Liznęła kocurka w jego mały łebek. Poczuła, jak malec przytula się do niej jeszcze mocniej.
Mimo wszystkiego, co się stało, kociaki były najlepszym, co spotkało ją w życiu. Ich miłość, na którą niczym sobie nie zasłużyła, każdy ich uśmiech i mocniejsze wtulenie się w jej futro. Nigdy nie sądziła, że stanie się dla kogoś całym światem. Dla nich była. I starała się ich nie zawieść.
Kochała każde z nich. Mleczyk był grzeczny i nigdy nie sprawiał problemów. Cieszyła się za każdym razem, gdy przychodził do niej, przytulał i zadawał mnóstwo pytań. Nawet jeśli czasem nie miała do niego siły przez tę niezaspokojoną ciekawość. Nagrodą za jej trud był każdy promienny uśmiech malucha.
Lodowatka co rusz testowała jej cierpliwość. Była małą kulką energii, wesołą i pełną pomysłów. Czasami bardzo złych, doprowadzających rodzicielkę do białej gorączki. Ale kochała ją i była gotowa bronić przed każdym, kto chciałby powiedzieć o niej złe słowo.
Rozkwit zawsze potrafiła rozbroić ją wygłaszanymi mentorskim tonem mądrościami. Garnęła się do wiedzy i do dorosłych, miała szansę pewnego dnia zostać jedną z lepszych wojowniczek i Jastrzębi Podmuch będzie ją w tym wspierała. Nawet jeśli czasem mała wbijała jej tym cienkim głosikiem szpilę.
- Wiesz, że to po to, żebyś był bezpieczny - miauknęła, przytulając synka. Jej myśli momentalnie poszybowały w stronę Borsuk i kocica mimowolnie nastroszyła futro. - Jesteś jeszcze za mały, żeby sobie poradzić. Ale obiecuję, że jak trochę urośniesz, zabiorę cię na wycieczkę po obozie, dobrze?
<Mleczyku? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz