uśmiech.
Poszedł oczywiście tam gdzie miał. Od razu zauważył grupkę ptaków, dziobiących orzechy. Rzucił się bez wahania na nie, a w łapach został mu tylko wróbel, którego złapał w pysk i zabił. Wykopał w ziemi dziurę, rozkopując kępkę uschniętej trawy i zakopał w niej zwierzątko.
Kolejna zdobycz wręcz wypchała mu się na łapy. Mysz nawet nie uciekała. Ma takie szczęście! Z satysfakcją odkopał wróbla i poszedł do wskazanego miejsca.
I czekał. Czekał, czekał, słońce sunęło po niebie. Znudzony liczył kwiaty na krzaku róży.
Gdzie ona jest? – pytał sam siebie. W końcu, ponownie zakopał zdobycze i poszedł tam, gdzie mentorka.
Poczuł zapach krwi, pobiegł w jego kierunku przerażony. Miodowemu Obłokowi się coś stało! Mijał drzewa, straszył ptaki aż..
Tutaj.
Akurat tutaj, przy tym samym jeżynowym krzaku leżała Miodowy Obłok, jakby spała. Tylko rozszarpane gardło i kałuża krwi zdradzały, że jest z nią coś nie tak.
Zaczął biec, i to jak! Czuł się jak prawdziwy królik, śmigał szybciej niż cokolwiek co widział w życiu, dopóki nie usłyszał śmiechu.
Znacie taki gardłowy, złośliwy i mroczny śmiech złoczyńcy? No właśnie. Nagle nogi i ciało zaczęło niebieskiemu ciążyć, jakby miał na plecach usypaną górę kamieni.
Biegł coraz wolniej, dyszał coraz głośniej, błagając ciało do dalszego ruchu. Biegł za nim kot, doskonale pokonując wszystkie przeszkody na swej drodze. Jałowa Łapa wydał z siebie jęk, gdy opadł bezwładnie na ziemię, zmęczony. Czekał na śmierć, cóż mógł więcej zrobić?
Poczuł bolesne ugryzienie w kark, gryzienie szyi od boku. Wróg przewalił go na bok i wgryzł się raz jeszcze w szyję, omyłkowo zadrapał również oko. Jego ciało wygięło się w agonii. ostatnie co widział to pazury, które wydłubały mu oko.
Obudził się, oddychając ciężko. To to koszmar, Jałowa Łapo, spokojnie.
To był koszmar... nie. To nie był koszmar.
Teraz ma prawdziwy koszmar, i to bez snu.
Od Owieczki
Od Drżącej Ścieżki
Widząc, że ta siedzi na swoim mchu, nie czekał, aż się odezwie.
- Zabiłaś Miodowy Obłok?! Odbiło ci?! Jesteś nienormalna!
Wzrok liderki spoczął na nim i już wiedział, że przesadził. Mimo to, nie zamierzał przepraszać tej jędzy. Z zaciśniętymi zębami czekał na jej wybuch.
- Kto to mówi, niewdzięczny bachorze! Jak ty się zwracasz do swojej liderki?! Tak się odwdzięczasz za urodzenie i wychowanie?! Nie zamordowałam jej ty szczurze. Aż tak masz mały mózg, że nie rozumiesz, że nie miałam motywu? Była cennym pionkiem, silną, kremową wojowniczką. Nie to co ty. Ja, twój coś warty brat i Bycza Szarża pracujemy nad tym, kto ją zamordował. Mamy swoje podejrzenia. To oczywiste, że zamordował ją ktoś z gorszych. A ty mógłbyś się na coś w końcu przydać i pomóc w śledztwie. A teraz wynocha z mojego legowiska - syknęła, plując śliną na wszystkie strony.
Od Splątanego Futra CD. Jałowcowego Świtu
– Chyba tak – westchnęła, a pysk czekoladowego rozświetlił uśmiech zadowolenia. Szylkretowa rzuciła mu rozbawione spojrzenie.
Jałowiec bywał mysim móżdżkiem, ale jego towarzystwo było całkiem znośne.
***
Ogon Splątanego Futra drżał w irytacji. Smagana delikatnym wiatrem trawa uginała się rytmicznie, kołysząc się i uderzając ją po pysku. Szum zarastał, kłując uszy kotki. Parsknęła cicho, przewracając oczami.
Czym ona właściwie się denerwowała? Przecież ten mały gnojek nie mógł jej zaszkodzić swoim głupim skarżeniem. Piaskowa Gwiazda była inteligentna, nie posłuchałaby się kogoś, kto jeszcze kilka księżyców temu grzał cztery litery w żłobku.
Mimo wszystko i tak była niespokojna.
– Splątane Futro. – drgnęła, przywołana do rzeczywistości przez głos Piaskowej Gwiazdy. Natychmiast podniosła się i z szacunkiem skinęła głową.
– Cokolwiek powiedział, to nie prawda. Pierwszy się na mnie rzucił – rzuciła szybko, nerwowo strzygąc uszami. Liderka rzuciła jej zirytowane spojrzenie, a wojowniczka zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie nie powinna nic mówić. W środku zawrzała ze złości. Nie lubiła się płaszczyć, jednak sytuacja wymagała od niej kultury. Wzięła głęboki oddech i pokornie zwiesiła ogon.
– Więc jesteś skłonna urodzić rude kocięta w imię naszego wielkiego celu? – zapytała przywódczyni, a Splotka zdębiała.
– Zaraz… co? – wydukała, pierwszy raz od dawna nie wiedząc, co powiedzieć. Więc o to chodziło? O jej niechęć do posiadania kociąt? Poczuła palącą niechęć i jednocześnie – o dziwo – podziw do siostrzeńca.
– Postawię sprawę jasno – zaczęła kremowa kotka, podchodząc krok bliżej. Wyglądała na bardzo pewną siebie, co bardzo rozzłościło Splotkę. Nie miała tutaj żadnej władzy, musiała podporządkowywać się głupim rozkazom, na które wpływał jakiś rudy gówniak, będący synem jej gorszej siostry. – Już wystarczająco razy skompromitowałaś Klan. Powinnaś zostać zdegradowana do najniższej rangi i być traktowana niczym gorsza rasa.
– Powinnam? – szylkretowa przełknęła ślinę. Czuła, jak całej jej ciało się spina.
– Ponieważ jesteś częściowo ruda, zamierzam postawić ci ultimatum. Albo upokorzenie, albo chwała. Przyczyń się do spełnienia naszego szczytnego celu, a nie zostaniesz ukarana – stwierdziła,
a jej oczy zalśniły, jakby już wyobrażała sobie kocięta, gotowe, by spełniać jej rozkazy i głosić wyższość ich rasy.
Tymczasem Splątane Futro miała ochotę zwymiotować. Przez jej głowę w jednej chwili przemknęło tysiące myśli. Nie mogła ponownie stać się pośmiewiskiem, nie mogła pozwolić sobie jeszcze większą utratę w oczach przywódczyni. Jednak… Wielki Klanie Gwiazdy, tak bardzo tego nie chciała. Pochyliła głowę, czując, jak przez jej ciało przechodzi dreszcz.
Nie mogła zaprzepaścić swoich marzeń i dobrego życia przez wzgląd na swoją głupią niechęć.
– Poproszę Ziemniaczaną Bulwę o pomoc – westchnęła po chwili.
Pysk Piaskowej Gwiazdy rozświetlił szeroki uśmiech tryumfu.
***
Miała mieć kocięta.
Siedziała przed legowiskiem wojowników ze wzrokiem wbitym w ziemię. Czuła rozpierającą ją złość – na siebie, na Piaskową Gwiazdę, na Rozżarzonego Płomienia i nawet na tę głupią radość w głosie Ziemniaczka, gdy poprosiła go o pomoc w poczęciu kociąt.
Nie mogła już cofnąć tego, co zrobiła.
Została potraktowana niczym rzecz. Nigdy nie chciała mieć kociąt, nie chciała zakładać rodziny, ani tym bardziej płodzić dzieci w imię tworzenia lepszej rasy. Podjęła decyzję, która wcale nie wydawała się jej już być taka właściwa. Pochyliła głowę, z irytacją wyciągając i chowając pazury. Nie było odwrotu, Jeżowa Ścieżka potwierdził ciążę.
– Czy coś się stało? – kotka drgnęła, słysząc cichy głos dobiegający gdzieś zza jej pleców. Odwróciła się szybko. Przed pogrążonym we śnie legowiskiem wojowników stał Jałowcowy Świt, przyglądając się jej z ciekawością.
– Nie powinieneś spać? – warknęła, obnażając zęby.
Następnie, prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu, wybuchnęła płaczem.
< Jałowcu? >
Od Tańczącej Pieśni
30 lipca 2021
Od Jałowej Łapy CD. Rozżarzonej łapy (Rozżarzonego Płomienia)
Zjeżony Żar krążył wokół niego. Dosłownie kilka metrów dalej siedziała Piaskowa Gwiazda, nawet nie próbując się schować czy zrobić cokolwiek w tym stylu. Przywódczyni wszystko obserwowała przez przymrużone oczy, zaciekawiona. A ta co? Nie reaguje?
Może to było lepsze niż owalenie od liderki.
On też się zjeżył i paczałami zaczął wręcz prześwietlać młodszego kocura.
– Było minęło, idź na innego zapoluj! – zdążył jeszcze miauknąć, wymuszając spokojny ton. Zaczynał już go, wcale nie delikatnie, wkurzać.
– Jesteś po prostu lisim łajnem, Jałowku! – warknął Rozżarzona Łapa, akcentując i wyszczególniając ponad szeregi ostatnie słowo, które zadziałało jak płachta na byka. Niebieski uczeń poczuł jak krew pulsuje w jego uszach i szumi jak rwący strumień. Na niebie zbierały się chmury o ciemnej barwie zwiastującej burzę, mimo że pogoda była wcześniej świetna, a znalezienie najmniejszej chmurki było niemożliwe. Nie minęła chwila, a usłyszał pierwszy ryk piorunów.
– Widzisz mysi móżdżku? Nawet Klan Gwiazdy mówi że jesteś kretynem! – krzyknął i wyprostował się, wypinając pierś, w akcie jakiejś dumy. Jałowej Łapie już puszczały nerwy. Sam to zauważył, próbował odejść. Jako że żył jakąś dłuższą chwilę na tym świecie wiedział co nie co o sobie i to, że jak mu puszczą nerwy to z pewnością skończy się to okropnie. I na to się zanosiło. Klasycznie pręgowany zamachał ogonem jak biczem i się odwrócił. Koniec tej kłótni, nic nie wskóra. Z chmur zaczęła na dodatek padać mżawka, co z każdą chwilą gęstniała, a błyskawice się namnażały jak grzyby po deszczu.
– Ej, a ty małomózgu, gdzie idziesz? Może płakać jak te chmury? – zaśmiał się z własnej obelgi. Z pyska Jałowej Łapy wydostał się syk, a sam kocur z trudem opanowywał się. Jałowa Łapo, błagam, nie daj się.
– Idź, idź, biegnij może, bo nie mam ochoty na oglądanie twoich brudnych łez. – warknął złośliwym tonem, po czym zdecydował się na dodanie paru słów – O jejciu, przepraszam! Jałoweczku ukochany, kociaczku! Mamusia już leci aby ci te łezki ogonem wytrzeć! – liżąc łapę i ocierając nią później o głowę powiedział rudy, tak słodkim, złośliwym i strasznie denerwującym tonem. Jałowa Łapa powoli się odwrócił.
Co się z tobą dzieje?! – spytał sam siebie, gdy łapy odmówiły posłuszeństwa i wysunęły mu się samoistnie pazury.
– A tobie co, przebrzydłaku? – rzucił Żar, który po tym zaczął rzucać jeszcze więcej takich tekstów.
A drugi kocur już go nie słuchał. Ba, nawet nie myślał. Miał w nosie całe jego otoczenie. Błyskawice ryczące jak potwory na drodze grzmotu. Krople deszczu bębniące o ziemię. Żółte oczy Piaskowej Gwiazdy, która przyglądała się całej tej sytuacji i czekającej na rozwój wydarzeń.
Wypuścił z nosa powietrze, bąknął coś do siebie i syknął, stając twarzą w twarz z tym rudym kotem, którego promienny i szeroki uśmiech można było ujrzeć z drugiego końca terytorium Klanu Burzy. Śmiał się, ale Jałowej Łapie nie było wcale do śmiechu.
Napiął całe ciało, jak do bitwy. W jego ślepiach błyszczał ognisty zew, jakby był prawdziwym dzikim kotem. Jakby był najczystszej krwi, żbikiem, może nawet prawdziwym rysiem.
Nie minęło zbyt dużo czasu od ostatniego, ostrzegawczego i pełnego wrogości warknięcia, a tym co miało być w skutkach okropne.
Skoczył, wcześniej jeżąc swoją sierść, tak że każdy jej włosek stanął sztywno jak kolec. Skoczył i wylądował tuż obok ucznia, z niebywałą szybkością wbijając pazury lewej łapy w jego nogę. Gdy Rozżarzona Łapa warknął z bólu, jeszcze nie wiedząc do końca co się święci przeorał mu pysk, czując jak krew szkarłatna jak futro tego kota zostaje na pazurach.
Wielu nazwałoby go masochistą czy tam sadystą, lecz on czuł jedynie mroczną satysfakcję. Z jego ust wydał się chichot, gdy z pyska Żaru jęk. Po raz pierwszy usłyszał jak przejawia w choćby najmniejszym stopniu słabość. Kiedy Żar podrapał jego policzek odskoczył i zignorował pulsujący ból. Zemsta jest słodka, lisie serce!
Jednak to szczęście szybko wyparowało, gdy tylko cętkowana, kremowa kotka przybiegła i rozdzieliła walczące koty, stawiając się (dosłownie) przed rannym.
– Jałowa Łapo, czyś ty oszalał?! – wrzasnęła głośno Piaskowa Gwiazda. Tak głośno, że prawie zatkał uszy łapami. Widział jak starsza kocica z trudem opanowuje gniew który nieoczekiwanie się w niej pojawił.
Dopiero teraz racjonalne myśli wróciły do młodziaka. Adrenalina odpuściła, a on z niedowierzaniem, jakby nie ogarniał co się właśnie wydarzyło spojrzał na swe stopy.
Ubrudzone tą czerwoną cieczą, płynącą również z napięć na pysku kota, z którym odbył krótką walkę. Jej smród wnikał w jego nozdrza i rozprowadzał po ciele dziwną aurę.
A dwójka rudych wpatrywała się w niego jakby mieli go rozszarpać.
Co on właśnie uczynił?!
Od Jałowej Łapy
Ba, pomijając brata, mentorkę i rodziców dosłownie nikt go nie lubił. Patrzono tylko na niego z pogardą.
Czy na prawdę był taki zły? Być może uciekł jako kociak, ale chyba to nie jest tak duży powód..
Doszedl jednak do legowiska i przysiadł przy Narcyzowym Pyle który od razu zaproponował mu opowiedzenie czegoś. On nie chciał, więc tylko bąknął zaprzeczenie niezrozumiałe. Zaczął zębami wyrywać robactwo.
W ogóle, zastanawiał go już od pewnego czasu pewien fakt. Dlaczego to rude, kremowe i szylkretowe koty miały lepiej? Zawsze kiedy przychodził do obozu widział leżących i nic nie robiących wojowników z takimi właśnie kolorami futer. Kiedy tylko przysiadał ktoś o nieco odmiennym kolorze futra zaganiano go do pracy. W sumie to zauważył to już dawno, lecz się nad tym nie zastanawiał.
Może fajnie by było być rudym? Wyobrażał sobie, jakby jego futro miało piękną, ognistorudą barwę, pokryte wieloma pręgami, a jego imię brzmiałoby Płomienna Łapa czy coś w tym rodzaju...
Zaraz, co? Czy on właśnie marzył o życiu takim jak Żar? Nigdy! Może byłby wtedy taki jak on, a to byłoby gorsze niż wygnanie. Był pewny że kiedy tylko lisopodobny umrze ktoś go ukara za to co robił. Wtedy on by się mu uśmiechnął w twarz i powiedział "co teraz, lisowaty?". Był tego pewny.
W ogóle, ten Klan Gwiazd to też ciekawy temat. Wyjmując kleszcze byłej zastępczyni jego myśli przybrały inny format.
Klan Gwiazd nie istnieje, i było to oczywiste. Jakieś pustaki z przeszłości stwierdziły że jest i wszyscy w to uwierzyli. On się nigdy nie da tak omamić.
Koty z gwiazd które nad nim czuwają.. Phi! Większych głupot naprawdę się nie dało? Może jeszcze latające żaby z chmur robią deszcz?
A przywódcy po prostu są mądrzy i unikają śmierci. Tak, to zdecydowanie prawda.
Młody kocur postanowił sobie dwie rzeczy: poszuka przyjaciół i spróbuje się wspiąć po drabinie społecznej na wszystkie sposoby.
– Ty, młodziak, co tu tak stoisz? Wyrwałeś nam kleszcze pięć minut temu!
Dopiero wtedy niebieski ocknął się i pognał do swojego legowiska, chwilę odpocząć przed kolejnym polowaniem. Może zdrzemnie się.
Nie wiem.
Nowa Członkini Klanu Gwiazdy!
Przyczyna odejścia: Zamordowana
Odeszła do Klanu Gwiazdy
29 lipca 2021
Od Rudzikowej Łapy CD. Zanikającej Łapy
Sam nie wiedział, dlaczego wcześniej uwierzył w sukces ich misji. Kiedy chwilę temu zaczął się stresować, wmawiał sobie, że skoro Echo jest spokojna, to i on może zachować opanowanie. Teraz jednak panika ogarnęła ich obu, przez co wtuleni w siebie łkali, szukając jakiegokolwiek ratunku od zguby. I zapewne tkwiliby tak długo, gdyby nie nagła reakcja ze strony Łasiczej Łapy.
Kotka słysząc ich jęki, spojrzała na nich z wyższością i prychnęła, patrząc na własnego brata, który podskakiwał w miejscu, starając się rozgryźć, co też znajduje się w jego legowisku. Rudy obserwował te poczynania kątem oka, dostrzegając sporą dawkę zirytowania w oczach arlekinki. Kiedy czarno-biała przeniosła swój wzrok na niego, a ich spojrzenia się spotkały, przełknął głośno ślinę.
- Kto to zrobił? – charknęła, robiąc pewny krok w stronę zapłakanej parki rodzeństwa. – Siedzicie tu pewnie cały dzień, więc musieliście widzieć tego mysiego bobka! Nie wierzę, że gdziekolwiek wychodziliście. – Przekręciła oczami. – I tak się do niczego nie nadajecie.
Cętkowany z początku zakładał, że zrobi im krzywdę za ten ich żałosny rodzaj zemsty. W tym momencie jednak poczuł lekką dawkę ulgi. Czyżby sądziła, iż kuląca się przed nią dwójka, nie była w stanie odważyć się na takie poczynania? Naprawdę uznała ich za niewinnych? W sercu rozbłysnął mu promyk nadziei. Mieli szansę na przeżycie tego.
- Oh… - wydukał, starając się opanować drżenie głosu. – J-ja n-nie w-wiem k-kim o-on b-był, a-ale m-miał c-ciemne f-futro. – Starał się brzmieć na pewnego siebie. Nigdy nie czuł się dobrze, gdy kłamał, jednak w tym przypadku jego sumienie milczało. Ta banda prześladowców zasługiwała na coś więcej, niż kilka robali w posłaniu.
- Ciamajda – warknęła. – Mogłeś się lepiej przyjrzeć. Na was nigdy nie można liczyć – skwitowała. - I tak go znajdę.
Odwróciła się i wyszła z legowiska, ciągnąc za sobą Wydrzą Łapę, który zdążył wygrzebać z mchu kilka paskudztw. Wydawał się niepocieszony wyjściem, bo dobrze zaczynał się bawić przy swoim nowym zajęciu. Spojrzał przelotnie w stronę rudawego, a w jego oczach nie dało się zobaczyć żadnych oznak wrogości. Był po prostu znudzony.
Odczekali chwilę, upewniając się, że są sami i nikt ich nie usłyszy. Następnie Rudzik zerwał się na równe łapy, chwiejąc się przy okazji, po czym zaczął kręcić się dookoła własnej osi. W tej chwili nie było szans, by Łasica skierowała swe podejrzenia na nich. Uważała ich za zbyt słabych na takie żarty, a mu jej obecna opinia jak najbardziej odpowiadała. W końcu miał pewność, że dożyje następnego ranka.
- T-ty… - zaczęła Zanikająca Łapa – słyszałeś? Ona nas nie podejrzewała… - wymamrotała cicho, wciąż niedowierzająca w ich szczęście. Po chwili jej optymizm gwałtownie wygasł. – A co jeśli udawała? Może chciała zobaczyć naszą reakcję i to, czy przyznamy się do błędu? – dopytywała zmartwiona. - Oh, to był jednak głupi pomysł! Dlaczego to zrobiliśmy?
- Eeee… - Rudy nie wiedział, skąd ma niby znać odpowiedź na to pytanie. – Chyba n-nie u-udawała, o-ona t-taka n-nie j-jest. J-jakby w-wiedziała, t-to o-od r-razu b-by n-nas z-zabiła. - mruknął. - M-możemy b-być s-spokojni. W k-końcu u-uważa n-nas z-za z-zbyt s-słabych n-na t-takie s-sprawy – wydukał i lekko się uśmiechnął, choć na jego pysku wciąż tkwił cień wątpliwości.
Choć Łasica do dziś nie wiedziała, kto stał za robakami w jej posłaniu, tak inne sytuacje w życiu mocno stresowały biednego rudzielca. Wciąż nie potrafił otrząść się po pierwszym zgromadzeniu, a publiczne ukaranie Puszystego Futra i drugie spotkanie klanów wcale nie pomagały mu odzyskać spokoju. Nawet nie był pewny, czy kiedykolwiek, chociaż przez chwilę, nie był nerwowy.
Konsekwencją tego wszystkiego były zwidy. Za każdym razem, gdy coś jadł, widział przed sobą ucho kotki. Każdy królik, mysz, ptak znikał, a na jego miejscu pojawiała się zakrwawiona część ciała, dookoła której leżały strzępy liliowej sierści i czerwone plamy. Jego pysk doskonale zapamiętał ten smak, gdy przejechał językiem po kawałku kociej skóry. To było paskudne i wręcz zbierało mu się na wymioty, kiedy tylko o tym pomyślał.
Arlekinka co jakiś czas komentowała tamtą sytuację, twierdząc, że takie „mordercze” zapędy powinny być u niego normalne, bo w końcu ma to po mamusi. Czarnego spotykał rzadziej, gdyż ten obrał inną drogę i dążył do bycia medykiem, więc był zbyt zajęty na znęcanie się nad innymi. Mimo to nie szczędził poniżających słów przy wszelkich spotkaniach z rudzielcem.
Rudzik starał się wspominać sobie słowa Rozżarzonej Łapy. Ciężko mu było uwierzyć w to, że barwa sierści ma wpływ na wyższość nad innymi. Cętkowany nie chciał być lepszy. Pragnął tylko zrozumienia i szacunku, marzył o byciu na równi z innymi, a nie ciągłych docinkach.
Klan Burzy zdecydowanie miał dziwne zwyczaje.
Otrzepał się z kurzu, gdy przypomniał sobie o ostatnim zgromadzeniu. Zdał sobie sprawę, że jego nielubienie Borsuczej Gwiazdy zmienia się powoli w nienawiść. Przecież ten potwór chciał posłać rodziców na pewną śmierć, a to, że wrócili z tego żywi, to tylko i wyłącznie cud. Z początku był w stanie pokusić się o stwierdzenie, iż to zasługa Klanu Gwiazd, a jednak po tym, co się ostatnio działo, szczerze wątpił w ich dobre zamiary. Tamten piorun mógłby walnąć w ich lidera, a nie jakąś biedną uczennicę od wilczaków.
- Hej, jak tam dzisiejszy trening? – Usłyszał głos siostry i od razu podniósł na nią wzrok, lekko się uśmiechając. Z Rzeczką nie miał takich dobrych relacji, ale go też kochał. Tak samo jak i mamę, tatę, oraz wujka. Dla nich wszystkich żył i dzięki nim miał motywację do działania.
- O-ognisty J-język j-jak z-zwykle n-narzekał – westchnął, spoglądając z urazem na własne łapy. Słyszał już niejednokrotnie, by go olewać i nie dać się jego dogryzkom, ale nie potrafił. Ani razu nie otrzymał pochwały za złapaną piszczkę. Po przyniesieniu zdobyczy dostawał tylko dwa pytania: „A czemu ona jest taka mała? Naprawdę, większej nie mogłeś złapać?”
- Nie martw się, kiedyś skończysz trening i nie będziesz musiał się nim przejmować – rzuciła pocieszająco, siadając przy nim. Wiele razy już to słyszał. Bał się, że przez swoje nikłe umiejętności nigdy nie ukończy szkolenia i pozostanie wiecznym uczniem, a Borsuk będzie miał świetny powód, by go wygnać.
- L-lepiej o-opowiadaj, j-jak t-tobie i-idzie. Z p-pewnością j-jesteś ś-świetna, p-prawda?
Od Skalnego Szczytu CD. Wróblowej Gwiazdy
Przez całą ich rozmowę kołysała się z boku na bok, jednak na jego słowa stanęła w miejscu jak wryta. Momentalnie nastroszyła jej się sierść na ogonie i cicho fuknęła pod nosem, kierując gniewne spojrzenie w kompletnie nieznanym jej kierunku. Gdziekolwiek teraz nie znajdował się Jastrząb, miała ochotę powiesić go na pobliskiej gałęzi, a potem rzucić jego ciało na pożarcie wygłodniałym lisom.W głowie wręcz tworzyła jej się lista wszystkich pomysłów na to, co mogłaby mu zrobić.
Spięła się i ponownie skierowała swój wzrok na rozmówcę, by choć na moment skupić się na dyskusji, a nie zemście na pewnym osobniku. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić i nie wybuchnąć gniewem. Efekt był przeciwny od zamierzonego, bo tylko bardziej spotęgowała się jej złość.
- Kłamał - burknęła, napinając się mocniej ze zdenerwowania. - Bezczelny, mysi bobek kłamał.
Widziała, jak lider marszczy pysk ze zdziwienia. Nie skomentował tego, co powiedziała, bo sam musiał zdawać sobie sprawę, że uparta kocica nie przyzna się do tego wprost.
- Skało, ja naprawdę nie mam nic do tego, kogo kochasz, tylko proszę cię, byś podeszła do tego tematu rozsądniej. Po prostu uważaj na to, kim się otaczasz - ledwo to powiedział, a z jej gardła wydobył się krótki i niski warkot. Czuła, że jakkolwiek nie zaprzeczy, i tak wujek będzie pewny tego, co usłyszał od jej brata. Chęć wykręcenia mu łba wzrosła.
- Proszę, przestań. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest Płomień. Tak, tak, wiem, ma wady, widzę je. Nie podoba mi się, że czasami wykorzystuję innych by zrobili coś za nią, ale ja ją jeszcze naprawię! - miauknęła z zawziętością, jakby składała obietnicę i ceną za jej niedotrzymanie miałoby być życie. - Nie biorę przykładu z jej złych zachowań. Naprawdę uważam, że wysługiwanie się innymi jest paskudne. Prawdziwi wojownicy potrafią zrobić wszystko sami! - mówiąc to, delikatnie się uśmiechnęła. - No... może tylko czasami potrzebują pomocy innych. Dobrowolnej - doprecyzowała.
Przez chwilę trwali w milczeniu. Prawdopodobnie chwilowe opanowanie czarnej zamurowało Wróbla.
- Także... - odezwała się ponownie, chcąc oficjalnie zakończyć tę rozmowę. - Będę na siebie uważać, z kimkolwiek w bliższe relacje bym nie wchodziła. Poza tym, serio? Płonąca Waśń jest wyższej ligi, nie spojrzała by na mnie w bardziej romantyczny sposób - mruknęła, lekko rozbawiona, po czym odeszła.
Sama nie wiedziała, co czuła do tej krzykliwej szylkretki. Podziwiała ją, a o miłości nigdy nie myślała, więc nie zastanawiała się nigdy nad swoimi kandydatami na potencjalnych partnerów. Chciała dbać o swoją siłę, a nie zajmować się bliskimi, lub co gorsza - mieć kociaki i być uwięzioną na parę księżyców w tym ciasnym żłobku.
Potrząsnęła głową, odpychając od siebie tego typu myśli. Teraz musiała znaleźć brata i sprać mu zadek za rozpowiadanie fałszywych plotek na jej temat.
Nie potrafiła się cieszyć ze zwycięstwa nad przebytą chorobą, kiedy dookoła wciąż działo się tyle dziwnych rzeczy. Nie wspominając już o tym, iż pandemia czerwonego kaszlu dopadła ich klan po dosyć krwistym zgromadzeniu.
A ostatnie spotkanie nie miało wcale lepszego zakończenia. I choć w życiu wymieniła może kilka zdań z Lodowatą Łapą, tak widok stojącej w płomieniach kotki lekko nią wstrząsnął. Była zbyt słabą namiastką na wojownika, więc Gwiezdni postanowili jej się pozbyć? Wzdrygnęła się i przeleciała wzrokiem po aktualnie przebywających w obozie kotach. Atmosfera ostatnimi czasy była dosyć napięta. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę może się stać, toteż każdy spodziewał się najgorsze.
Dostrzegła wujka. Stał lekko zgarbiony, a na jego pysku dało się odnaleźć zmęczenie. W tym momencie Skalny Szczyt była dosyć wyrozumiała, bo zdawała sobie sprawę z masy obowiązków na jego barkach i troską o pobratymców.
Podeszła do niego pewnym krokiem i lekko uderzyła go w bok.
- Hej, hej! Jak tam? Starość nie radość, co nie? Życie leci, a ty się pewnie teraz nieustannie wszystkim zadręczasz - stwierdziła, obchodząc go dookoła. - Znajdziesz dla mnie chwilę czasu i pójdziemy na jakieś polowanie? Musisz wiedzieć, jak jedna z najlepszych wojowniczek twojego klanu świetnie poluje! Jestem pewna, że nie widziałeś mnie w akcji, a ja jestem super łowcą i żadna zwierzyna mi nie ucieknie - dodała, nie przestając się szczerzyć.
Ostatnio dookoła niej było zbyt wielu smutnych osobników, więc nadszedł czas, by to zmienić.
28 lipca 2021
Od Rozżarzonej Łapy (Rozżarzonego Płomienia)
Od Kózki
Od Rozżarzonej Łapy
Od Krzemienia
27 lipca 2021
Od Sigmy
- Witaj sąsiedzie! - zagaił wesoło, prostując się i prezentując pod najlepszym kątem. - Me imię Sigma, miło mi cię poznać!
Od Fałszywego Serca CD Zbożowego Pola
Zgromadzenie
Zwęglone Futro