Kotka od samego rana była już na łapach. Ledwo widziała się z Glinianą Łapą, gdy uczeń wychodził na szkolenie. Zwęglone Futro kazał jej wymienić mech dla Chabrowej Bryzy. Kamienna Łapa wykonała polecenie bez sprzeciwów. Była zdeterminowana, by pokazać swoją wartość. By Piaskowa Gwiazda zobaczyła, że czarna nie jest tylko zabawką w jej idiotycznej grze.
Ale Klan Burzy był słaby pod jej rządami, póki zamiast tworzyć jedność, koty dzielą się na grupy; elitarne i plebejskie. Wolność? Pojęcie nieokreślone, jednak w Klanie Burzy z pewnością nie istnieje.
Uczennica miała szansę napotkać Króliczy Sus, która wiele księżyców temu, po odchowaniu jej i Glinianej Łapy powróciła do roli wojowniczki. Była zmęczona i wyglądała mizernie w świetle pory opadających liści. Jak każdy nie-rudy kot, musiała pracować od rana do szczytu księżyca. Kamienna Łapa wiedziała, że to wyniszcza klan.
- Cześć, mamo - mruknęła Kamienna Łapa.
- Żadnych złośliwych komentarzy? Żadnych obelg? - rzuciła Króliczy Sus. - Och, na Gwiezdnych, czy ja jestem w raju?
Kamienna Łapa szturchnęła ją lekko.
- Magazynuję w umyśle rozmaite wulgarne obelgi, których wolałabyś nie słyszeć, mamo.
Króliczy Sus się uśmiechnęła.
- Charakterek dalej masz.
- No jasne! - prychnęła Kamienna Łapa.
Nie chciała dłużej prowadzić rozmowy. Musiała załatwić jeszcze parę rzeczy, a rudzielce nie byłyby zadowolone z tego, że się obija. Ruszyła szybkim krokiem w stronę Zwęglonego Futra. Kocur rozmawiał ze Świerszczowym Skokiem. Czego od niego chciał?
Czarna zauważyła, że ojciec kiwa głową. Razem z jej mentorem ruszył w jej stronę.
- Pomyślałem, że przyda ci się pójść na patrol łowiecki z kimś bliskim - powiedział Zwęglone Futro. - Wiesz, chciałem złapać też Glinianą Łapę, ale...
Nie musiał kończyć zdania. Mentor Glinianej Łapy, Słonecznikowa Łodyga, jest kremowym kocurem. Znajduje się w łaskach przywódczyni, a jeśli ktokolwiek zobaczy ich z towarzystwie rudzielców, pogardliwe spojrzenia i niesmaczne ploteczki szybko się rozniosą. Nienawidziła tego.
Kiwnęła głową. Zdała sobie sprawę, że zaczyna tolerować Zwęglone Futro. Może nawet trochę go polubiła? Nie chciała się do nikogo przywiązywać, a tym bardziej komukolwiek ufać, jednak jej mentor to niezaprzeczalnie jeden z kotów, które umieją całkiem sprawnie do niej podejść.
- Zabrać kogoś jeszcze? - spytał Świerszczowy Skok.
- Jak ktoś jest wolny. - Skinął Zwęglone Futro. - Może Jelenie Kopytko?
- O ile nie będzie zbyt dużo gadał - mruknęła Kamienna Łapa.
Świerszczowy Skok odwrócił się i poszedł do zielonookiego kocura. Dołączył do ścisłej łowieckiej gromadki, a gdy tylko to się stało, Kamienna Łapa już stała zniecierpliwiona pod jedną ze skał okalających obóz.
***
- Lubicie króliki? - mamrotał gdzieś za plecami uczennicy Jelenie Kopytko. - Ja uwielbiam, choć przy długim jedzeniu tego samego strasznie mnie mdli. Gdy panowała wścieklizna, miałem sporą przerwę od jedzenia królików. Ale koniec końców są niesamowicie...
- Na wszystkich Gwiezdnych tego dziwacznego świata! - warknęła Kamienna Łapa. - Czy ty umiesz się zamknąć?
Zwęglone Futro ustał.
- Kamienna Łapo, nie powinnaś...
- Tak, wiem! - żachnęła się czarna. - Nie powinnaś mówić tak do dorosłych wojowników, bla, bla, bla! Może lepiej zacznijmy już tropić? Jak wrócimy z tak marnym efektem, kochana ruda elita będzie nas zmuszała do cięższej pracy!
Świerszczowy Skok rozdziawił pysk. Zwęglone Futro westchnął.
- Jak Króliczy Sus wytrzymywała z nią w żłobku?...
Jednak wąsy mu drgały. Kamienna Łapa prychnęła. Zwęglone Futro zwrócił się ku niej.
- Co czujesz?
- Króliki. Dużo królików - mruknęła Kamienna Łapa, pociągając nozdrzami. - Ale większość zapachów prowadzi do nor. Jest pora opadających liści; wiatry będą skutecznie odstraszały zwierzynę i mieszały zapachy.
- Jesteś bystra - pochwalił ją Zwęglone Futro. - Co jeszcze zauważyłaś?
- Że stoisz zbyt blisko mnie, szczurze! - warknęła.
Zwęglone Futro się nie poruszył.
- A informacja, która się przyda?
- Niebo wygląda jak zasnute pajęczyną - wywnioskowała Kamienna Łapa. - Prawdopodobnie będzie padać. Ciężar i groźba deszczu wisi w powietrzu, jest gęste. Wilgoć zmyje zapach, więc w najgorszym scenariuszu wrócimy z jedną wielką nicością i będziemy musieli ciężko harować dla dobrobytu rudzielców, żeby odpokutować nieudane polowanie. Ot, takie optymistyczne spekulacje.
- Niesamowicie optymistyczne - burknął sarkastycznie Zwęglone Futro.
Świerszczowy Skok zastrzygł uszami.
- Sądzę, że możemy spróbować poszukać w najgęściej rosnących kępach. Króliki nie będą biegały bez powodu na otwartej przestrzeni. Byłyby zbyt...
- A ja proponuję - czarna kotka wepchnęła się przed ojca z wyższością - przejść na tą stronę, gdzie wiatr będzie wiał w naszą stronę. Nie tylko zakamuflujemy w ten sposób swój zapach; woń zwierzyny szybko do nas dotrze, a my będziemy mogli ją zlokalizować.
Zrobili to, co zaproponowała. Kamiennej Łapie udało się zdobyć aż dwa króliki, choć jeden z nich wyglądał smętnie. Świerszczowy Skok z wyjątkową precyzją zabił królika i mysz polną. Jelenie Kopytko swoim gadaniem tylko wszystko odstraszał, a na widok upolowanej przez niego zwierzyny aż się poślinił. Wyjątkowo nietaktowny kocur. Zwęglone Futro złapał dwie myszy. Z pyskami pełnymi łupów, kilka razy się wracali. Natknęli się przypadkiem na Piaskową Gwiazdę, gdy zabierała zwierzynę ze sterty. Przywódczyni unosiła wysoko ogon i brodę, popatrzyła na nich z wyraźnym zniesmaczeniem. Kamienna Łapa próbowała pochwycić jej spojrzenie, ale kremowa już odeszła. Uczennica prychnęła z irytacją.
- Tchórz.
Świerszczowy Skok odwrócił się do niej.
- Kto?
- Liderka! - warknęła Kamienna Łapa. - Wstrętna...
- Wstrętne co? - usłyszała znajomy głos.
Kamienna Łapa zastygła, wzięła mysz ze sterty i ulotniła się pośpiesznie. Ciocia. Pewnie szła do ojca. Czarna kotka nie miała zamiaru słuchać kolejnych długich lekcji o szacunku wobec starszych rangą. Chętnie pokłóciłaby się z ciotką, ale teraz była na to zbyt leniwa.
Ruszyła do legowiska uczniów, by odszukać Glinianą Łapę i zjeść razem z nim. Ucznia nie było. W legowisku siedziała tylko Szczypiorkowa Łapa.
- Wylegujesz się, co? - warknęła Kamienna Łapa. - Nie jesteś zdolna do wysiłku.
Szczypiorkowa Łapa odsunęła się pośpiesznie.
- Nie odzywaj się do mnie - syknęła. - Nie chcę rozmawiać z osobami, które mi nie dorównują.
Kamienna Łapa zaśmiała się szorstko.
- Czym nie dorównują, Szczypiorkowa Łapo? - warknęła Kamienna Łapa ostrzej, niż zazwyczaj. - Kolorem futra? Wielkie osiągnięcie. Cóż za biedna uczennica, jej malutkie łapki nie są zdolne do wysiłku! Dorośnij.
Nie czekała na odpowiedź. Nawet nie miała szansy jej usłyszeć, bo do legowiska wepchnął się Zwęglone Futro.
- Chodź, Kamienna Łapo, masz jeszcze wiele obowiązków do wykonania.
Kamienna Łapa ledwie zauważyła, jak Szczypiorkowa Łapa wystawia jej język. Idiotka.
Czarna uczennica, bijąc gwałtownie ogonem i wysuwając pazury z gniewu, wyszła z legowiska uczniów. Dopiero, gdy znaleźli się poza obozem, Zwęglone Futro się odezwał.
- Jesteś zła?
- Nie, na Gwiezdnych, nie jestem! - wybuchnęła kotka. - Czy ty widzisz na oczy, mysi móżdżku?!
- Nie odzywaj się tak do mnie, Kamienna Łapo.
Uczennica wydała z siebie coś pomiędzy chrząknięciem a prychnięciem.
- Co jeszcze muszę zrobić? - spytała.
- Zapolować. Wiewiórczy Pazur uważa, że dziś jadł zbyt mało. A Piaskowa Gwiazda chce, aby sterta była większa. Wyraziła też niezadowolenie, że wzięliśmy coś dla siebie ze sterty po patrolu łowieckim.
- Czy jej do reszty zabrakło rozumu?! - warknęła Kamienna Łapa. - Pracowałam dzisiaj cały dzień. Cały dzień, by nakarmić jej rudą elitę, niech mi teraz nie mówi, że zjadłam za dużo!
- Uspokój się.
- Nie każ mi być spokojna! - prychnęła. - Miejmy to już z głowy.
***
Gdy odnieśli już łupy do obozu, Zwęglone Futro powiedział jej, że mogą poćwiczyć walkę nad wieczorem. Uczennica się zgodziła, i to chętnie. Udało jej się pokonać mentora aż dwa razy podczas treningu.
Rzuciła się łapami na kocura, celując w najsłabsze punkty, by końcowo prześlizgnąć się pod jego nogami i odepchnąć tylnymi kończynami. Za drugim razem oślepiła go, skacząc na głowę i przeturlała się po grzbiecie, by odepchnąć go chwilę później, a finalnie przewrócić go na bok. Nauczyła się nowych technik walki, ale nawet to urozmaicenie nie dało jej satysfakcji przed mrocznymi księżycami, które będzie musiała przeżyć pod przewodnictwem Piaskowej Gwiazdy. Modliła się w duchu, by jej dziadek, Orlikowy Szept, spisał się świetnie w roli zastępcy. Żeby został przywódcą i uciął tym wszystkim idiotom dumę i honor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz