Mama chce dla nas dobrze. Dni mijały i mijały, a słowo “mama” padające raz po raz z pyska siostry nadal brzmiało obco. Nie było z nimi mamy. Zalotka zaledwie ją zastępowała; jej spojrzenie ani dotyk w żadnym stopniu nie dorównywały czułości Jasnoty. Nie rozumiała przywiązania Słoty do kocicy, ani zrozumieć nie chciała. Zmartwienie musiało ukazać się na jej pyszczku, bo rudaska szturchnęła ją mocniej w bark, zmuszając do odwrócenia pyszczka od goniącej za sobą gromady kociaków.
— Nie patrz na nich jak strapiony pies — cmoknęła niezadowolona Słota. — Patrz na mnie. Chodź, oni są jacyś przygłupi, pobawimy się same!
***
Księżyce zabaw i drzemania w żłobku prędko dobiegły końca. Miękki mech zamienił się w leśną ściółkę pod jej łapami, a duchota i ciepła sierść rodzeństwa ustąpiła miejsca chłodnemu wiatrowi.
Ogon, który popychał ją do przodu, był obcy. Nie należał do Zalotki. Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy w towarzystwie wojownika wyprowadzona została w głąb lasu. Bała się. Próbowała sobie wmawiać, że to nic wielkiego. Słota, czy nawet Cień, nie wydawali się zbytnio przejęci wizją spędzenia nocy w lesie. Jednak jej łapy drżały nieco na samą myśl o tętniących życiem gąszczach.
— Pamiętaj o tym, co mówiła ci matka — odezwał się nieznajomy. Para żółtych oczu zabłysła w półmroku. — Wrócę po ciebie tuż po świcie.
Niepewnie skinęła głową, oglądając się za kocurem, gdy ten zniknął między drzewami. Wbiła pazury w podłoże, walcząc z chęcią podążenia za nim – lub wręcz przeciwnie, odbiegnięcia gdzieś w dal. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Każde drzewo, każdy krzew wyglądał zupełnie tak samo. Pojedyncze smugi światła, przebijające się przez liście, nie pomagały. Wbiła wzrok w przestrzeń pomiędzy gałęziami.
Może gdyby umiała, może gdyby wspięła się na jedną z nich, udałoby jej się znaleźć miejsce, w którym ostatni raz widziała Jasnotę. W którym kocica ją pozostawiła. Jej serce ścisnęło się z tęsknotą; wiedziała, że może się tylko łudzić. Jej spowity gorączką umysł nie zapamiętał z tamtej nocy niczego poza przeraźliwym krzykiem matki i wilgocią trawy pod jej grzbietem.
***
Gdy początkowy strach przeminął, noc spędziła słuchając szumu liści i cykania owadów. Wciśnięta pomiędzy dwa korzenie drzewa wyczekiwała powrotu nieznajomego wojownika, który pojawił się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Jego biała sierść odcinała się na tle ciemnych gałęzi; to samo pomyślała, stojąc tuż przed nim na środku obozu Klanu Wilka.
— Twoim mentorem zostanie Blade Lico — zachrypły głos lidera niósł się po polance. Oczy Zalotki wierciły dziurę z tyłu jej głowy. — Mam nadzieję, że przekaże Ci całą swoją wiedzę.
Wyprostowała grzbiet, gdy nos kocura delikatnie, ale stanowczo dotknął tego jej. Spojrzała w złote ślipia nauczyciela.
— Będę się starać — szepnęła, siląc się na uśmiech. Zmarszczki na czole Bladego Lica wygładziły się na moment.
— Mam taką nadzieję.
Nie minęło wiele czasu, zanim zniknęła mentorowi z oczu i czym prędzej przydreptała do Słoty- do Słotnej Łapy. Ta cała zmiana imion strasznie wszystko komplikowała.
— Hej, Słota — trąciła bark siostry ogonem. Rudaska zwróciła na nią spojrzenie brązowych oczu. — Cieszysz się?
Pysk kotki rozpromienił się.
— Nawet nie wiesz jak! Nic lepszego nie mogło mi się przytrafić, niż mama za mentorkę — zamruczała, uśmiechając się figlarnie. — A ten twój, jak mu tam… A, Blady. Co myślisz?
Oczywiście, że ta cieszyła się z faktu, że to właśnie jej mentorką została Zalotka. Jakby mogła się nie cieszyć? Pomrok jej zazdrościła. Siostra miała kolejny pretekst, żeby uważać się za tą lepszą. W końcu to ja wybrała matka na swoją uczennicę, swoją “następczynię”. Pomimo żalu do kocicy, w duchu pragnęła, aby to ona była tą specjalną.
— Wydaje się… Fajny — wymamrotała w końcu, spuszczając spojrzenie na własne łapy. — Trochę nudny. Słyszałaś, że to on był wcześniej mentorem Zalotki?
— Obiło mi się o uszy — odmruknęła Słota, przekręcając głowę w bok. — No, nie bądź taka przybita. Na pewno nauczy cię prawie tak samo dobrze, jak mama mnie!
Pokiwała powoli głową. Może rudaska miała rację. Nie powinna się tym tak zamartwiać.
— Widziałaś gdzieś Cienia? — spytała, zmieniając temat. — Na pewno jest teraz strasznie o ciebie zazdrosny.
<Słota?>
[653 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz