— Rozumiem. — Tylko to jedno słowo opuściło jej gardło; pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co powiedzieć. Tak będzie lepiej. Musiało być lepiej. Szałwiowe Serce przestanie się na nią gniewać — a przynajmniej nie będzie dłużej cierpieć, myśląc o nich. A Czereśnia… Czereśnia nie będzie się z nią męczyć.
Jej wąsy drgnęły, gdy mocniejszy podmuch wiatru uderzył w jej bok. Przez chwilę w milczeniu obserwowała mordkę Czereśni, zanim znów przekrzywiła głowę, wlepiając wzrok w swoje łapy. To i tak musiało się tak skończyć. Zamrugała kilka razy, aby powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu. Delikatnie zmrużyła oczy i wstała.
— Wybacz, muszę już iść — przyznała i, rzuciwszy Czereśni ostatnie spojrzenie, w pośpiechu oddaliła się od kocicy. Czuła, że zostawiła coś bardzo ważnego tam, na polanie — coś, czego nigdy już nie odzyska.
─── ⋆⋅ ☾⋅⋆ ───
Tamtego wieczoru nie wróciła już do obozu; zamiast tego bez celu włóczyła się po rozległych terenach Klanu Nocy. Błoto zapadało się pod jej ciężarem, pozostawiając niewielkie wgłębienia tam, gdzie spoczęła łapa księżniczki, a chłód dotkliwie szczypał jej skórę. Za każdym razem, gdy chłodniejszy podmuch wiatru uderzał ją w pysk, miała wrażenie jakby jej nos miał zamienić się w sopel lodu — skóra na jej uszach była delikatnie zaróżowiona, oczy lekko zmrużone, załzawione — nie wiadomo, czy od zimna. Gdy tak snuła się przed siebie, a jej sylwetka majaczyła na tle lasu, napotkała te same, znajome oczy i ciemną sylwetkę, której nie spodziewała się spotkać w takim miejscu i o takiej porze. Możliwe, że gdyby nie jej obecny stan, nie zareagowałaby na niego tak spokojnie i tak ufnie.
Bez słowa usiadła obok niego — pysk zwieszony, oczy lekko zmrużone, pazury wbite w wilgotną glebę. Tak strasznie zawaliła. Jak mogła dalej nazywać się członkiem królewskiego rodu, skoro nie potrafiła zająć się własnym życiem? Była okropna.
Harpun przez chwilę patrzył na nią z ukosa — nie była w stanie stwierdzić, co chodziło po jego głowie, ale doceniała fakt, że nie zadawał jej żadnych zbędnych, głupich pytań. Przynajmniej póki co.
─── ⋆⋅ ☾⋅⋆ ───
Po śmierci Sterletowej Łuski i zaginięciu Czereśniowego Pocałunku
Słońce pięło się coraz wyżej na nieboskłonie; delikatna mgła niczym welon opinała tereny Klanu Nocy, a mżawka chłodziła pyski wojowników, sklejając i tak ich już przemoczoną sierść.
Czyhająca Murena strzepnęła ogonem, strząsając z niego kilka kropelek wody, po czym przeniosła wzrok na odległe pnie drzew. Poszukiwania Czereśniowego Pocałunku nie szły najlepiej. Kocica zniknęła bez śladu — na granicy nie odnaleźli niczego, co mogłoby wskazać na porwanie jej przez samotników.
— Może powinniśmy już wracać? — delikatnie zasugerowała Kuni Strumyczek, przekrzywiając łeb.
Murena posłała jej krótkie spojrzenie przez ramię, ale nic nie odpowiedziała.
U boku szylkretki stąpała Niezapominajkowa Łapa, a nieco z przodu szedł, z zadartą wysoko głową, Błękitna Laguna, który tym razem postanowił zabrać głos:
— Sprawdzimy jeszcze tę stronę granicy; wrócimy, jeśli nic nie znajdziemy — oznajmił chłodno.
Czyhająca Murena tylko zmrużyła oczy, lustrując okolicę wzrokiem.
W oddali słyszalny był szum wiatru i szelest liści, skutecznie zagłuszając dźwięki ich kroków.
Jeszcze przez pewien czas błąkali się przy granicy, ale już w połowie poszukiwań stracili nadzieję na odnalezienie Czereśniowego Pocałunku.
Na granicy nie odnaleźli żadnych śladów walki ani krwi; nic nie wskazywało na porwanie szylkretki, dlatego wkrótce Czyhająca Murena zaczęła zastanawiać się, czy Czereśnia z własnej woli nie opuściła Klanu Nocy. W końcu ostatnio zachowywała się strasznie dziwnie… Może postanowiła szukać szczęścia gdzie indziej? Serce ściskało ją na samą myśl.
Miała nadzieję, że była bezpieczna.
Koniec sesji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz