Niezapominajka wcięło.
Dosłownie.
Upadł na ziemie. Zadem zarył o ziemię. Spoglądał z niedowierzeniem na siostrę.
— Orzechowy Zmierzchu, takie żarty nie są śmieszne... — miauknął, nadal wpatrując się w kotkę.
Kotka odwróciła wzrok.
— Ja... nie żartuję.
Niezapominajek pokręcił łbem. Nie. To nie mogła być prawda. Jego siostra... Jego ukochana siostra. Cicha, dbająca o bliskich, nietracąca mimo wszystko nadziei... To nie mogła być prawda. Van w to nie wierzył. Nie potrafił. Nie umiał wyobrazić sobie kotki poplamionej krwią. Zabijającej bez zawahania kogoś.
— ...Czemu...? — wydusił w końcu.
Kotka okryła się ogonem. Szczelnie. Wzrokiem uciekła gdzieś daleko. Siedziała cała spięta. Jej ślipia rozbiegane chciały uciec gdzieś. Z daleka od niego i wszystkich.
Kotka okryła się ogonem. Szczelnie. Wzrokiem uciekła gdzieś daleko. Siedziała cała spięta. Jej ślipia rozbiegane chciały uciec gdzieś. Z daleka od niego i wszystkich.
— O-on zabił m-mamę. — miauknęła żałośnie z łzami w ślipiach.
Niezapominajek skamieniał.
— To nie powód! — krzyknął. — P-przecież... p-przecież... on też miał rodzinę.
Orzechowy Zmierzch nie odpowiedziała. Siedziała jedynie, wpatrując się w jakiś punkt. Van spuścił wzrok.
— Jesionowa Gwiazda... wie? — zapytał nagle., zerkając na siostrę.
Kotka przełknęła ciężko ślinę.
— Nie.
Niezapominajek już otworzył pysk, ale Orzechowy Zmierzch go wyprzedziła.
— W-wygnałby m-mnie. A-albo z-zabił. — miauknęła przerażona.
Uczeń zrobił krok w tył.
— Nie. To niemożliwe.
Siostra uśmiechnęła się smutno. Przez łzy.
— M-myślisz, że p-pozwoliłby o-od t-tak żyć m-m-morderczyni w k-k-klanie? Jakby nic się nie s-s-stało? — załkała. — J-jedyne co m-mogę zrobić t-to to ukrywać.
— Nie. Nie. Na pewno jest inne wyjście. — miauknął Niezapominajkowa Łapa. — Musi być. Jak mu powiesz na pewno potraktuje cię lepiej. Na pewno w końcu ci wybaczy. Na pewno to będzie lepsze rozwiązanie. — powtarzał siostrze.
Kotka jedynie kręciła łbem.
— Niezapominajku, proszę. Z-zapomnij o t-tej r-rozmowie. — miauknęła lichym głosem kotka. — Proszę.
* * *
Niezapominajkowy Sen nie spodziewał się, że tak wszystko się potoczy. Ciąża kotki z Jabłkową Bryzą wydawała się kiedyś nadejść, ale teraz? Tak szybko. Nie sądził, że zostanie wujkiem w tak młodym wieku. Sytuacja w klanie nadal była napięta. Niektóre koty spoglądały na Orzech z pogardą. Inne potrafiły zepsuć "niechcący" jakiś wał.
Szylkretka pracowała ciężko. Nawet nie zauważyła jak do niej podszedł. Usiadł za grzbietem kotki. W pysku miał wróbla i parę stokrotek, które ledwo przeżyły panującą pogodę.
— Orzechu...?
Kotka zapracowana nawet się nie odwróciła. Lekko dotknął ją łapą.
— Orzechu...? — spotkawszy się z zaskoczonym spojrzeniem siostry, uśmiechnął się lekko do niej. —Odpocznij uderzenie serca.
Przesunął w jej stronę wróbla.
<Orzech? jak coś to pisz jeśli coś do poprawy>
Szylkretka pracowała ciężko. Nawet nie zauważyła jak do niej podszedł. Usiadł za grzbietem kotki. W pysku miał wróbla i parę stokrotek, które ledwo przeżyły panującą pogodę.
— Orzechu...?
Kotka zapracowana nawet się nie odwróciła. Lekko dotknął ją łapą.
— Orzechu...? — spotkawszy się z zaskoczonym spojrzeniem siostry, uśmiechnął się lekko do niej. —Odpocznij uderzenie serca.
Przesunął w jej stronę wróbla.
<Orzech? jak coś to pisz jeśli coś do poprawy>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz