Fałszywy siedział spokojnie w miejscu, słuchając lidera. Mianował Kalinkową Łapę. Point był zadowolony, że jego kumpela została doceniona. Dostała także piękne imię, którym może chwalić się na prawo i lewo.
- Chciałbym jeszcze coś ogłosić — Lew machnął łapą, uciszając zgromadzonych — Jaśminko, Piegusku, wystąpcie proszę. Jesteście już na tyle dorosłe, aby otrzymać imiona uczniów. Piegusku, od dzisiaj znana będziesz jako Piegowata Łapa, twoim szkoleniem zajmie się Fałszywe Serce. Wierzę, że przekaże ci on rzetelną wiedzę.
Point nie spodziewał się tego. Był jednak zbyt dumny, by pokazać swój szok. Wyprostował się, na z lekka sztywnych łapach, wszedł na podwyższenie. Z pewnością wyglądał okazale, dumnie, poważnie.
Spojrzał na swoją podopieczną. Piegusek pokazała mu język, marszcząc brwi. Zaraz. Chwila. moment. A gdzie jest ten cały entuzjazm?? Podekscytowanie? Drżące ze stresu łapy??
Dotknęli się nosami, jednak Fałszywy widział w oczach Piegusek coś na kształt znudzenia, niechęci. Zmarszczył brwi.
Zeszli z podwyższenia. Fałszywy podszedł do kotki. Przybrał maskę życzliwego i wesołego.
- Cześć. - Zaczął. Nie wiedział co ma robić. Małe to to i jakieś niepokojące.
- Czego się szczerzysz - uczennica nie podzielała udawanego entuzjazmu mentora.
- No bo chcę dobrze zacząć naszą współpracę? - Zapytał.
- Nikt mnie nie pytał czy ja chcę. - Burknęła. - Bałwan jesteś.
- Co proszę? - Myślał, że się przesłyszał.
- Jak to co? Mnie to prosić powinieneś o tę twoją "współpracę". Co Ty myślisz? Że kim jesteś? - Jej postawa zdradzała, iż kotka miała ego stąd aż do nieba. Mimo tego, Fałszywy nie zamierzał dać się zdenerwować przez głupiego gówniaka.
- Twoim mentorem? - Podsunął jej oczywisty fakt.
- Ha, zabawne. Poproś mnie to może się zgodzę. - Odparła pewna swego.
- Nie ma szans. - Fałszywy posiadał swoją dumę i nie zamierzał zaprzepaszczać jej, bo jakiś kociak uważa się za pępek świata. - Od jutra zaczynasz trening.
Zostawił kotkę, idąc przed siebie. Wysuwał i wsuwał pazury, ogarniając rozdrażnienie. Wredny bachor. Już on jej pokaże, co to dyscyplina.
Następnego dnia
Był świt. Fałszywy wstał niemal od razu po przebudzeniu. Umył szybko futro, by jak zwykle pięknie się prezentować, a następnie rozciągnął się. Ruszył spokojnym krokiem ku legowisku uczniów. Zajrzał do niego, pamiętając nadal dokładnie rozkład posłań z mchu. Widział nawet swoje poprzednie miejsce.
- Wstawaj. - Polecił uczennicy, stając nad nią. Piegusek dalej słodko spała, mając go głęboko gdzieś.
- Piegowata Łapo - ponaglił ją, tym razem trącając łapą.
- Czego? - Burknęła, wybudzona ze snu.
- Wstawaj. Idziemy na trening.
- Sam se idź. - Ułożyła głowę na mchu ponownie, zamykając oczy. - Nie uznaję cię jako mojego mentora.
- To już nie mój problem. - Odparł, łapiąc kotkę za skórę na karku i wyciągając ją z legowiska. Piegusek machała łapami, prychając na niego.
- Puszczaj mnie palancie! - Wrzasnęła, budząc pozostałych.
- Zamknij się już i odpuść - odpowiedział, kiedy puścił ją przed legowiskiem. - Nie mam najmniejszego zamiaru cackać się z tobą. Idziesz, dobrowolnie lub cię do tego zmuszę.
Fałszywy nigdy nie sądził, że jego pierwszy uczeń będzie takiego sortu. Bezczelny, uważający, że wszystko mu się należy, do tego pyskaty. Piegusek miała charakterek po ojcu, trzeba to przyznać.
- Zmusisz? A mojego ojca poznać chcesz? - Zapytała, wspominając Śnieżną Zamieć. Wyszczerzyła kiełki w zwycięskim uśmiechu.
- Twój ojciec to ma teraz taką samą rangę jak ty. Podskoczyć mi może - prychnął lekceważąco.
W prawdzie znał się ze Śnieżną Zamiecią. Wiedział o jego temperamencie, widział przecież, jak pomagał Górskiej Łapie zaatakować tamtą zdrajczynię z klanu nocy. Mimo tego nie zamierzał okazywać skruchy, ani, że mógłby ugiąć się przed innym kocurem, nie ważne jak agresywny był. On również przeszedł trening, walczył, brał udział w wojnie. Nie robiły na nim wrażenia takie szczeniackie zagrywki. Chociaż przyznać musiał, że wolał uniknąć konfrontacji z ojcem Piegowatej Łapy.
- Nie chcę iść. - Piegusek dalej brnęła w swoje humorki.
- Nie masz wyboru. Ruszaj. Będziesz szła przede mną, żebym cię widział. - Polecił jej.
Kotka warknęła coś pod nosem, ruszając w końcu szanowną dupę. Fałszywy, prostując się zwycięsko, poszedł za nią. Wygrał pierwsze starcie z tym małym pierdem.
Oboje nie wiedzieli, że z głębi legowiska uczniów, obserwowała ich dwójka żółtych oczu.
Fałszywy zaciągnął Piegusek na spacer po terenach. Jesienna pogoda idealnie nadawała się do przechadzek. Nie było upalnie, wręcz przeciwnie. Przyjemnie chłodno, do tego śliczne kolorowe liście spadały pod ich łapy, tworząc miękki dywan. Fałszywy cieszył się widokiem, relaksował się.
- Jesteśmy na terenach Klanu Klifu, co zapewne już wiesz. - Zaczął. - Stań na chwilę.
Piegusek przewróciła oczami, zatrzymując się w miejscu. - Co powiesz na to, że przez najbliższe dni pokażę ci tereny klanu, a później zajmiemy się innymi rzeczami?
- Ile będzie trwać mój trening? - Zapytała.
- Dopóki nie uznam, że jesteś gotowa na zostanie wojownikiem. Więc lepiej rusz tyłek i się słuchaj.
- A w życiu. - Wypięła mu język.
- Jeszcze raz to zrobisz, a ci go wyrwę. - Oznajmił poważnie.
- Ha! Nie odważysz się! - Miauknęła lekceważąco.
- Zakład? - Uniósł brew. Miał nadzieję, że kotka posiadała coś takiego jak instynkt samozachowawczy i nie będzie go drażnić.
- Nie zakładam się z takimi jak ty. - Prychnęła, odwracając wzrok.
- Czyli jakimi?
- Z bałwanami. - Odparła drwiąco.
Fałszywemu żyłka na skroni wyszła. Co za gówniara! Wysunął pazury, jednak po chwili je schował. Hmpf! Nie będzie mu kociak niszczyć humoru. Nie zamierzał też dać się obrażać.
- Skoro ja jestem bałwanem, to ty zostaniesz sprzątaczką. - Oznajmił z cwaniackim błyskiem w oku. - Jak tylko wrócimy, pójdziesz wymienić mech starszym i zadbasz o ich dobre samopoczucie. - Położył nacisk na słowo “dobre”, by kotka sobie nie pozwalała na zbyt wiele.
- Pogrzało cię?! - Krzyknęła oburzona. - Ja nie sprzątam po innych!
- To zaczniesz. - Wzruszył ramionami. - No, a teraz ruszaj tyłek. Wracamy.
- Nigdzie nie pójdę!
- Zakład? - Zbliżył się do niej, z zamiarem zatargania do obozu, tak jak rano wyciągał ją z legowiska. Kotka odskoczyła. - Oh, przejrzałaś mnie?
- Już na samym początku! Nie jesteś taki cwany jak myślisz - wyprostowała się dumnie, unosząc ogon.
- Z kolei ty mam nadzieję, że potrafisz rozbawiać. Nasi starsi potrzebują nieco radości - odgryzł się.
- Pfff! Niedługo dołączysz do nich! Staruch jesteś!
- To w końcu staruch czy bałwan? - Uniósł brew, zapędzając ją w słowny kozi róg.
- Obydwa! - Tupnęła łapką, mijając go. Poszła przodem. Fałszywy krok w krok za nią. Niby takie małe gówno, a ile ma energii. Na pewno poradzi sobie z wymianą mchu.
Wrócili do obozu. Kotka nie zamierzała spełnić polecenia pointa. Fałszywy wzdychając głęboko, po prostu wrzucił ją do legowiska starszych, mając w nosie protesty. Powiedział kocurom, by popilnowali jej i uraczyli miłą opowiastką. Wyszedł od nich, życząc miłego dnia.
Usiadł na uboczu. Zbliżało się późne popołudnie. Był zmęczony, a to dopiero pierwszy trening! Jak on nie zejdzie na nerwicę przez tą gówniarę, to może sam sobie order wręczyć. Lwia Gwiazda powinien go docenić, patrząc na to, jak trudną wychowankę mu dał.
Point położył się w trawie, wzdychając ciężko. Zamknął oczy, ciesząc ciszą. Odpoczywał tak dłuższy czas. Nagle usłyszał jak coś obok niego zostaje położone. Uchylił jedno oko. Zabity wróbel leżał i czekał. Za nim dostrzegł białe, krótkie łapki.
- Śpisz? - Został zapytany.
- Już nie. - Odparł, nie uraczając spojrzeniem Orlej Łapy.
- Jesteś głodny? To dla ciebie. - Podsunął mu posiłek. Fałszywy nie skomentował tego gestu. Był wręcz zdziwiony. Czemu kocur mu usługiwał? Jakby, nie żeby przeszkadzało to Fałszywemu, ale czuł się nieco...niezręcznie? Co innego, kiedy kazał mu coś zrobić, a teraz, gdy młodszy robił to sam z siebie.
- ...Dzięki - mruknął niemrawo, zaczynając jeść.
- P-pamiętasz, jak chciałeś zaciszne miejsce? - Zapytał lekko spięty. - Z-Znalazłem.
To jąkanie się też zastanawiało pointa. Z tego co wiedział, Orla Łapa nie miał najmniejszego problemu z wysławianiem się. Gdy jednak gadał do niego, nagle się jąkał i wyglądał, jakby rozmowa z Fałszywym była dla niego stresująca.
- To dobrze. - Mruknął obojętnie. Przez trening zapomniał, że rozpoczął gierkę z kocurem, o której on oczywiście nie wiedział. Point po prostu odpowiadał na zaczepki ucznia, bo bawił go jego widok.
- Zaprowadzić cię? - Zaproponował.
- Uhh - westchnął. - No dobra.
Wstał, idąc za karłem. Orla Łapa prowadził go aż za obóz. Zaczynało się ściemniać. Niebo przybrało piękne kolory, ozdabiając drogę przed nimi swym blaskiem. Brązowe, czerwone, złote liście, które składały się na dywan dla kocurów, wyglądały przepięknie w tej scenerii. Drzewa, chociaż wysokie, również miały w tym własną rolę. Orla Łapa drżał z nerwów. Do tego czuł na sobie wzrok Fałszywego, który go coraz bardziej stresował, ale też sprawiał, iż miał się za wyjątkowego. Ten Fałszywe Serce, przystojny, poważny kocur, silny wojownik, z nim na wspólnym spacerze...ohh, czy można pragnąć więcej? No...może do tego…
- Daleko jeszcze? - Zapytał niebieskooki, a jego ponętny głos odbił się echem w uszach karła. Rozkoszował się nim za każdym razem, kiedy go słyszał.
- Nie. - Mruknął szybko.
Dotarli kilka uderzeń serca później. Ładne krzewy, ozdobione barwnymi liśćmi, niektóre nawet miały na sobie kwiaty. Słońce, miękko oświetlające kawałek miejsca pod gałązkami krzewów. Sceneria jak z opowieści. Cisza, spokój, oraz śpiew ptaków, mimo późnej pory. Słońce nie zaszło jeszcze do końca, zdobiąc niebo pięknymi kolorami nad głowami kocurów.
Fałszywy był pod wrażeniem, ale nie pokazał tego. Chciał tylko miejsca do drzemki.
- P-podoba ci się? - Orla Łapa przebierał łapkami po ziemi. Fałszywy usiadł pod jednym z krzaków.
- Miło tutaj. - Stwierdził.
- Naprawdę? Cieszę się! - Miauknął z ulgą. Żółte oczy spoczęły na Fałszywym. - A ten...M-mogę się d-dosiąść?
- Po co? - Fałszywy uniósł brew. Orla Łapa zawstydził się.
- No bo...ja je z-znalazłem...i t-też bym c-chciał…
- Znalazłeś je dla mnie. - Oznajmił niebieskooki. Mimo to wstał, okrążając Orlą Łapę. Ponowił swoją grę. - Ale…
- Ale? - Orla Łapa spojrzał na niego. Ich pyski zdawały się być blisko siebie. Uczeń zastygł w miejscu.
- ...Możesz usiąść. - Westchnął wojownik, odsuwając się. To było dziwne. Takie drżenie w środku, coś jak...podekscytowanie? Frajda? A może coś innego, czego nie znał?
Point obserwował uważnie każdy ruch Orlej Łapy, żeby go skrępować. To było zabawne dla starszego. Taki widok...był też interesujący. Wszystkie reakcje kocura na jego zagrywki.
- S-siadasz? - Z zamyśleń wyrwał go miękki głos.
- Czemu nie. - Wzruszył ramionami, kładąc się w odległości od Orlej Łapy.
Niebieskie oczy zerknęły w bok, spotykając się z tymi złotymi jak zachód słońca. Arlekin zawstydził się nie na żarty. Mimo to był też w ósmym niebie. Czuł, że wie dokładnie, iż jego uczucie nie jest tylko głupim zauroczeniem. On naprawdę zakochał się w Fałszywym Sercu. Już wtedy, kiedy point był uczniem. Nie przeszkadzał mu chłodny temperament starszego. Wierzył, iż może zburzyć mur wokół kocura. Zbliżyć się do niego, może nawet wtulić w jego śliczne futerko…
Fałszywy był czujny. Nie chciał zostać zaskoczony przez jakieś zagrożenie. Zastrzygł uszami, słysząc głos Orła.
- Dostałeś ucznia? - Zapytał.
- Tak. Piegowatą Łapę.- Mruknął bez entuzjazmu. Orla Łapa zmartwił się brakiem humoru u wojownika.
- Widziałem jak ją wyciągasz z legowiska. - Zaśmiał się.
- To po prostu głupi bachor - Fałszywy zmarszczył brwi, wysuwając pazury. Schował je po chwili z westchnieniem. - Nauczę ją dyscypliny.
Orla Łapa zamruczał z zachwytem. Był pod wrażeniem stanowczości pointa. Imponował mu na każdym kroku i wciąż było mu mało. Karzeł pragnął być w pobliżu niebieskookiego, czuć tę jego siłę, powagę, zdecydowanie, których jemu brakowało.
-Powodzenia. - Miauknął miło arlekin. Cieszył się, że kocur spędzał z nim czas. Zastanawiało go, co może jeszcze dla niego zrobić.
Fałszywy z kolei chciał już wracać. Męczyła go obecność Orlej Łapy i to całe bycie uprzejmym. Musiał być wytrwały, ale po całym dniu treningu na serio mu się nie chciało.
- Orla Łapo?
- Hmm?
- Powinniśmy wracać - oznajmił neutralnie.
- A-ale że już? - Zapytał z lekka zdziwiony. Był wciąż zmęczony po marszu.
- Jak chcesz to tu zostań. - Wzruszył ramionami. - Ja idę.
Orla Łapa wysunął pazurki. On nie chciał wracać...pragnął spędzić z kocurem więcej czasu. Nie miał niestety jak, gdyż ich rangi były różne, do tego starszy kocur miał tyle obowiązków. Z kolei nie chciał też zostać tu sam, w lesie, bez obrońcy. Wstał więc, wołając pointa, by poczekał. Fałszywy nie zamierzał spełniać jego prośby. Po prostu dalej szedł, udając, że nagle ogłuchł.
Wrócili do obozu. Niebieskooki niemal od razu chciał wracać do siebie. Arlekin zatrzymał go jednak, ledwo nadążając.
- Fałszywy! - Zawołał, oddychając ciężko. Wyglądał, jakby miał wypluć płuca. Żałosne.
- No?
- Dobranoc.
Wojownik nie skomentował. Machnął ogonem, zawracając się. Polazł do legowiska, kładąc obok Rozżarzonego Serca, zasypiając po chwili.
c.d.n 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz