BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 26 października, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

18 października 2025

Od Wełnistej Łapy

– Królicza Gwiazdo... Chciałabym porozmawiać z tobą o moim treningu – zaczęła ostrożnie, spoglądając na lidera z obawą. Co prawda wiedziała, że czarny kocur nie wygoni jej, ani nie podniesie na nią głosu, jednak bała się otwarcie kwestionować decyzję dotyczącą wyboru jej ścieżki. Właściwie, nie chciała jej kwestionować. Wierzyła w to, że kocur dostrzegł w niej coś, czego ona sama nie potrafiła dojrzeć, nieważne jak bardzo się starała i dlatego zdecydował się powierzyć ją Przeplatkowemu Wiankowi, a nie Wędrującemu Niebu czy któremuś z medyków. Nawet jeśli od początku treningu ani razu nie upolowała zwierzyny, nikt się na nią nie skarżył do lidera, a przynajmniej nic takiego nie słyszała. Oczywiście przynosiła łupy z łowów, jednak zawsze wtedy kotem, który pozbawiał życia zwierzyny była albo mentorka kotki, albo jakiś wojownik, z którym wspólnie odbywały trening polowania. Gdy kocur skinął głową, dając znać, że ją wysłucha i żeby kontynuowała, ponownie otworzyła pyszczek: – Wiem, że aktualnie w ramach kary w związku z moim nocnym wymknięciem się z obozu tylko tymczasowo pomagam w legowisku medyków, a moim głównym obowiązkiem jest trening na wojownika, jednak... – Tu się zawahała. – Uważam, że jako wojownik nie przydam się w klanie. Na pewno doszły cię słuchy, Królicza Gwiazdo, od mojej mentorki o moich postępach w treningu, czy raczej ich braku. Mimo starań nie potrafię zabijać zwierzyny z taką łatwością jak Przeplatkowy Wianek czy inni wojownicy. Walka również mi nie wychodzi... Przynoszę tylko wstyd wszystkim żywym i zmarłym wojownikom przez swoje słabości, których nieważne jak bardzo chcę się pozbyć, nie potrafię... I nie wiem, czy w ciągu kolejnych księżyców coś się zmieni. – Z całych sił starała się nie rozpłakać, nie chcąc wzbudzić w liderze współczucia. Była mała i słaba. Wiedział to, wszyscy w klanie widzieli, a mimo tego zdecydował się dać jej szansę. A ona ją zmarnowała.
Lider z początku mimo wyraźnego zmęczenia i poddenerwowania (bo najwyraźniej nie był zadowolony, że ktoś przerywa mu chwilę samotności) pozwolił uczennicy się wysłowić i był nawet gotów jej wysłuchać, ale w miarę, jak zaczęła opowiadać o swoich problemach, na jego pysku ukazywała się coraz to wyraźniejsza irytacja.
— Czego jeszcze chcesz, Wełnista Łapo? Zwolnić cię z obowiązków? Stworzyć dla ciebie specjalną rangę specjalizującą się w siedzeniu w obozie? — rzucił zdenerwowany, bezbarwnym, pozbawionym jakiejkolwiek energii i siły życiowej tonem głosu. — Życie polega na robieniu rzeczy, których nie chcemy robić i wstawaniu każdego dnia, mimo że wolelibyśmy nigdy się nie budzić. Koty chorują, umierają, królowe potrzebują ton myszy, żeby zdrowo urodzić i wykarmić kocięta. Każdy pojedynczy wojownik jest na wagę złota. Każdy musi się dostosować do klanu. Gdyby każdy, kto nie chce być wojownikiem, mógł z tego zrezygnować, Klanu Burzy już dawno by nie było. Gdybyś TY nie miała klanu, który by cię karmił, już byś była martwa. Jeśli nie jesteś w stanie upolować dla siebie zdobyczy, to nie przeżyłabyś dnia bez wojowników i uczniów, którzy zapewniają ci stały dostęp do jedzenia — powiedział ostro, a potem jakby dotarły do niego jego własne słowa i westchnął głęboko, łagodniejąc trochę. — Chcę tylko powiedzieć, że nie jesteś tutaj sama. Jeśli nie polujesz, a korzystasz z zasobów klanu - osłabiasz go. Ładne słówka nikogo nie wykarmią. Mnie też nie podoba się to, co muszę robić każdego dnia, ale robię to, bo życie jest ciężkie i okrutne. I nie obchodzi go, co ja o tym myślę. Jeśli się tego nie nauczysz, to zgniecie cię na drobną papkę. Nie każ mi więc myśleć o tym, co zrobić z uczennicą, która nie dość, że łamie zasady, to jeszcze nie chce dostosować się do swojej roli. Mam wystarczająco dużo problemów- — urwał. — KLAN ma wystarczająco dużo problemów i bez tego — poprawił się natychmiast.
W momencie, kiedy głos Króliczej Gwiazdy przybrał ostrzejszego tonu, cała się spięła, a jej serce przyśpieszyło bicia. Kocur ją źle zrozumiał. Nie chciała żadnej specjalnej roli, tak jak pragnął tego ojciec dla niej i dla braci. Chciała również przysłużyć się klanowi, tylko w całkowicie inny sposób niż jako wojownik. Nie zamierzała być darmozjadem, który nie robi nic poza siedzeniem w obozie. Nieco się rozluźniła, kiedy ton lidera z powrotem stał się łagodny, jednak stres, który przeżyła uderzenie serca temu sprawił, że ledwo trzymała się na łapach; być może, gdyby do końca głos lidera brzmiał ostro, wylądowałaby pyskiem na podłodze, albo z nerwów zwróciła posiłek. Wbiła wzrok w kamienną podłogę i po policzeniu w myślach do dziesięciu, otworzyła pyszczek:
– T-to nie tak – wyszeptała, unosząc spojrzenie na kocura. Rozumiała, że jej problemy są niczym w obliczu problemów, jakie kocur musiał dźwigać na swych barkach, zarówno tych osobistych, jak i tych dotyczących ich całej społeczności. – Nie chcę specjalnej roli. – Gdy tylko wymówiła słowo "specjalna" poczuła ucisk w okolicach brzucha. – Również nie pragnę być zwolniona ze swoich obowiązków... Po prostu pomyślałam... chciałabym bardziej niż dotychczas, w jakiś inny sposób przysłużyć się klanowi, w sposób dostosowany do moich predyspozycji i możliwości... Tak, aby już więcej nie zawieść żadnego z członków klanu. – W tejże chwili pomyślała o mamie oraz o swojej mentorce. Ojca zdołała już zawieść i to nie raz. Tak samo lidera. – Pomyślałam, że mogłabym pomagać medykom na stałe, a nie tylko w ramach obowiązków związanych z moją karą. – Położyła po sobie uszka, kiedy zasugerowała zostanie uczennicą medyków. Kolejne zdanie wypowiedziała ciszej. – W-według jednego z wojowników w sam raz nadawałabym się na uczennicę jednego z nich. – Wspomniała o rozmowie, którą przeprowadziła ze Skrzypiącym Skrzypem. Być może kocur po prostu chciał dodać jej otuchy swoimi słowami, jednak sama również uważała, że powinna podążać ścieżką "pokoju", a nie ścieżką "przemocy".

~~~

Wełnista Łapa opuściła Skruszone Drzewo. Była nieusatysfakcjonowana przebiegiem rozmowy z liderem. Niepotrzebnie do niego przyszła i niepotrzebnie zdecydowała się na szczerość. Tylko go zirytowała swoimi żalami, dokładając kolejne zmartwienie w postaci nieudolnej i niezadowolonej uczennicy. Dobrze zrobiła, że nie zdecydowała się na wcześniejszą rozmowę z brązowym kocurem. Również mógł jej odmówić, tak samo, jak zrobił to lider, jednak co jeśli dałby jej złudną nadzieję, którą czarny kocur by zdeptał?
Przysłoniła łapą oczy, kiedy słońce wyjrzało zza chmur i swoimi promieniami oświetliło serce obozu, w tym ją samą. Nie spodziewała się, że na rozmowie z liderem spędziła aż tyle czasu. Dopiero co odprowadziła spojrzeniem koty, które wraz ze wschodem słońca ruszyły na łowy, a teraz najpewniej były w drodze powrotnej do obozu, sądząc po położeniu na niebie ognistej kuli. Wzrok kotki spoczął na wejściu do obozu. Nie chcąc konfrontacji z przyjacielem, który najpewniej od razu zasypałby ją pytaniami, czy zdecydowała się na rozmowę z liderem, jak i chcąc znaleźć schronienie przed promieniami słońca, na które dość długo przez bezczynne stanie była narażona, czym prędzej skierowała się w kierunku żłobka. W jego wnętrzu przebywały niezmienne Rozkwitająca Szanta, Jagodowe Marzenie z czwórką swoich kociąt oraz jej mentorka, Przeplatkowy Wianek. Albinoska po przywitaniu się ze wszystkimi zbliżyła się do najstarszej z kocic, u której boku siedziała czarna koteczka. Mak wpatrywała się w swoją babcię, by na dźwięk kroków przechylić łebek i wlepić spojrzenie w Wełnistą Łapę.
– Przeplatkowy Wianku. Mogłybyśmy dzisiaj potrenować walkę w tunelach? – spytała nieśmiało, starając się nie uciec spojrzeniem od szylkretki.
Mentorka zwlekała z odpowiedzią. Przeniosła spojrzenie na swoją wnuczkę, a na jej pysku zagościł uśmiech.
– Zgoda. Co prawda miałam zamiar spędzić dzisiejszy dzień ze swoimi wnuczętami, jednak skoro zdecydowałaś się w końcu na poważnie podejść do swojego treningu... nie mam serca ci odmówić. – Kocica pogładziła końcówką ogona kociaka po głowie, na co Mak starała się pochwycić ząbkami pasma sierści, traktując to jako jedną z wielu zabaw. – Chodźmy.

~~~

Była zmęczona. Przeplatkowy Wianek dała jej wycisk stulecia podczas udawanej walki w tunelach. Wełnista Łapa nieraz została przyszpilona do podłoża przez starszą kotkę, nie wspominając o tym, ile zebrała bęcków. Tak było również w tej chwili. Łapa mentorki spoczęła na klatce piersiowej albinoski, a jej nacisk z każdym uderzeniem serca się nasilał. Koteczka wierzgała łapami, starając się odepchnąć od siebie starszą kocicę, jednak bezskutecznie. Kopniaki wymierzone w brzuch niebieskiej nie robiły na niej większego wrażenia. Kiedy ostre zębiska objęły z obu stron szyję uczennicy, wręcz instynktownie zamknęła oczy, godząc się na porażkę. Może tak będzie lepiej? Przeplatka zakończy jej żałosny żywot, oszczędzając jej zostania pośmiewiskiem, które w wieku pięćdziesięciu księżyców dostąpi możliwości odciśnięcia łapy w Grocie Pamięci podczas Ceremonii Dorosłości. Czekała, aż mrok otuli ją całą, a próżnia wypełni jej umysł, jednak nic takiego się nie stało. Wciąż była w stanie oddychać. Szczęka mentorki nie zacisnęła się na jej szyi. Zamiast tego Przeplatka nachyliła się do białego ucha zakończonego pędzelkiem i wymówiła dwa słowa, które sprawiło, że Wełnista Łapa wlepiła w nią spojrzenie swych fioletowych oczu.
– Nie żyjesz. – Głos kocicy dudnił w umyśle uczennicy przez długi czas. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w zielone ślepia mentorki mieniące się na tle ciemnego tunelu niczym jedna z zielonkawych szklanych znajdziek w Gabinecie Osobliwości. Niebieska przybrała znudzony wyraz pyska, po czym głośno westchnęła. Cofnęła się, pozwalając uczennicy przekręcić się z pleców na brzuch. – Na dzisiaj koniec. W twoich ruchach widać minimalną poprawę, jednak reszta pozostawia wiele do życzenia. W twoich kopnięciach nie ma za grosz siły. Nie różniły się niczym od pacnięć łapą nowonarodzonego kocięcia. Kocięta Jagodowego Marzenia potrafią mocniej uderzyć, a są od ciebie młodsze o ponad dziesięć księżyców! Słuchasz mnie, Wełnista Łapo? – Z opóźnieniem przytaknęła. Zdawała sobie sprawę ze swoich wad, błędów i tego, że nie robiła postępów mogących zadowolić mentora. – Masz opóźnioną reakcję, nie obserwujesz terenu, przez co go nie wykorzystujesz. Mogłaś ugryźć mnie w łapę, kiedy przygniotłam cię do ziemi, albo spróbować sypnąć mi ziemią w oczy, jednak tego nie zrobiłaś. Dlaczego? Każdy normalny kot w takiej sytuacji chociażby spróbował, a ty...
– Nie chciałam cię skrzywdzić bardziej, niż wymagała tego sytuacja – wtrąciła, przecierając łapą pysk, tym samym pozostawiając na sierści ziemisty pasek ciągnący się od policzka, przez pysk do brody.
– Problem w tym, że nie skrzywdziłaś mnie wcale. Podczas prawdziwej potyczki padłabyś trupem w przeciągu dwóch uderzeń serca. – Dotknęła łapą brody uczennicy, unosząc ją do góry, by chwilę później przenieść ją na szyję i wysuniętym pazurem dotknąć okolic krtani. – Nie tego pragnę dla swojej podopiecznej. Twoja matka również tego by nie chciała. – Przez ciało kotki przeszła gwałtowna fala gniewu i frustracji związana z nieudanymi postępami w treningu, która eskalowała, kiedy mentorka wspomniała o Leszczynowej Wiązce. W łagodnym spojrzeniu białej uczennicy pojawiła się nowa emocja, która musiała zadowolić Przeplatkę, ponieważ kocica uśmiechnęła się szeroko. – No proszę. Jak chcesz, to potrafisz. Spojrzenie godne wojowniczki! – Obróciła się plecami do Wełny, która w międzyczasie starała się uspokoić. – Nie musisz atakować skoro nie chcesz, ale przynajmniej naucz się bronić. Bądź zwinna, szybka, wykorzystuj teren oraz przedmioty wokół siebie. Skoro promienie słoneczne mają na ciebie zły wpływ, opanuj do perfekcji walkę w tunelach. Niech ta wąska przestrzeń będzie twym sprzymierzeńcem, a nie miejscem, w którym dokonasz żywota, kiedy przyjdzie ci stanąć do prawdziwej walki z wrogiem.
Przez dłuższą chwilę stała pośrodku tunelu, otulona z obu stron przez mrok. Jej futro przesiąknęło ziemistym zapachem, całkowicie zmywając ostrą woń ziół. Powolnym krokiem ruszyła naprzód w ciemność, starając się dogonić mentorkę, znajdującą się przy rozgałęzieniu. Kocica nakazała uczennicy wyprowadzić je na zewnątrz, co bez słowa Wróżka starała się uczynić. Węsząc, nasłuchując i zwracając uwagę na wystające korzenie, czy inne charakterystyczne rzeczy, prowadziła przez tunel, aż w końcu dostrzegła na jego końcu światło. Mrużąc oczy, wyszła na zewnątrz, a chłodny wiatr potargał jej brudne futerko. Spieła się, gdy ogon Przeplatkowego Wianka znalazł się na jej barku, jednak słowa, które opuściły pysk mentorki sprawiły, że wysiliła się na słaby uśmiech.
– Dobra robota. Jutro zajmij się pomocą medykom w obozie. Poroznoś mech, zajrzyj do kociarni... Po dzisiejszym treningu należy ci się przynajmniej dzień odpoczynku – miauknęła kocica, po czym dodała: – A i lepiej nie mów swojemu ojcu o moich metodach nauki. Wystarczy, że mi przypomina przed zaśnięciem, że powinnam być wdzięczna za możliwość trenowania Gwiezdnego kocięcia i codziennie wypytuję o twoje postępy... – mówiąc to wykrzywiła pysk. Wełnista Łapa zauważyła, że większość kotów, gdy tylko wspominała o jej ojcu, wykrzywiała w dokładnie ten sam charakterystyczny sposób pysk. Było to śmieszne na swój sposób.
Razem z mentorką skierowała się z powrotem w kierunku obozu. Dzisiejszy trening na długo zapamięta. Była tego pewna. Nie tylko przez wzgląd na siniaki zdobyte podczas walki. Być może potrzebowała takiego wstrząsu, bodźca, który zapewniła jej mentorka, a nie ciągłego głaskania po głowie.
Zatrzymując się przed legowiskiem uczniów, usiadła tuż z boku okalającego go krzewu i zaczęła czyścić swoje futerko z pyłu i ziemi. Ignorowała spojrzenia rzucane przez starszych wojowników, w tym Ognistą Piękność, a przynajmniej z całego serca starała się je ignorować. Raz za razem przejeżdzała językiem po łapie, zlizując z niej grudki ziemi.
Nawet jeśli z pozoru wyglądała całkowicie spokojnie, to tak naprawdę w środku cała drżała, w szczególności, gdy dotarło do niej, ile tak naprawdę dzieliło ją w tamtym momencie od śmierci, gdy zęby mentorki znajdywały się tak blisko jej szyi. Przeplatkowy Wianek miała rację, jeśli kiedykolwiek przyjdzie jej stanąć do walki, wróg nie pozwoli jej dojść do głosu, będzie głuchy na jej próby złagodzenia konfliktu. Wykorzysta jej słabość. Zabije, nim zdoła pojąć, co się stało.
Musiała się wziąć w garść, co na dobrą sprawę było dla niej ciężkie do osiągnięcia.
Kuląc się, przyłożyła łapę do pyska.
– Tutaj jesteś, Wełnista Łapo! – Skrzypiący Skrzyp dostrzegając kotkę przy krzewie, żwawym krokiem pokonał dzielącą ich odległość. – Słyszałem, że wyszłaś dzisiaj na trening z Przeplatkowym Wiankiem... Walka w tunelach, co? – parsknął, zwracając uwagę, jak uczennica wyglądała. Zdążyła tylko wyczyścić prawą stronę, nim jej umysłem zawładnął strach. – Udało ci się porozmawiać z Króliczą Gwiazdą, bądź z Skowronim Odłamkiem? Pozwolili ci zostać uczennicą medyka? Czy może dopiero do nich zamierzasz... H-hej... Wszystko w porządku?
– N-nie, nie rozmawiałam... – wymamrotała, starając się powstrzymać odruch wymiotny. Gdyby opowiedziała kocurowi o przeprowadzonej rozmowie z liderem, nic by z tego nie wynikło, a Skrzyp mógłby czuć się winny, że zasugerował jej udanie się do lidera. – Będę dalej szkolić się na wojowniczkę. Taka była decyzja lidera, taka jest decyzja Klanu Gwiazdy... – Wyminęła kocura i powoli skierowała się do legowiska medyków.
Bury kocur powoli kroczył za uczennicą, upewniając się, że nie będzie potrzebowała pomocy w dotarciu do medyków. Oboje zniknęli we wnętrzu lecznicy. Znając przypadłość uczennicy, Wdzięczna Firletka przygotowała dla niej ziołową apteczkę w postaci ziół niwelujących nudności znajdujących się w małej łupinie. Dlatego też Wełnista Łapa sama sięgnęła po zioła, które znajdowały się na jej tymczasowej półeczce. Zgarnęła językiem odpowiednią dawkę leku i położyła się na jednym z wolnych legowisk, mrużąc oczy. Gdy je ponownie otworzyła, pierwszym, co dostrzegła był strapiony pysk przyjaciela, który podsunął jej nasączony wodą mech.
– Wszystko jest w porządku, Skrzypiący Skrzypie. No już, uśmiechnij się – zaleciła tak, jakby uśmiech był rozwiązaniem wszystkich problemów. W międzyczasie spiła odrobinę wody z mchu. – Po prostu odzwyczaiłam się od treningu z Przeplatkowym Wiankiem i nieco przesadziłam. Jestem... zmęczona. – Ziewnęła. Kilkukrotnie zamrugała, czując, jak zioła zaczynały powoli działać. – I obolała...
– Na pewno nie chcesz spróbować zmienić stanowiska i zacząć szkolić się na medyka? Ani trochę nie wyglądasz na szczęśliwą szkoląc się na wojownika... – wyszeptał kocur, zerkając w kierunku pozostałych medyków, którzy byli pochłonięci własnymi zadaniami. – Jeśli chcesz, mogę ci towarzyszyć... Albo sam... – Położyła łapę, na pysku kocura i wyszeptała ledwo słyszalnie"Ciii". Jego źrenice się rozszerzyły, jednak nie przez gest kotki, a w związku z tym, że oparła łebek o kraniec legowiska i jak gdyby nic zasnęła w przeciągu zaledwie uderzenia serca. Kocur przez chwilę spoglądał jeszcze na śpiącą kotkę, by w końcu podnieść się i po poinformowaniu medyków o obecności Wełnistej Łapy, powrócić do legowiska wojowników.
Pomimo dnia pełnego wrażeń, sen Wełnistej Łapy był spokojny i przyjemny, o czym mogło świadczyć to, że koteczka uśmiechała się delikatnie podczas jego trwania.

~~~

Alba ani trochę nie był zadowolony z faktu, że Wełnista Łapa postanowiła wziąć sprawy we własne łapki i udała się sama porozmawiać z liderem. Zasugerował, że rozmowa na pewno inaczej by się potoczyła, gdyby jej towarzyszył. Kręcąc zrezygnowanie głową, kocur starał się wymyślić sposób, aby pomóc córce, a przede wszystkim sobie. Co jakiś czas przeskakiwał spojrzeniem na otaczające ich krzewy.
– Nie przejmuj się niczym. Tatuś coś zaradzi. Niech Królicza Gwiazda cieszy się przewodzeniem klanem, póki jeszcze może. – Nachylił się i nosem dotknął czoła Wełnistej Łapy. Koteczka cofnęła się i pokręciła głową. – Przepiórczy Puch, jako Przepiórcza Gwiazda na pewno pozwoliłaby ci zmienić ścieżkę. I każdy następny lider, który po nim przyjdzie...
– Przestań, tato – miauknęła cichutko spanikowana, gdy tata złorzeczył Króliczej Gwieździe. – To bez sensu... Gdyby ścieżka medyka była mi pisana, Klan Gwiazdy podczas ceremonii mianowania na pewno by zainterweniował. Dałby jakiś znak... jakikolwiek... Skoro tego nie zrobił, to znaczy, że powinnam szkolić się na wojownika. Taka jest jego wola – wymiauczała, starając się w to wierzyć. Przodkowie wciąż nieustannie milczeli. Czy wystawiali ją na próbę? Chcieli zobaczyć, czy straci w nich wiarę? A może tak naprawdę oni nie... – Myślę, że przodkowie chcą, żebym stała się silniejsza... – miauknęła cicho. Ojciec całkowicie zignorował jej słowa.
– Skoro klanem przewodzi taki, a nie inny lider, który pozwala być medykom kotom nieoddającym Gwiezdnym czci, to nic dziwnego, że przodkowie milczą – prychnął. Pamiętała, jak tata opowiadał jej o wierze rodziny Wiecznej Królowej. To właśnie wtedy podłapał pomysł na funkcję dla swych kociąt o nazwie Wyrocznia. – Och, Wróżko – mówiąc to, przytulił córkę. Początkowo kotka próbowała się wycofać, jednak pozwoliła się ojcu przytulić. Wystarczyło, że nie miała jednego rodzica, nie chciała stracić drugiego. – Ty i twoi bracia nie zasługujecie na to, aby wykonywać obowiązki zwykłych kotów. Nie po to się narodziliście...
Mimo chęci ucieczki nie poruszyła się. Mama już nigdy więcej jej nie przytuli. Być może, gdyby zareagowała inaczej, dając upust złości na ojcowską segregację względem bycia "zwykłym" czy "specjalnym" kotem popsułaby ich relację, którą i tak zdołała nadszarpnąć w związku z otrzymaniem kary.
Zastanawiała się, czy Królicza Gwiazda sam zdecydował się nadać ojcu takie, a nie inne imię. Brzmiało bardzo podobnie do miana Przodków, czego raczej klanowe koty starały się unikać podczas nadawania imion swoim kociętom. Być może ta zasada mogła być naciągana w przypadku kotów spoza klanu? A Wełnista Łapa, nawet jeśli nie była córą Srebrzystej Skóry, to zawsze jednak pozostawała niezmiennie córką Szarej Skóry, czy tego chciała, czy nie. Brzmiało to z pozoru równie wyjątkowo, nawet jeśli za grosz nie było w tym wyjątkowości, a zamiast tego była niekończąca się lista nakazów i zakazów, jak i oczekiwań.

[Trening wojownika – potężne 2983 słowa]
Umieram, (r)amen

[przyznano 60%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz