Słońce powoli znikało z pola widzenia, przynajmniej tak można było pomyśleć, ponieważ chmury zasłaniały całe niebo. Deszcz przestawał powoli padać, tworząc na polanie wielkie błoto. Ta pora Zielonych Liści była wyjątkowo deszczowa, czego Sówka bardzo nie lubiła. Znaczy, lubiła deszcz, ale miała dość wciąż mokrego futra.
- Robi się ciemno - powiedziała do siebie, bo dookoła nikogo już nie było. Opuściła głowę i spojrzała w ziemię. Tęskniła za Mniszkiem, po którym ślad zaginął, gdy tylko opuścił obóz. To był jej przyjaciel, można też powiedzieć, że jedyny w bardziej zbliżony do jej wieku. Jarząb powtarzała, że wróci, lecz Sówka każdego dnia traciła nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy kocura. A zawsze po tej tęsknocie przychodziła złość. Raz na Larwę, za ten atak, innym razem na tą ich Wszechmatkę, bo to ona wywołała atak, a jeszcze innym razem na Żbika i Mniszka, bo wzięli w tym udział i zostali wygnani... Tym razem celem gniewu Sówki był Agrest, za to, że ich wygnał. Mógł dać im drugą szansę, pozwolić zostać. Już chciała do niego pójść, zapytać czemu tak nie zrobił, ale przypomniało jej się, że jest już późno. Westchnęła więc tylko i poszła do legowiska.
***
Kolejny dzień przywitał ją patrolem, na który szła razem ze Ślimakiem i Łuską, która miała prowadzić. Gdy tylko wróciła, musiała iść na kolejny patrol, później coś innego i tak przez prawie cały dzień. To wyglądało, tak, jakby Agrest wiedział o tym, że chce do niego iść i skutecznie chciał jej to utrudnić. Sówka powoli miała tego dość. Kolejne zadania były tylko bardziej bezsensu. To był jej najtrudniejszy dzień, odkąd była zwiadowcą. W końcu dali jej spokój i zmęczona poszła do legowiska. Upadła na swoje posłanie i zakryła łapami pysk.
- Ciężki dzień? - zapytała Jarząb, zaglądając do legowiska.
- Straszny! - poskarżyła się czekoladowa i zaczęła opowiadać. Albinoska słuchała, siedząc obok córki i lekko kiwając głową.
- Też czasem tak mam - przyznała - Więc teraz odpocznij, przyda ci się chwila oddechu - powiedziała i po cichu wyszła. Sówka została w legowisku całkiem sama. Cisza z każdą sekundą zadawała jej więcej bólu. Nie lubiła siedzieć sama. A zwłaszcza po ataku na Agresta. Wtedy zawsze myślała o Żbiku, o Mniszku i o całej reszcie. To ją dobijało, więc starała się zawsze z kimś rozmawiać. Teraz było tak samo. Więc postanowiła iść do lidera, nie obchodziło ją to, że jest strasznie zmęczona. Wstała chwiejnie i poszła do jego legowiska. Zajrzała do środka, lecz Bicolora tam nie było, więc usiadła przed jego legowiskiem i cierpliwe zaczęła czekanie.
***
Agrest pojawił się późnym popołudniem w swoim legowisku, więc Sówka od razu do niego poszła. Zajrzała do środka i zapytała, czy może wejść. Bicolor się zgodził. Sówka przekroczyła próg legowiska i spojrzała na siedzącego na posłaniu Agresta.
- Czemu ich wygnałeś? - zapytała prosto z mostu. Agrest nie wyglądał na to, że zrozumiał, o co jej chodzi, więc postanowiła wyjaśnić.
- Larwa zrobił rewolucje... - zaczęła a wyraz twarzy lidera od razu się zmienił - Wygnałeś kilka kotów, w tym mojego ojca, Żbika i Mniszka, mojego przyjaciela. Teraz wiesz? - zapytała, ostrzej niż zamierzała. Kocur tylko pokiwał głową, nie odzywając się.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała - Czemu ich wygnałeś? Mój ojciec przez to zginął, a po Mniszku zaginął ślad! Dlaczego?
Nastała chwila ciszy, przerywana tylko spadającymi kroplami deszczu.
<Agrest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz