Niezapominajka stała obok Poziomki. Przed kotkami rozciągały się obce tereny, a zachodzące słońce oświetlało je ciepłymi barwami.
- Ale tu pięknie... - wyszeptała niebieska, wpatrując się w krajobraz.
- Dlatego cię tu przyprowadziłam - odpowiedziała calico.
- Wiem i dziękuje ci za to. - Szylkretka spojrzała w niebieskie oczy kuzynki.
- To co? Wracamy? - zapytała się bicolor.
- Z chęcią - odpowiedziała zielonooka.
- Dobra, kto pierwszy do tamtych jabłoni, wygrywa! - miauknęła calico i poleciała przed siebie.
- Hej! Zaczekaj na mnie! - tortie popędziła za nią ile sił miała w nogach.
W drodze powrotnej do obozu trochę porozmawiały, co nie wyszło na ich korzyść ponieważ ciepłe słońce już zaszło, a na niebo zaczął wchodzić biały jak śnieg księżyc.
Kotki zbliżały się do obozu, po wejściu ujrzały Brzoskwinię, która aż promieniowała gniewem.
- Gdzie wyście były?! Martwiłam się o was! - wysyczała Brzoskwinia.
- Przepraszamy - odpowiedziały równocześnie kuzynki.
Mama niebieskiej patrzyła się na nie jeszcze przez chwilę, Niezapominajka czuła jakby wzrok szylkretki wypalał dziurę, chyba calico też to czuła.
Brzoskwinia fuknęła ze złości i odwróciła się żeby odejść.
- Tylko coś zjedzcie! - powiedziała odchodząc mentorka Poziomki.
Szykretki podeszły do sterty zwierzyny, Niezapominajka wzięła nornice a Poziomka wróbla.
Kotki usiadły obok siebie i zaczęły szybko pałaszować swoje jeszcze ciepłe dania.
Teraz uczennice musiały się rozdzielić, tortie ruszyła do legowiska medyka, calico poszła do legowiska uczniów.
Niebieska umyła się i zwinęła w puszysty kłębuszek
<Poziomko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz