— Nie mów tak na mnie. Mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś przemówić Aksamitnej Gwiazdeczce do rozumu? To się zamienia w jakieś szaleństwo. Rozumiem, ze ją kochasz i chcesz, żeby była szczęśliwa. Ale przypominam, że kochasz też mnie i moje rodzeństwo, a jeśli zginiemy, bo jakiś klan nas zaatakuje? Z powodu tego, że mamy takie imiona i taką politykę? Widziałeś, co zrobiła na zgromadzeniu. To była skrajna głupota. Musisz jej coś powiedzieć. To też dla jej własnego dobra. Jeśli klan się zbuntuje, może znaleźć się w niebezpieczeństwie. Niech zniesie te imiona i zasady. Jeśli chce się tak zachowywać, może zająć pozycję protektora. Proszę tato. Martwię się o nią — miauknęła Uroczy Księżycuś patrząc mu w oczy.
Skrzywił pysk, ponieważ nie za bardzo chciał rozmawiać na ten temat. Córka chyba nie wiedziała, że nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Chociaż zgadzał się z nią, jej słowami i tym, że byli narażeni na poważne niebezpieczeństwo, ponieważ Klan Klifu został ośmieszony na zgromadzeniu, to... To niestety nie mógł się sprzeczać z decyzją liderki. Na dodatek potwierdził, że ten ustrój jest zbawienny przed wszystkimi klanami, co pokazywało każdemu, że popierał to wszystko.
— Wybacz, ale niestety nie dam rady. Odkąd twoja matka została liderką, nie mam prawa mówić jej co ma robić. I nie robię tego ze względu na miłość do niej — westchnął. — Ja... Nie urodziłem się w Klanie Klifu. Byłem samotnikiem, zostałem wychowany inaczej niż wy. To życie, które masz to wielki dar. Tam gdzie ja dorastałem, śmierć dmuchała mi w kark, będąc wciąż przy mnie. Nauczono mnie nie sprzeciwiać się rozkazom. Nie jestem w stanie uświadomić twej matki, co do jej błędów, chyba że poprosi o radę.
— Na pewno możesz! To proste. Ona jest w końcu twoją partnerką, nie kimś obcym. Wystarczy, że z nią porozmawiasz — nalegała.
Pokręcił głową, czując jak ta stara się na niego naprzeć i zmienić jego zdanie. Jakby to było takie proste... Kotka nie wiedziała tego co on. Nie przeżyła piekła, po którym co noc śniły mu się koszmary. Problem nie leżał w tym, czy mógł, czy nie mógł, a w jego psychice. Była zniszczona. Nie dało się odbudować czegoś, co było roztrzaskane w drobny mak.
— Dla mnie to nie jest proste! — uniósł głos, zaraz się poprawiając. Nie chciał przestraszyć wszak córki. — Wybacz. Nie naciskaj na mnie. Nie jestem w stanie sprzeciwić się liderowi. Jeżeli chcesz zmian musisz sama wziąć sprawy we własne łapy i ją do tego przekonać. Ja nie dam rady. Nie jestem w stanie. Szkolono mnie od kocięctwa do służby. Mój umysł nie potrafi przełamać tej blokady, w którą we mnie zaszczepiono. Prędzej skocze z klifu niż zadziałam wbrew rozkazom — to powiedziawszy odszedł, chcąc się ulotnić niczym tchórz, by nie widzieć zawodu w jej oczach, nie słyszeć jej kolejnych słów, które łamałyby mu serce.
<Księżyc?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz