Jakiś czas temu
Rankiem Królik wstał jako pierwszy. Tiramisu obudził się chwilę później, a Zając wciąż jeszcze drzemał. Srebrny wydawał się wyraźnie znudzony – nie miał co robić, nie mógł iść na trening ze starszym ani porozmawiać z kimkolwiek. Widząc jego znużenie, Królik postanowił zagaić:
— Hej, Tiramisu. Pamiętasz ten dzień, w którym cię znalazłem? — mruknął, wymuszając uśmiech. Srebrny zmierzył go morderczym wzrokiem, jakby tamto wspomnienie przynosiło mu wstyd. — Wydoroślałeś od tamtej pory, wtedy był z ciebie kociak! — dodał Królicza Ułuda. Tiramisu fuknął, owijając swój puchaty ogon wokół łap.
— To, że twoje córki zniknęły, nie znaczy, że masz mi tu teraz ojcować! Nie potrzebuję żadnych zamienników moich rodziców — burknął, powoli kręcąc głową. Królik zacisnął szczękę.
— Ja wcale nie ojcuję! Chciałem tylko powspominać stare czasy… — westchnął, kręcąc powoli głową. Srebrny zadarł brodę.
— Stare czasy? Ja mogę ci opowiedzieć o starych czasach! Opowiem ci, jak udało mi się uciec od tych Dwunożnych dzięki mojej zwinności, sile i ambicji! — mruknął złośliwie, szczerząc zęby. W tym momencie obok nich przeszedł Trójoki Zając, który musiał obudzić się chwilę temu.
— Idę upolować dla nas śniadanie — oznajmił szybko. Oba kocury nie odpowiedziały. Królicza Ułuda milczał, lekko zaskoczony tonem młodszego, lecz po chwili delikatnie się rozpogodził i mruknął:
— No pewnie! Chętnie posłucham o tym, co działo się w twoim życiu, zanim cię znalazłem. Może w ten sposób lepiej się poznamy…? — Królik przekrzywił lekko głowę. Tiramisu polizał się kilka razy po piersi, zbity z tropu jego odpowiedzią. To nie miało się zamienić w miłą pogawędkę o starych dziejach! “W co ja się wpakowałem?” – pomyślał, grzebiąc pazurem w ziemi.
— Ee… — zająknął się, po czym przełknął ślinę. Gardło miał suche jak wiór. — To znaczy… czemu nie. Ale pod jednym warunkiem – ty też mi opowiesz, co spotkało cię, zanim dołączyłeś do miasta. Czym był ten wasz cały klan? I dlaczego Trójoki Zając tak często o nim wspomina? — burknął, poruszając uszami, na co starszy pokiwał głową.
— Dobrze. Mogę nawet zacząć — zaproponował. Tiramisu nawet na niego nie spojrzał, tylko kiwnął łapą, dając znak, że może mówić dalej. — Ja i Zając urodziliśmy się w grupie zwanej Klanem Klifu. Grupie? Co ja gadam! To jest cała gromada! Jest nas sporo, jesteśmy podz-
— Byliście. Byliście podzieleni — poprawił go Tiramisu, unosząc wzrok. Królicza Ułuda skinął głową, a w jego oczach błysnęła tęsknota. Srebrny to zauważył. “Skoro tak tęsknią za tym swoim klanikiem, to pewnie prędzej czy później zapragną tam wrócić…” – pomyślał niechętnie. — Kontynuuj — rzucił chłodno, napinając mięśnie.
— Och, tak! W Klanie Klifu było kilka ról: lider, zastępca, medyk, protektor, wojownik… no i oczywiście uczniowie, karmicielki, kocięta oraz starsi — zaczął wyjaśniać.
Gdy tylko Tiramisu usłyszał słowo “lider”, jego ogon poruszył się po ziemi.
— Lider, powiadasz? Czyli macie kota, który kieruje całą tą bandą p- kotów? — dopytywał z zainteresowaniem, podczas gdy jego wibrysy drgały z zaciekawienia. Wizja zostania przywódcą bardzo mu się podobała. Ze swoją charyzmą i urokiem osobistym na pewno zyskałby poparcie. W końcu był piękny, zawsze miał czyste futro i płynną dykcję… kto by nie chciał, żeby to on został władcą?
— Dokładnie. Obecnie jest nim… właściwie to nie pamiętam. Może Liściasta Gwiazda? Albo Judaszowcowy Pocałunek? — zastanowił się, mrużąc oczy. Wyglądał na rozczarowanego faktem, że nie potrafił sobie przypomnieć.
— A ile mają księżyców? Są starzy? — dopytywał Tiramisu, a końcówka jego ogona drgała coraz szybciej.
— Ee… tak, mają już trochę księżyców na karku — odpowiedział nieco zmieszany Królicza Ułuda. “To dobrze, szybciej umrą” – pomyślał srebrny. — A co? Coś się stało? Znasz ich może…? Nie, nie, to niemożliwe. Przecież całe życie spędziłeś w mieście, prawda?
— Och, nie. Nie kojarzę ich. Tak tylko sobie myślę, że życie w klanie brzmi naprawdę… dobrze. I godnie — mruknął niby do siebie, ale wystarczająco głośno, by kremowy to usłyszał. — Wiesz, jest lider, który wydaje jasne rozkazy… są ci cali medycy, którzy leczą chorych, mam rację? Nie wiem, kim są protektorzy, ale brzmią całkiem sensownie. Wszystkie koty na pewno chodzą tam jak w księżycu! Bardzo lubię, gdy w grupie panuje dyscyplina… — mamrotał, a w jego sercu rozkwitała nowa nadzieja. Królicza Ułuda natomiast milczał, rozglądając się nerwowo na boki.
— Wiesz co… ja… chyba muszę już iść! Nie jesteś głodny? No właśnie! Muszę coś upolować… dla nas i Trójokiego Zająca. Jak wróci ze spaceru, na pewno będzie chciał coś przekąsić. To co, do zobaczenia?
Tiramisu nie zdążył nawet odpowiedzieć, bo kremowy już zniknął za rogiem. Jego wymówka nie miała sensu. Sam zielonooki miał upolować im coś, czym mogliby napełnić brzuchy.
Srebrny wyprostował się dumnie. Udało mu się zasiać w Króliku ziarenko niepewności i przy okazji wymigać od opowiadania o swojej przeszłości. W końcu nie mógłby przyznać się, że zgubił się przez własną głupotę, to byłoby upokarzające.
Mimo to rozmowa zmusiła go do zastanowienia się, co właściwie powiedziałby, gdyby ktoś naprawdę zapytał go o przeszłość. Musiałby wymyślić coś sensownego – coś, co nie rozpadnie się przy pierwszej lepszej okazji.
Tiramisu postanowił także wyjść i się przewietrzyć. Gdy wychodził z uliczki, minął Trójokiego Zająca, który niósł w pysku dwie piszczki. Nim kremowy zdążył je odłożyć i się przywitać, młodszy przyspieszył kroku i zniknął za rogiem. Nie miał ochoty na kolejne pogaduszki, miał inne sprawy na głowie.
Szlajał się, przyklejony do ścian, wdychając nieświeże powietrze, dym i spaliny. Planował się przewietrzyć, ale tu było jeszcze gorzej niż w uliczce. Co jakiś czas Dwunożni próbowali go złapać i pogłaskać, lecz zawsze był zwinniejszy. Bał się, co taki bezwłosy dziwak mógłby mu zrobić – ale na szczęście nie musiał się o tym przekonywać. W końcu był zbyt dobry, by dać się złapać.
Wrócił, gdy słońce stało już wysoko na niebie. Brzuch burczał mu głośno przy każdym kroku, co wprawiało go w lekkie zakłopotanie. Dlatego, gdy tylko skręcił w znajomą uliczkę, pierwsze, co zrobił, to podszedł do niedawno upolowanej wiewiórki. Nawet nie spojrzał na Królika ani Zająca, a od razu zabrał się za jedzenie rudego stworzonka, chcąc zapełnić żołądek, zanim ten znowu wyda z siebie ten przerażający dźwięk.
— Tiramisu! Jesz, aż ci się uszy trzęsą — skomentował Królicza Ułuda z rozbawieniem. Srebrny nie zareagował. Przesunął jedynie ogonem po ziemi, udając obojętność, choć słowa kremowego lekko go ukłuły. Przecież miał wyglądać na nonszalanckiego i pewnego siebie – pośpiech nie był w jego zwyczaju. Postanowił więc trochę zwolnić.
Kiedy skończył posiłek, oblizał pysk i spojrzał na pozostałą dwójkę.
— Coś się stało? — mruknął chłodno. — Wyglądacie, jakbyście zamienili się w lód — dodał z lekkim grymasem, na co Królicza Ułuda jakby ocknął się z zamyślenia. Wstał i minął Tiramisu, zatrzymując się nieopodal.
— Nie, nic takiego. Po prostu pomyślałem, że może chciałbyś iść ze mną na trening do Kiełbasy. Też chętnie posłucham o ziołach — zaproponował. Tiramisu miał ochotę odwarknąć coś niemiłego, ale w porę ugryzł się w język. “Jeśli pójdzie z nami Królicza Ułuda, to może Kiełbasa przestanie rzucać te swoje wredne komentarze i zachowywać się jak nieodpowiedzialny mysi móżdżek…” – pomyślał z zadowoleniem. Zazwyczaj wolał, gdy cała uwaga skupiała się tylko na nim i tylko nim, ale w tej sytuacji obecność kremowego nie była żadnym zagrożeniem, a wręcz przeciwnie.
— Możemy iść — rzucił krótko i ruszył przed siebie.
Zanim zdążyli dotrzeć do miejsca, w którym spodziewali się spotkać Kiełbasę, natknęli na niego w mieście. Siedział między krzewami, z niedojedzoną myszą pod łapami. Królicza Ułuda zrobił kilka susów w jego stronę, a Tiramisu szybko podążył za nim.
— Kiełbaso! Witaj, mam nadzieję, że to nie problem, że przyszedłem z Tiramisu. Pomyślałem, że może nam obu opowiesz o najważniejszych ziołach. Jeśli mamy… zostać tu… jeszcze dłużej, to przyda nam się ta wiedza — mruknął, a ostatnie słowa wypowiedział z lekką niepewnością. Srebrny nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wślizgnął mu się na pysk. Samotnik uniósł na nich wzrok i odchrząknął.
— Nic się nie stało. Mogę nauczyć was obu — zapewnił, szczerząc swoje poszczerbione zęby. Potem podniósł się i otrzepał futro, wydostając się spomiędzy krzewów, w których odpoczywał. Resztki po zwierzynie zostawił, nawet nie dojadając. Kremowy zawiesił na nich wzrok – pewnie w myślach komentował jego marnotrawstwo – ale zaraz potem ruszył za samotnikiem. Tiramisu również zaczął iść za nimi.
W końcu dotarli do miejsca, w którym mieszkał Kiełbasa. Samotnik od razu podszedł do swojego składzika i zaczął w pośpiechu wyciągać z niego zioła. Tiramisu pierwszy raz widział go tak… zaangażowanego? Srebrny usiadł ostrożnie, a jego kremowy towarzysz zrobił to samo, choć znacznie mniej pewnie. W końcu rzadko tu bywał, o ile w ogóle. Czy bał się, że coś zepsuje? Że coś naruszy? Możliwe. I to właśnie było bardzo zabawne dla Tiramisu, bo on sam mógł się tu czuć jak król.
Tymczasem Kiełbasa podszedł do nich i położył przed nimi kilka roślin, uśmiechając się do Króliczej Ułudy.
— Pomyślałem, że skoro mam dziś dwóch gości, to przygotuję coś ciekawszego — zaczął, przenosząc wzrok na młodszego. — Tiramisu, powinieneś znać przynajmniej dwa z tych ziół, prawda? Mówiłem ci o nich.
Czekoladowy odwzajemnił uśmiech, po czym prychnął coś pod nosem i przyjrzał się ziołom.
— To… golteria — wskazał na czerwone jagody, przełykając ślinę. — A to drugie… lubczyk — dodał, kładąc łapę na ziemi. Kiełbasa przytaknął i zwrócił się do Króliczej Ułudy:
— Zapamiętałeś? — zapytał. Gdy kremowy skinął głową, samotnik kontynuował:
— Możesz podejść i je powąchać, żeby zapamiętać ich zapach.
Kremowy zerknął na Tiramisu, po czym ostrożnie pochylił się i powąchał zarówno lubczyk, jak i golterię.
— Mamy tu jeszcze mewiankę, trochę mniszków i pokrzywy — mówił dalej Kiełbasa. — Niedawno uzupełniałem zapasy, więc mam całkiem sporo ziół, i to różnych. Zapamiętajcie ich zapach…
Pomarańczowooki skrzywił się lekko, niechętnie oglądając rośliny i zapamiętując ich woń. Kremowy powtarzał jego ruchy, co jakiś czas zerkając w jego stronę, jakby chciał się upewnić, że robi to dobrze.
Wtem Kiełbasa przesunął wszystkie zioła na bok, a Królik i Tiramisu gwałtownie się wyprostowali.
— Skoro już poznaliście te zioła, to może spróbujecie swoich sił w małym teście? — zaproponował, po czym zakasłał chrapliwie. — Będę wam po kolei pokazywać rośliny, a wy spróbujecie zgadnąć, jak się nazywają. Proste, prawda?
Srebrny skinął głową, na co Kiełbasa uśmiechnął się i chwycił pierwszą roślinę. Był to żółty kwiat. Nim Królicza Ułuda zdążył mu się przyjrzeć, Tiramisu już zawołał:
— Mniszek!
Po chwili wyprostował się i polizał futro na piersi, jakby chciał zamaskować zbyt gwałtowną reakcję. Przecież musiał zachować spokój.
— Dobrze… a ten? — zapytał Kiełbasa, przetaczając w ich stronę czerwone jagody.
— Go-
— Golteria — przerwał mu Tiramisu, nawet nie dając dokończyć. Kikut ogona starszego kocura uderzył z rezygnacją o ziemię, wydając głuchy odgłos.
— No, Tiramisu… widzę, że pilnie się uczysz pod okiem Kiełbasy — powiedział Królicza Ułuda z wymuszonym uśmiechem. — To może nie będę wam przeszkadzał? Wrócę do nas i porozmawiam z Trójokim Zającem. Pewnie biedak siedzi tam sam.
— Wiesz co… ja… chyba muszę już iść! Nie jesteś głodny? No właśnie! Muszę coś upolować… dla nas i Trójokiego Zająca. Jak wróci ze spaceru, na pewno będzie chciał coś przekąsić. To co, do zobaczenia?
Tiramisu nie zdążył nawet odpowiedzieć, bo kremowy już zniknął za rogiem. Jego wymówka nie miała sensu. Sam zielonooki miał upolować im coś, czym mogliby napełnić brzuchy.
Srebrny wyprostował się dumnie. Udało mu się zasiać w Króliku ziarenko niepewności i przy okazji wymigać od opowiadania o swojej przeszłości. W końcu nie mógłby przyznać się, że zgubił się przez własną głupotę, to byłoby upokarzające.
Mimo to rozmowa zmusiła go do zastanowienia się, co właściwie powiedziałby, gdyby ktoś naprawdę zapytał go o przeszłość. Musiałby wymyślić coś sensownego – coś, co nie rozpadnie się przy pierwszej lepszej okazji.
Tiramisu postanowił także wyjść i się przewietrzyć. Gdy wychodził z uliczki, minął Trójokiego Zająca, który niósł w pysku dwie piszczki. Nim kremowy zdążył je odłożyć i się przywitać, młodszy przyspieszył kroku i zniknął za rogiem. Nie miał ochoty na kolejne pogaduszki, miał inne sprawy na głowie.
Szlajał się, przyklejony do ścian, wdychając nieświeże powietrze, dym i spaliny. Planował się przewietrzyć, ale tu było jeszcze gorzej niż w uliczce. Co jakiś czas Dwunożni próbowali go złapać i pogłaskać, lecz zawsze był zwinniejszy. Bał się, co taki bezwłosy dziwak mógłby mu zrobić – ale na szczęście nie musiał się o tym przekonywać. W końcu był zbyt dobry, by dać się złapać.
***
Wrócił, gdy słońce stało już wysoko na niebie. Brzuch burczał mu głośno przy każdym kroku, co wprawiało go w lekkie zakłopotanie. Dlatego, gdy tylko skręcił w znajomą uliczkę, pierwsze, co zrobił, to podszedł do niedawno upolowanej wiewiórki. Nawet nie spojrzał na Królika ani Zająca, a od razu zabrał się za jedzenie rudego stworzonka, chcąc zapełnić żołądek, zanim ten znowu wyda z siebie ten przerażający dźwięk.
— Tiramisu! Jesz, aż ci się uszy trzęsą — skomentował Królicza Ułuda z rozbawieniem. Srebrny nie zareagował. Przesunął jedynie ogonem po ziemi, udając obojętność, choć słowa kremowego lekko go ukłuły. Przecież miał wyglądać na nonszalanckiego i pewnego siebie – pośpiech nie był w jego zwyczaju. Postanowił więc trochę zwolnić.
Kiedy skończył posiłek, oblizał pysk i spojrzał na pozostałą dwójkę.
— Coś się stało? — mruknął chłodno. — Wyglądacie, jakbyście zamienili się w lód — dodał z lekkim grymasem, na co Królicza Ułuda jakby ocknął się z zamyślenia. Wstał i minął Tiramisu, zatrzymując się nieopodal.
— Nie, nic takiego. Po prostu pomyślałem, że może chciałbyś iść ze mną na trening do Kiełbasy. Też chętnie posłucham o ziołach — zaproponował. Tiramisu miał ochotę odwarknąć coś niemiłego, ale w porę ugryzł się w język. “Jeśli pójdzie z nami Królicza Ułuda, to może Kiełbasa przestanie rzucać te swoje wredne komentarze i zachowywać się jak nieodpowiedzialny mysi móżdżek…” – pomyślał z zadowoleniem. Zazwyczaj wolał, gdy cała uwaga skupiała się tylko na nim i tylko nim, ale w tej sytuacji obecność kremowego nie była żadnym zagrożeniem, a wręcz przeciwnie.
— Możemy iść — rzucił krótko i ruszył przed siebie.
***
Zanim zdążyli dotrzeć do miejsca, w którym spodziewali się spotkać Kiełbasę, natknęli na niego w mieście. Siedział między krzewami, z niedojedzoną myszą pod łapami. Królicza Ułuda zrobił kilka susów w jego stronę, a Tiramisu szybko podążył za nim.
— Kiełbaso! Witaj, mam nadzieję, że to nie problem, że przyszedłem z Tiramisu. Pomyślałem, że może nam obu opowiesz o najważniejszych ziołach. Jeśli mamy… zostać tu… jeszcze dłużej, to przyda nam się ta wiedza — mruknął, a ostatnie słowa wypowiedział z lekką niepewnością. Srebrny nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wślizgnął mu się na pysk. Samotnik uniósł na nich wzrok i odchrząknął.
— Nic się nie stało. Mogę nauczyć was obu — zapewnił, szczerząc swoje poszczerbione zęby. Potem podniósł się i otrzepał futro, wydostając się spomiędzy krzewów, w których odpoczywał. Resztki po zwierzynie zostawił, nawet nie dojadając. Kremowy zawiesił na nich wzrok – pewnie w myślach komentował jego marnotrawstwo – ale zaraz potem ruszył za samotnikiem. Tiramisu również zaczął iść za nimi.
W końcu dotarli do miejsca, w którym mieszkał Kiełbasa. Samotnik od razu podszedł do swojego składzika i zaczął w pośpiechu wyciągać z niego zioła. Tiramisu pierwszy raz widział go tak… zaangażowanego? Srebrny usiadł ostrożnie, a jego kremowy towarzysz zrobił to samo, choć znacznie mniej pewnie. W końcu rzadko tu bywał, o ile w ogóle. Czy bał się, że coś zepsuje? Że coś naruszy? Możliwe. I to właśnie było bardzo zabawne dla Tiramisu, bo on sam mógł się tu czuć jak król.
Tymczasem Kiełbasa podszedł do nich i położył przed nimi kilka roślin, uśmiechając się do Króliczej Ułudy.
— Pomyślałem, że skoro mam dziś dwóch gości, to przygotuję coś ciekawszego — zaczął, przenosząc wzrok na młodszego. — Tiramisu, powinieneś znać przynajmniej dwa z tych ziół, prawda? Mówiłem ci o nich.
Czekoladowy odwzajemnił uśmiech, po czym prychnął coś pod nosem i przyjrzał się ziołom.
— To… golteria — wskazał na czerwone jagody, przełykając ślinę. — A to drugie… lubczyk — dodał, kładąc łapę na ziemi. Kiełbasa przytaknął i zwrócił się do Króliczej Ułudy:
— Zapamiętałeś? — zapytał. Gdy kremowy skinął głową, samotnik kontynuował:
— Możesz podejść i je powąchać, żeby zapamiętać ich zapach.
Kremowy zerknął na Tiramisu, po czym ostrożnie pochylił się i powąchał zarówno lubczyk, jak i golterię.
— Mamy tu jeszcze mewiankę, trochę mniszków i pokrzywy — mówił dalej Kiełbasa. — Niedawno uzupełniałem zapasy, więc mam całkiem sporo ziół, i to różnych. Zapamiętajcie ich zapach…
Pomarańczowooki skrzywił się lekko, niechętnie oglądając rośliny i zapamiętując ich woń. Kremowy powtarzał jego ruchy, co jakiś czas zerkając w jego stronę, jakby chciał się upewnić, że robi to dobrze.
Wtem Kiełbasa przesunął wszystkie zioła na bok, a Królik i Tiramisu gwałtownie się wyprostowali.
— Skoro już poznaliście te zioła, to może spróbujecie swoich sił w małym teście? — zaproponował, po czym zakasłał chrapliwie. — Będę wam po kolei pokazywać rośliny, a wy spróbujecie zgadnąć, jak się nazywają. Proste, prawda?
Srebrny skinął głową, na co Kiełbasa uśmiechnął się i chwycił pierwszą roślinę. Był to żółty kwiat. Nim Królicza Ułuda zdążył mu się przyjrzeć, Tiramisu już zawołał:
— Mniszek!
Po chwili wyprostował się i polizał futro na piersi, jakby chciał zamaskować zbyt gwałtowną reakcję. Przecież musiał zachować spokój.
— Dobrze… a ten? — zapytał Kiełbasa, przetaczając w ich stronę czerwone jagody.
— Go-
— Golteria — przerwał mu Tiramisu, nawet nie dając dokończyć. Kikut ogona starszego kocura uderzył z rezygnacją o ziemię, wydając głuchy odgłos.
— No, Tiramisu… widzę, że pilnie się uczysz pod okiem Kiełbasy — powiedział Królicza Ułuda z wymuszonym uśmiechem. — To może nie będę wam przeszkadzał? Wrócę do nas i porozmawiam z Trójokim Zającem. Pewnie biedak siedzi tam sam.
Młodszy zmrużył oczy.
— Jasne, możesz iść. To jednak dziwne, że tak szybko się stąd zwijasz. Jesteś pewny, że nie chciałbyś dobrnąć do końca tego testu?
<Królicza Ułudo?>
[1720 słów do treningu medyka]
[przyznano 28%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz