Mysi Krok speszył się, słysząc pytanie kociaka. Ogon nerwowo mu drgnął, a uszy kocura powędrowały do dołu.
— Ona zawsze była nerwowa. Nawet przed potomstwem. — stęknął cicho, otulając się ogonem. — Kawał mysiego bobka z niej. — dodał szeptem.
Kocie nadal przyglądało się mu z zaciekawieniem. Uciekł wzrokiem, zastanawiając się o co chodzi Bluszczykowi. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez grzbiet kocura. Chyba nie słyszał ich rozmowy? Na samą myśl o tym serce mu przyspieszyło. Przełknął ciężko ślinę, starając się myśleć racjonalnie. Nie mógł zapytać go wprost. Wtedy musiałby odpowiadać na niewygodne pytania. Dobrze wiedział, że nie był ich ojcem, ale jak niby miał wytłumaczyć kocięciu całą diabelską intrygę Mroźnego Oddechu, nie kompromitując się czy nie narażając na białą kotkę. Nawet ta ze swoim jędzowatym charakterem miała lepszy kontakt z kotami w klanie niż on.
— Moja siostra mimo kociąt była spokojna. — miauknął nieśmiało w końcu.
Uszy Bluszczyka uniosły się zaciekawione.
— O, masz siostrę? — miauknął malec. — Kto to?
Mysi Krok spuścił wzrok.
— Miałem. Zmarła dawno temu podobnie jak moja druga siostra. — wyznał niepewnie.
Zerknął ukradkiem na Bluszczyka.
— Przepraszam, nie wiedziałem...
— Nic się nie stało. — przerwał mu. — To było dawno, miałeś prawo.
Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza. Mysi Krok zaszurał łapą w ziemie.
— Tak naprawdę... — zaczął.
Mysi Krok ugryzł się w język. Żalenie się kociakowi to nie był dobry pomysł. Jaki z niego wojownik skoro zaraz będzie płakał kocięciu na ramieniu? Zaklnął się w myślach. Zielone ślipia Bluszczyka wpatrywały się w niego ze spokojem i iskierką ciekawości, ale nie pognała kocura. Mysi Krok westchnął głośno. "Skoro już zacząłeś to musisz skończyć" przypomniał sobie słowa siostry.
— To wcale nie jestem spokojny... — wyznał. — Nerwy cały czas mnie zjadają. Jeszcze ta Mroźny Oddech uczepiła się mnie jak rzep ogona. — burknął.
— Ale pewnie nie chcesz tego słuchać. — wypalił szybko, starając się jakoś niedyskretnie zmienić temat.
Pewnie z marnym skutkiem.
Uszy Bluszczyka uniosły się zaciekawione.
— O, masz siostrę? — miauknął malec. — Kto to?
Mysi Krok spuścił wzrok.
— Miałem. Zmarła dawno temu podobnie jak moja druga siostra. — wyznał niepewnie.
Zerknął ukradkiem na Bluszczyka.
— Przepraszam, nie wiedziałem...
— Nic się nie stało. — przerwał mu. — To było dawno, miałeś prawo.
Pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza. Mysi Krok zaszurał łapą w ziemie.
— Tak naprawdę... — zaczął.
Mysi Krok ugryzł się w język. Żalenie się kociakowi to nie był dobry pomysł. Jaki z niego wojownik skoro zaraz będzie płakał kocięciu na ramieniu? Zaklnął się w myślach. Zielone ślipia Bluszczyka wpatrywały się w niego ze spokojem i iskierką ciekawości, ale nie pognała kocura. Mysi Krok westchnął głośno. "Skoro już zacząłeś to musisz skończyć" przypomniał sobie słowa siostry.
— To wcale nie jestem spokojny... — wyznał. — Nerwy cały czas mnie zjadają. Jeszcze ta Mroźny Oddech uczepiła się mnie jak rzep ogona. — burknął.
— Ale pewnie nie chcesz tego słuchać. — wypalił szybko, starając się jakoś niedyskretnie zmienić temat.
Pewnie z marnym skutkiem.
— Straszny jest ten upał, mam nadzieję, że może parę roślinek go przeżyje... Jakby zależało ci na jakieś bardziej to powiedz, a postaram się skombinować trochę. — miauknął, zerkając na kociaka.
<Bluszczyk? sry, że tak długo>
<Bluszczyk? sry, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz