dawno temu
- No...no bio te roślinki sią dziwne. No bio dliaczego zwykła tlawka potlafi kiomuś pomóc? - zapytał się kociak, który wszedł do jego legowiska.
Bursztynowa Łapa poruszył wibrysami, przyglądając się młodszemu od siebie. Kulka z ogromnymi, ciekawskimi oczami, w dodatku u niego. U NIEGO. U medyka, a nie jakiegoś wojownika, machającego pazurami bez żadnego namyślunku.
Przygarnął do siebie malca ogonem. Ktoś musiał mu wytłumaczyć, o co chodzi z tymi roślinkami. Kremowy to zrobi, pokaże małemu roślinną stronę mocy, zaszczepi w nim szacunek do leczących. Zostanie takim… mentorem?
Na myśl o mentorowaniu uczeń zaśmiał się delikatnie.
- Oj, mały, mały. Roślinki są MAGICZNE, a nie DZIWNE. Przekonasz się. Wiesz, słońce… - mówił ciągiem Bursztynowa Łapa -… natura, to nie tylko kwiatki i drzewka, to coś… o wiele większego i… lepszego.
Mniej więcej teraz
Zioła – tylko ich zapachu pragnął.
Pragnął zanurzyć nos w kwiaty, rośliny i napawać się ich zapachem wraz ze swoim uczniem.
Widział swoje kremowe futro. Żółte i zadbane, puszyste, łączące się w jedno z zielenią przyrody.
Sen był piękny, a pierwsze promienie słońca od razu obudziły młodego asystenta medyka.
Bursztynowy Pył poderwał się na cztery łapy, biorąc głęboki wdech. Zaśmiał się głośno, budząc Firletkowy Płatek. Główna medyczka przewróciła się na drugi bok, mając swojego dawnego podopiecznego w głębokim poważaniu, bo przyzwyczaiła się do specyficznego ego syna Rumiankowej Pręgi.
- Witaj piękny świecie! - miauknął patrząc na złotawy odcień nieba. - Witaj, kochana Firletko! Później cię tam wytulam, że sam Klan Gwiazdy będzie chciał się przyłączyć do przytulania! - dodał do odpływającej ponownie w świat snów kotki. Niczym nieskrępowany kocur, z pozytywnymi myślami i wibrysami drżącymi od nadmiaru energii, podbił od razu do swojego ucznia, Bluszczowej Łapy. - Skarbeńku! Wstajemy! Kto rano nie wstaje, temu piorun się daje! - powiedział prawie tuż nad uszami młodszego. - Przed nami dzień pełen przygód iiii… zgadnij czego! Tak! Nauki!
Bursztynowy Pył nadawał cały czas, nie chcąc zamknąć pyska. Mało brakowało, aby poleciał do Lwiej Gwiazdy i zaczął mu prawić litanię motywacyjnych tekstów. Posiadał jednak ucznia i to jego wolał wyszkolić. Nie wedle surowych, stanowczych, nudnych zasad typowej nauki. JEGO podopieczni będą się uczyć poprzez zabawę, odkrycia, masę, masę, masę niesamowitych rzeczy. Sama mówiona teoria nie zastąpi praktyki, ta lepiej zakorzeni się w głowie każdego kota.
- Dobrze… Zacznijmy od konkretów… jak poradzisz sobie z ugryzieniem szczura? Minuta na myślenie, później odpytywanko! - powiedział Bursztynowy Pył. Mała kartkóweczka nikomu nigdy nie zaszkodziła?
<Bluszczyku? Wybacz, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz