Powietrze było okropnie gęste, a nawierzchnia ziemi osuwała się w błoto pod naciskiem kocich łap. Kamienna Łapa lubiła porę opadających liści mimo deszczów. Świat był podczas niej złocisty i ponury.
Rano Zwęglone Futro czekał na nią przy polanie blisko obozu. Gdy uczennica do niego dołączyła, wyglądał bardziej kiepsko, niż zazwyczaj.
-Zły dzień? - spytała Kamienna Łapa, bardziej z tradycji, niż, że cokolwiek ją to obchodzi.
- Każdy dzień będzie zły, jeśli budząc się, usłyszę pomruki zniesmaczenia i gorzkie rozkazy od rudych wojowników.
Kamienna Łapa odwróciła szybko głowę. Czy ten szczurzy pysk może się jej nie spowiadać?
- Tylko się nie popłacz - warknęła w końcu. - Nie chcę chodzić z mentorem, który głowę zwiesza nisko.
Zwęglone Futro obrócił do niej głowę i uniósł hardo brodę.
- Lepiej - skomentowała.
Ale ta pozycja nie utrzymała się na długo. Mentor z pewnością zatopił się już w swoich własnych myślach.
W końcu Zwęglone Futro spojrzał jej w oczy.
- Co byś zrobiła, gdybyś została powołana przez Piaskową Gwiazdę, aby zawiadomić klan o ataku? - spytał.
- Przez Piaskową Gwiazdę? - prychnęła czarna.- Nic. Niech ta idiotyczna ropucha sama wypełnia swoje rozkazy.
Zwęglone Futro podniósł na nią wzrok.
- I to jest właśnie twoja wada, Kamienna Łapo.
Kamienna Łapa spojrzała na niego pytająco, więc Zwęglone Futro kontynuował.
- Nie potrafisz wypełniać rozkazów bez słowa protestu. Jeśli przywódca daje polecenie, prawdziwy wojownik wykonuje je. Nieistotne, czy lubi lidera, czy też nie. Wiem, że jesteś ambitną kotką, wyjątkowo bystrą i zdolną, ale nie zdobędziesz szacunku, jeśli sama nie będziesz go okazywała.
Kamienna Łapa poczuła się głupio. Powinna zwracać większą uwagę na szacunek, dobrze to wiedziała. Ale nie chciała przyznawać się do winy.
- Dzień, w którym wypełnię rozkaz Piaskowej Gwiazdy będzie dniem, w którym będziesz przychodził do mnie z uśmiechem na tym swoim brzydkim pysku.
Zwęglone Futro rozdziawił usta w szerokim uśmiechu, ale zaraz je zamknął.
- Nie dasz się przekonać - westchnął. - Zrozumiesz, jak będziesz dorosła.
- Może przejdźmy do szkolenia? - warknęła ze zniecierpliwieniem.
- Dziś poćwiczymy walkę i wykorzystywanie różnych cech do przewagi - oznajmił mentor. - Gotowa?
- Ja miałabym nie być gotowa? - syknęła.
Ustawiła się naprzeciw mentora. Zwęglone Futro skoczył pierwszy. Zazwyczaj to Kamienna Łapa atakowała pierwsza, i to za poleceniem mentora, więc ruch ten był niespodziewany. Szybko przeturlała się po gładkiej trawie i odbiła od ziemi w stronę kocura. Szybka prędkość zbiła go z nóg, a kotka wykorzystała szansę na przybicie go do ziemi. Stała na jego brzuchu, jednak mentor odepchnął ją tylnymi łapami. Nie zdążyła obrócić się na cztery łapy, nim padła na ziemię . Zwęglone Futro ją dogonił, ale kotka prześlizgnęła się pomiędzy jego nogami i naparła na jego brzuch. Nawet bez pazurów to musiało boleć. Zwęglone Futro odskoczył do tyłu, a czarna uczennica odbiła się mocno od ziemi, obróciła w powietrzu, a ciężar spadania zrobił swoje.
- Zejdź już ze mnie - polecił.
- Wtedy mnie zaatakujesz, tępy szczurze! - warknęła uczennica.
- Prędzej cię z siebie zrzucę - burknął. Wstał, a Kamienna Łapa nie zdążyła nawet zaprotestować, nim spadła z niego na mokrą trawę.
Zwęglone Futro widząc ją w takim stanie, zabełkotał cichym śmiechem.
- Zamknij jadaczkę - mruknęła Kamienna Łapa, jednak jej samej chichot rozrywał pierś.
***
Gdy księżyc powoli wschodził, zaczęła padać nieprzyjemna mżawka. Uczennica wzdrygała się za każdym razem, gdy drobna kropelka wody osiadała na jej krótkim futrze. Ćwiczyła długo walkę ze Zwęglonym Futrem. W miarę, jak ćwiczyli, wychodziło jej to coraz lepiej. Po szkoleniu trochę zapolowali, udało jej się złapać jednego królika. Gdy wracali już do obozu, natknęli się na Wiewiórczego Pazura. Rudy wojownik łypnął wrogo w stronę Kamiennej Łapy.
- Czemu wracasz do obozu tylko z jednym łupem? - spytał.
- Czemu mam ci to mówić? - odparła uczennica wyzywająco.
- Bo jestem wojownikiem? - podsunął. - Zmykajcie przynieść więcej zwierzyny. To nie wykarmi klanu.
- Chciałeś powiedzieć "to nie wykarmi rudzielców" - warknęła Kamienna Łapa i odwróciła się na pięcie.
Z Wiewiórczym Pazurem jest niewiarygodnie ciężko. Rudy wojownik nigdy nie zapomni potyczki na polanie, gdy uczennica pozwoliła sobie na zbyt wiele. Ale Kamienna Łapa się go nie bała. To tylko durne oczko w głowie liderki.
Gdy razem ze Zwęglonym Futrem złapała więcej zwierzyny, dopiero wtedy mentor podniósł głos.
- Wiesz, Kamienna Łapo, nie powinnaś tak robić - powiedział stanowczo. - To ściągnie na ciebie wiele kłopotów. I nie tylko na ciebie. Jak myślisz, co pomyśli sobie Świerszczowy Skok, gdy usłyszy plotki o tym, co wyczynia jego córka? Albo Orlikowy Szept; myślisz, że chciałby słyszeć, że jego wnuczka podnosi głos na rudego wojownika?
Kamienna Łapa uderzyła ogonem z gniewu.
- Nie pozwolę na to, by mi rozkazywał.
- Kamienna Łapo, przypomnij sobie, co mówiłem ci na szkoleniu - naciskał ciemny kocur. - Nawet, gdyby nie-rude koty nie były szykanowane, uczeń ma obowiązek wypełniać polecenia wojownika.
- Jasne, wiem! - warknęła Kamienna Łapa. - Nie musisz mi tego powtarzać .
- Po prostu odpocznij - polecił Zwęglone Futro. - I nie denerwuj się tak.
Kamienna Łapa odwróciła się i odeszła, potrącając przypadkiem jakiegoś klanowicza, ale nie zastanawiała się nawet, jakiego. Weszła do legowiska uczniów i w ciszy pozwoliła sobie odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz