Liderka wpatrywała się w nią z nadzieją w ślepiach. Iskra uśmiechnęła się do niej ciepło. Kocica była prawdziwą Matką dla swojego klanu. Przeszła razem z nim tak wiele, że stali się jedną rodziną, a ona dbała o każdego, najmniejszego jej członka.
Bez. Zdążyła poznać białego kocurka, gdy odwiedzała Błysk w kociarni. Był pełną życia, radosną kulką i całym sercem rozumiała liderkę. I była gotowa zrobić wszystko, żeby mu pomóc. Nawet jeśli nie miała pojęcia jak.
Pokręciła głową.
- W Plemieniu był jeden słabo słyszący kot, ale przyszło to do niego z wiekiem. Potrafił czytać z ruchu ust i rozmawiać z innymi, był też całkiem dobrym łowcą. Radził sobie - miauknęła, uśmiechając się lekko. - Bez to trochę inna sytuacja, nie spotkałam się nigdy z niesłyszącym kociakiem, ale… Myślę, że on też znajdzie swoje miejsce. Przy naszej skromnej pomocy - dodała, patrząc w żółte ślepia liderki. - Nie wiem jeszcze jak, ale obiecuję, że zrobię co tylko będę w stanie, żeby tak się stało. Nie zasługuje na to, żeby spędzić całe życie w starszyźnie…
Zamilkła. Przez chwilę obie tylko wpatrywały się w falującą pod wpływem wiatru trawę.
Nikt nie zasługiwał na taki los. To było jasne.
- Dziękuję - miauknęła w końcu Szyszka.
Iskra odpowiedziała jej uśmiechem.
- Jesteś prawdziwą liderką.
Czarna uśmiechnęła się, lekko speszona.
- Po prostu staram się o nich dbać. Są dla mnie jak rodzina.
Tak, była prawdziwą Matką.
Niewiele myśląc, Iskra dotknęła łapą serca, a później odwróciła ją w stronę Szyszki, w plemiennym geście szacunku. Gdy dotarło do niej, co zrobiła, uderzyła ją pewna myśl. Uśmiechnęła się szerzej.
- Chyba nawet mam już pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz