Liliowa popatrzyła na kocura. Niemiała im za złe, że nie byli razem, rozumiała to w pełni nawet była dumna z nich, że nie ciągnęli tego na siłę to jej świat się zawalił trochę.
– Nie-e. – odpowiedziała białemu. – Chodzi o to, że świat mi się trochę zawalił. Wiem, że mnie kochacie, Cętkowany Kwiat jest wspaniała jak i ty tylko trudno przyjąć taką informację. Chyba rozumiesz? Potrzebuję chyba czasu, by do tego przywyknąć, do tej informacji. – dodała. Czuła się dziwnie. Na treningach udawało jej się o tym zapominać, jednak gdy widziała swojego ojca z innym kocurem starała się odwracać wzrok.
– Rozumiem Kwiatuszku, zawsze pamiętaj, że gdybyś chciała pogadać, to zawsze możesz do mnie przyjść. – uśmiechnął się. Niebiański Kwiatu uśmiechnęła się słabo. Wiedziała, że na swojego ojca może zawsze liczyć.
– Wiem o tym tato, jesteś wspaniały. – mruknęła. – Myślisz, że Borówkowa Łapa niedługo będzie mianowana? – zapytała, próbując zmienić temat.
– Oczywiście, w końcu szkoli ją świetna mentorka. – Liliowa spojrzała zadowolona na ojca. Była, jednak dumna, że on tak myśli.
– Dziękuje, jednak tak naprawdę to, co myślisz?
– Przecież mówię prawdę, jesteś dobrą mentorką. Przeszkoliłaś już Jelenie Kopytko, które jest bardzo dobrym wojownikiem, więc czemu niby, by z Borówkową Łapą nie pójść dobrze?
– Ona jest trochę inna, ma inny charakter trochę.
– Każdy kot ma inny charakter. – odpowiedział. Kotka zgadzała się z nim. Kiwnęła głową na znak zgody.
***
– Jak to jest być ojcem Świerszcz? Ciężko pewnie jest, twoje dzieci mają charakter. – uśmiechnęła się, biorąc kęsa myszy.
– Bardzo, Kamień jest dość specyficzna. Jednak je kocham. – Niebieskooki też wziął kęsa swojej myszy.
– W to nie wątpię, jednak ja się cieszę, że nie mam kociaków. – uśmiechnęła się do białego. – Bym niewytrzymała chyba, wystarczy mi opiekowanie się Kamienną Łapą czasem.
– Nie musisz mieć kociaków. Czyli już poznałaś bliżej moją córkę? Ma ciężki charakter. – odpowiedział biały.
– Poznałam, ona i Gliniana Łapa są jak ogień i woda. Trochę, jak ja i Tupot, i ty. Pamiętasz jak byliśmy kociakami? Cudowne czasy. – powiedziała zadowolona. Zmrużyła oczy, przypomniała sobie czasy zabaw, cudowne czasy beztroski i największym obowiązkiem była zabawa, która tak naprawdę obowiązkiem nie była.
– Pamiętam, dawno to było. Ten czas szybko zleciał, za szybko.
– Ja pamiętam, jak była uczniem i martwiłam się, co będzie dalej, a potem szybko jakoś zleciało. – westchnęła na wspomnienie starych czasów. Nagle oboje usłyszeli kogoś głos, kotka obróciła głowę. Na widok Orlikowe Szeptu uśmiechnęła się.
– Hej dzieci, co robicie? – powiedział zadowolony zastępca.
– Wspominam, jak byliśmy kociakami, a ty tato? Co robisz? – Młodszy biały też spojrzał na swojego ojca.
– Przyszedłem do was, z własną rodziną nie mogę porozmawiać?
– Oczywiście, że możesz, w końcu cię kochamy. – Liliowa kotka ziewnęła krótko po powiedzeniu słów.
– Zgadzam się. – mruknął Świerszczowy Skok.
– A tato, mogę mieć pytanie? – zadała pytanie wnuczka Czaplego Potoku.
– Jasne. – odparł.
– Jak to jest być zastępcą? Męczące to?
<Orlikowy Szept?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz