Siedział świeżo po mianowaniu, rozglądając się po obozie. Wiedział, że musi przemilczeć całą noc. Podniósł wzrok na niebo, kilka chmur układało się w różne kształty. Pierwsza wyglądała jak kawka bez skrzydeł, druga jak patyk połamany, przy trzecim zastanowił się. W końcu przypomniało mu to kilka rzeczy, od trawy do węża albo ogona. Zdecydował się, że chmura wygląda jak ogon tylko taki zjeżony. Usłyszał nagle podejrzany dźwięk. Rozejrzał się od razu przerażony, sierść zjeżyła mu się na karku i ogonie. Wziął szybko oddech. Po chwili jego niebieskie ślepia zaobserwowały ptaka. Wypuścił powietrze z pyska. Teraz zostało mu tylko przeżyć do rana.
***
Kocur otworzył oczy padnięty. Nie mógł się przyzwyczaić dalej do bycia wojownikiem. Całą ostatnią noc pilnował obozu, by wszystko było dobrze po mianowaniu. Najbardziej się martwił, że zaśnie podczas czuwania, nie stało się to na szczęście. Chyba nie darowałby sobie, gdyby nie czuwał w pełni. Podniósł się z leżenia, oddychając spokojnie, nie musiał się już denerwować, że niezostanie mianowany. Teraz pojawił się kolejny strach, strach, że zostanie cofnięty do rangi ucznia. Cofnięty tak jak Śnieżna Łapa. Przecież taka rzecz mogła się każdemu wydarzyć. Poczuł ból w brzuchu. Głód. Ta myśl przeszła mu przez głowę. Wstał w pełni i wyszedł niepewnie. Zmrużył oczy, gdy promyki słońca padły mu na głowę. Musiał się zatrzymać, by przywyknąć do światła. Rozejrzał się niepewnie po dłuższej chwili, widział Zadymiony Pysk jedzącą ptaka, Pląsającego Wiesiołka, który czyścił swoją burą sierść. Popatrzył przypadkiem na Muchomorową Cętkę liżącego się ze Srebrną Grzywą, gdy tylko to zauważył odwrócił wzrok. Nie czuł się wygodnie jak patrzył na liżące się pary. Przeciągnął się szybko i zaczął iść niepewnie do sterty zwierzyny. Mógł wreszcie jeść bez pozwolenia, było to dla niego ogromne szczęście. Poczuł trochę większą wolność. Podszedł bardzo niepewnie do sterty. Chciał wziąć drozda nawet się oblizał lekko na myśl o nim. Wziął go, jednak poczuł, jak uderza w kogoś łeb. Zrobił bardzo szybko krok w tył, mrużąc oczy.
– Przepraszam-m. – mruknął przerażony. Bał się, że zrobił komuś krzywdę. Dopiero po chwili odważył się spojrzeć w kogo uderzył. Zobaczył przed sobą Bluszczową Łapę. – Napraw-dę-ę przepraszam-am, weź-ź tego-o ptaka-a. Wezmę-ę inne-ego ptaka-a czy-y zwi-erzyn-e.
<Bluszczowa Łapa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz