- Zaczekaj!- krzyknęła powoli wstając na łapy. Pamiętała co się stało wtedy podczas zgromadzenia. Teraz, dwa dni po tym, wciąż odczuwała skutki. Nie był to sam specyfik, również niewyspanie oraz głód. Podczas jako-takiego polowania, po prostu padła. Na ziemię, wprost zachwycając się swoją nowo nabytą wiedzą, że jednak koty mają więcej mięśni niż myślała. Ból odczuwała do tej pory, nawet ten, kiedy zepchnęli ją do dołu. A w ustach czuła tą wodę oraz wstyd. Miała ochotę uciec od wszystkiego, zamknąć się sama w czterech ścianach, bez nikogo, bez dalszego skrępowania. To nie było takie proste. Musiała dojść do domu, tam spróbować znaleźć coś jadalnego. Cokolwiek, byle zdatnego do jedzenia. Nie musiało być dobre. Chciała po prostu przestać czuć tych skrętów brzucha. Mogła dokładać dalej do szali, ale już dawno przeciążyła złość i rozpacz. Wszelkie pozytywy pozostawiła za sobą, ostatnim z nich było przyjście Ryjówki. Podziwiała kotkę, była szczęśliwa, że przy niej była choć dała się skompromitować. Kiedyś było jej trudno zdobyć się na bycie towarzyskim, a tu co? Wręcz uwielbiała spędzać z nią czas. Nie wiedziała tylko, czy tortie się to podobało. Raczej nie, z tego co widziała, ale… Dlaczego tu by stała? Dlaczego… By się nią… Opiekowała? Bo jak inaczej nazwać to jakże dziwne zachowanie?
- Chodź no! J-ja wytłumaczę!- miauknęła (albo jęknęła) rozpaczliwie, próbując pozbierać się do kupy. Chwiała się na cienkich nogach, ledwo co wstała to już znowu leżała. Jeszcze raz ponowiła starania i tym razem już była przy sfrustrowanej szylkretce.
- Co niby wytłumaczysz? Naćpałaś się kocimiętki debilu, co jest tłumaczyć?- już całkowicie zirytowana Ryjówka, prychnęła jej prosto w pysk. Skuliła się delikatnie.
- Przepraszam… Byłam bezmyślna, a-ale… Wybacz mi no!- głośniej dodała. Patrzyła prosto w ślepia towarzyszki. W jej brązowych oczach zabłysły iskierki. U koleżanki, która też posiadała patrzałki koloru kory, nie było widać niczego. Zawsze trudno jej było określić wyraz pyska samotniczki. Teraz starała się najwyraźniej opanować. Mogła z dumą przyznać, Ryjówka miała stalowe nerwy. Pewnie odpowie jej spokojniej niż wcześniej. W końcu, te jakże piękne słowa były prawdą.
- Idę. Po prostu idę- już zdecydowanie ciszej powiedziała kotka, po czym ostentacyjnie się obróciła. Skierowała łapy w stronę przeciwną niż ona powinna obrać.
- Pa! Mam nadzieję, że…- pożegnała się Nocne Pióro, lecz przerwała. Czekoladowa tortie biegła dalej i dalej. Nawet się nie obróciła.
- Jeszcze się kiedyś spotkamy…- wyszeptała ze skruchą czarno-biała płaszcząc uszy. Westchnęła ciężko. Co ona sobie myślała? Kontakty z innymi najwyraźniej jej się nie udawały. Powoli powłócząc łapami, ruszyła ku miejscu, gdzie miała nadzieję, że był jej dom. Ale to wciąż nie był jej prawdziwy. Tylko przystanek. W drodze do końca.
- Co niby wytłumaczysz? Naćpałaś się kocimiętki debilu, co jest tłumaczyć?- już całkowicie zirytowana Ryjówka, prychnęła jej prosto w pysk. Skuliła się delikatnie.
- Przepraszam… Byłam bezmyślna, a-ale… Wybacz mi no!- głośniej dodała. Patrzyła prosto w ślepia towarzyszki. W jej brązowych oczach zabłysły iskierki. U koleżanki, która też posiadała patrzałki koloru kory, nie było widać niczego. Zawsze trudno jej było określić wyraz pyska samotniczki. Teraz starała się najwyraźniej opanować. Mogła z dumą przyznać, Ryjówka miała stalowe nerwy. Pewnie odpowie jej spokojniej niż wcześniej. W końcu, te jakże piękne słowa były prawdą.
- Idę. Po prostu idę- już zdecydowanie ciszej powiedziała kotka, po czym ostentacyjnie się obróciła. Skierowała łapy w stronę przeciwną niż ona powinna obrać.
- Pa! Mam nadzieję, że…- pożegnała się Nocne Pióro, lecz przerwała. Czekoladowa tortie biegła dalej i dalej. Nawet się nie obróciła.
- Jeszcze się kiedyś spotkamy…- wyszeptała ze skruchą czarno-biała płaszcząc uszy. Westchnęła ciężko. Co ona sobie myślała? Kontakty z innymi najwyraźniej jej się nie udawały. Powoli powłócząc łapami, ruszyła ku miejscu, gdzie miała nadzieję, że był jej dom. Ale to wciąż nie był jej prawdziwy. Tylko przystanek. W drodze do końca.
***
przed wycieczką Ryjówki do ol
Uśmiechnęła się delikatnie, z triumfem dzierżąc w pysku mysz. Chyba ze wszystkich sezonów, najbardziej lubiła Porę Opadających Liści. Było wciąż trochę zwierzyny, a pogoda zniewalająca. Kiedy korony drzew przybierały ciepłe odcienie, świat nagle stawał się taki magiczny. Nigdy o tym nie myślała, ale teraz podczas polowania, zdała sobie sprawę jak jest pięknie. Niesamowicie. A ta magia przyciągnęła jeszcze Ryjówkę! Poczuła jej zapach niedaleko krzaka dwa lisie ogony dalej. Obecnie szła za jej zapachem, obserwując otoczenie ze zmysłami w gotowości. Miała nadzieję, że nie zrobi coś źle. Dawno jej nie widziała, ten lekki “spór” wciąż nie został zakończony. Szczęście najwyraźniej sprzyjało na każdym kroku, bo tuż za krzakiem zauważyła tortie, dzierżącą swoją zdobycz, gołębia. Odetchnęła z ulgą. Nie umarła! Nie zniknęła! Tylko była tutaj!
- Hej… Co u ciebie? Dawno nie widziałam cię w tych stronach- zaczęła cichutko, podchodząc zestresowana do kotki.
- Hej… Co u ciebie? Dawno nie widziałam cię w tych stronach- zaczęła cichutko, podchodząc zestresowana do kotki.
<Ryjówko? Sry że tak późno >.<>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz