*zimą*
Kocur położył uszy. Gorzej nie mógł trafić. Nie dość, że znów wpadł na tą wredną kotkę to jeszcze teraz Szalony Dwunożny. To się nazywał pech. Ciarki przeszły po jego grzbiecie. Nie chciał umierać. Na samą myśl o tym, że niebezpieczny osobnik mógłby zrobić to samo co jego kuzynce Kalinkowej Łapie serce zaczęło mu szybciej bić.
— Tak. — odpowiedział kotce szeptem. — Nawet nie myśl o ucieczce. Ma kij strzelający kamieniami, który zabije cię w uderzenie serca.
Samotniczka zmarszczyła brwi.
— Coś takiego nie może istnieć.
— Tak. — odpowiedział kotce szeptem. — Nawet nie myśl o ucieczce. Ma kij strzelający kamieniami, który zabije cię w uderzenie serca.
Samotniczka zmarszczyła brwi.
— Coś takiego nie może istnieć.
Mysi Krok skrzywił pysk.
— To leć się przekonać.
Kotka syknęła, ale Myszek wbił wzrok w sylwetkę Dwunoga. Człowiek kręcił się koło płotu zupełnie jakby czegoś szukał. Wojownik nie widział z tej odległości wyrazu jego pyska. Może i lepiej, że nie widział szaleństwa malującego się na twarzy Dwunoga. Odruchowo przywarł do kotki. Samotniczka już chciała rzucić jakąś zgryźliwą uwagą, ale Mysi Krok ją wyprzedził.
— Idzie w naszą stronę. — miauknął przerażony.
Czuł jak łapy mu drżą. Serce gnało jak szalone, a wszystko kazało mu uciekać. Miał szansę. Mógł odwrócić uwagę Dwunoga od siebie samotniczką i uciec bezpiecznie do klanu. Westchnął cicho, odrzucając tą myśl. W śniegu obydwoje byli tak samo widoczni. Po raz pierwszy pożałował, że nie wygląda jak Zimorodkowy Blask. Z jego futrem już dawno mógłby się bezpiecznie oddalić.
— Rozdzielmy się. Ja pobiegnę tam, a ty tam. — mruknęła stanowczo Ryjówka.
Mysi Krok pokręcił energicznie łbem.
— Swoim kijem z kamieniami zabije nas obu bez problemu. — skłamał, nie chcąc robić za przynętę.
— Ja nie dam się mu postrzelić. Nie wiem jak ty. — stwierdziła kotka.
Niezrozumiały krzyk rozległ się. Obydwa koty zjeżone przeniosły wzrok w jego stronę. Pojawił się drugi Dwunożny. Mniejszy, kolorowy. Jego futro przywodziło na myśl Myszkowi kwitnące chabry. Skoczył na Szalonego Dwunoga, piszcząc. Starszy osobnik zajął się młodym, odchodząc od drzewa, za którym kryły się koty. Myszek odetchnął z ulgą. Samotniczce też widocznie ulżyło.
— Myślisz, że to jego młode? — wyrwało się mu, spoglądając na tamtą dwójkę.
— Pachnie śmiercią. Takie stare osobniki się nie rozmnażają. — prychnęła kotka, jakby to było coś oczywistego.
Mysi Krok położył uszy. Nie skupił się na zapachu Dwunoga. Wstał powoli i otrzepał sierść z śniegu.
— Nie do zobaczenia nigdy. — mruknął pospiesznie do kotki, udając się w swoją stronę.
— To leć się przekonać.
Kotka syknęła, ale Myszek wbił wzrok w sylwetkę Dwunoga. Człowiek kręcił się koło płotu zupełnie jakby czegoś szukał. Wojownik nie widział z tej odległości wyrazu jego pyska. Może i lepiej, że nie widział szaleństwa malującego się na twarzy Dwunoga. Odruchowo przywarł do kotki. Samotniczka już chciała rzucić jakąś zgryźliwą uwagą, ale Mysi Krok ją wyprzedził.
— Idzie w naszą stronę. — miauknął przerażony.
Czuł jak łapy mu drżą. Serce gnało jak szalone, a wszystko kazało mu uciekać. Miał szansę. Mógł odwrócić uwagę Dwunoga od siebie samotniczką i uciec bezpiecznie do klanu. Westchnął cicho, odrzucając tą myśl. W śniegu obydwoje byli tak samo widoczni. Po raz pierwszy pożałował, że nie wygląda jak Zimorodkowy Blask. Z jego futrem już dawno mógłby się bezpiecznie oddalić.
— Rozdzielmy się. Ja pobiegnę tam, a ty tam. — mruknęła stanowczo Ryjówka.
Mysi Krok pokręcił energicznie łbem.
— Swoim kijem z kamieniami zabije nas obu bez problemu. — skłamał, nie chcąc robić za przynętę.
— Ja nie dam się mu postrzelić. Nie wiem jak ty. — stwierdziła kotka.
Niezrozumiały krzyk rozległ się. Obydwa koty zjeżone przeniosły wzrok w jego stronę. Pojawił się drugi Dwunożny. Mniejszy, kolorowy. Jego futro przywodziło na myśl Myszkowi kwitnące chabry. Skoczył na Szalonego Dwunoga, piszcząc. Starszy osobnik zajął się młodym, odchodząc od drzewa, za którym kryły się koty. Myszek odetchnął z ulgą. Samotniczce też widocznie ulżyło.
— Myślisz, że to jego młode? — wyrwało się mu, spoglądając na tamtą dwójkę.
— Pachnie śmiercią. Takie stare osobniki się nie rozmnażają. — prychnęła kotka, jakby to było coś oczywistego.
Mysi Krok położył uszy. Nie skupił się na zapachu Dwunoga. Wstał powoli i otrzepał sierść z śniegu.
— Nie do zobaczenia nigdy. — mruknął pospiesznie do kotki, udając się w swoją stronę.
<Ryjówka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz