I wtedy właśnie pojawiła się wybawicielka.
— Co się tu dzieje? — spytała z powagą ich matka. Wielka kocica stanęła tuż obok nich, mierząc córki uważnym spojrzeniem ślipi o rodzinnej barwie. Cynia dostrzegła na jej pysku niezadowolenie. Tak. Pliszce nie mogło to ujść na sucho! Jak mogła zaatakować jej ogonek! Przecież wiedziała, jak bardzo szynszylowa tego nie lubiła! Poza tym, czy cętkowana nie słyszała jej pisków i wrzasków bólu?! Na pewno słyszała!
— Mamo, Pliszka próbuje mi odgryźć ogon. — poskarżyła się natychmiast Cynia.
Oburzona liliowa wypuściła ogon siostry z pyszczka.
— Wcale nie, nie prawda! Ja tylko próbowałam... stylowo ułożyć jej futro na ogonie. — pokazała poharatane w każdą stronę włosie.
No nie! Ona nie może się tak po prostu z tego wyłgać!
— Kłamiesz. — zarzuciła Cynia. — Mamo. — dodała twardym jak na kocię tonem. Niech mama ją wreszcie ukaże! Przecież wiedziała, jaka jest Pliszka!
Liliowa poddenerwowana uderzyła łapką o ziemię.
— Wcale nie, bo ty. Mamo! — pisnęła głośniej. — Goshenit. Powiedz mamie jak było. Tylko nie kłam jak Cynia! — zagroziła, a morderczy blask w jej ślepiach nabrał mocy. Pierworodna przeniosła spojrzenie na brata. Wiedziała, że cętkowana próbuje go nastraszyć. Miała jednak nadzieję, że ten mimo wszystko powie prawdę. Był bojaźliwy, ale może się przemoże? Rzuciła mu błagalne spojrzenie zielonych ślipek, tak podobnych do tych jego.
Widziała jednak, jak ten coraz bardziej się stresował. Dostrzegła, jak jego oddech przyspieszył. Kocurek zerkał na każdą z trzech kotek raz po raz z przestrachem w oczach. Już po chwili drobne łezki wyleciały z radioaktywnych ślipek, mocząc futerko na jego pysiu.
— Przepraszam, j-ja nie wiem. — wybeczał jedynie braciszek, rzucając się do ucieczki.
Cynia położyła po sobie swe wykręcone uszka. Powinna była od razu pójść z tym do mamy. Nie chciała, żeby Goszek się rozpłakał. Może i ceniła sobie nowe sytuacje do banku pamięci, ale nie chciała, by jej rodzeństwo płakało przez jej głupotę. Pochyliła nieco łebek, patrząc za znikającym ogonem najmłodszego kocięcia z miotu. Matka po chwili westchnęła.
— Nie wiem, która z was kłamie, a która mówi prawdę, więc nie dam nikomu kary. Będę cię jednak miała na oku Pliszko — Jeżyk spojrzała na niezadowoloną córkę — Chyba, że udowodnisz, że nie kłamiesz. Ale nie sądzę, by to było możliwe. Ja pójdę za waszym bratem. A wy wracajcie do szopy. — dodała jeszcze, po czym skierowała się w część ogrodu, w którą czmychnął czarny.
Cynia jeszcze chwile stała tak, póki głos siostry nie przerwał jej wgapiania się w oddalającą się rodzicielkę.
— Skarżypyta!
Kotka obróciła łebek w stronę młodszej siostry, mrużąc oczy. Następnie syknęła, po czym wystawiła język, a na koniec pobiegła za mamą, na tyle, na ile była w stanie na swoich króciutkich kocięcych nóżkach. Pliszka tylko prychnęła, udając się do szopy mimo buntowniczej natury.
Matka szukała Goszenitu po całym ogrodzie. Widocznie nie mogła znaleźć kocięcia. Cynia również zaczęła szukać. Zaczęła iść bokiem ogrodu w przeciwną stronę, niż jej matka, a po chwili usłyszała ciche pociągnięcia nosem. Rozejrzała się na boki. Po chwile jej koci słuch namierzył położenie dźwięku, a ta odsunęła liście zasłaniające zapłakanego braciszka, który od razu, gdy światło słońca na niego padło, wszedł głębiej w krzew. Starsza szybko wsunęła się do jego kryjówki, następnie przytulając Goszka.
— Już dobrze, braciszku… — miauczała uspokajająco. — Pliszka już sobie poszła. Jesteś bezpieczny — miauknęła. Naprawdę liliowa ją nie na żarty wystraszyła, co dopiero musiał czuć bojaźliwy Goszek?
<Siostro? Jestem tu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz