Gęgawa był na ogół spokojnym kotem bez zmartwień na głowie. Jedna rzecz nadal go jednak nawiedzała od dawna... I tak, to była sprawa z Bryzą. Czarny uczeń nadal nie rozumiał nic z tego, czego dowiedział się o swoim bracie tamtej nocy. Męczyło go i zastanawiało - jak Bryza mógł być świadomy, że lubi kocury? Czyżby w kimś ulokował uczucia i mu nie powiedział? Ale przecież byli niezwykle młodzi, co nawet Gęgawa był zmuszony przyznać (mimo że on inteligencji z pewnością dorównywał dorosłym). Czarny z pewnością wziął to na poważnie, jak sprawę życia i śmierci.
— Doszliśmy do drogi grzmotu. Paskudne miejsce — burknął Komarnica, a jego uczeń spojrzał na niego z zainteresowaniem, wraz z towarzyszką treningu - Świergotem. Chwilę potem przeniósł swój wzrok na siostrę, a po tym na wspomnianą przez mentora ścieżkę. Była ciemna, wyłożona z jakiegoś kamienia, którego nie widywał na terenie Owocowego Lasu. Mimo, że był przy jej brzegu wiele razy, a nawet widział nielicznie przejeżdżające potwory, i tak uważał drogę grzmotu za niezwykle ciekawą. Jej niebezpieczeństwo tylko sprawiało, że fascynowała go jeszcze bardziej. Czym były i jaką naturę miały te dziwne stworzenia, które pędziły po niej często zawrotnymi prędkościami? I dlaczego dwunodzy używali tych twardych, głośnych i gwałtownych stworzeń, pozwalając im się zjadać? Obawiał się, że nigdy nie zrozumie dwunożnych, ale to nie znaczyło, że przestanie próbować.
— Droga grzmotu nosi taką nazwę przez odgłosy wydawane przez potwory, prawda? — spytała się Świegot, by przerwać głuchą ciszę.
— Prawda, choć nigdy się nad tym nie zastanawiałem — wpatrywał się w dal. — Bo to niepotrzebny bezsens — dodał, przewracając oczami. — Ważniejsze jest, byście wiedzieli czym jest ta droga i czym są potwory.
W oczach Gęgawy pojawił się charakterystyczny blask.
— Droga grzmotu to szlak, który ciągnie się przez las. Oddziela między innymi naszą granicę z terenami niczyjimi i Klanem Burzy — ciągnął Gęgawa. — Potwory są stworzeniami żyjącymi, których umiejętności takie jak siła i żwawość są powszechnie wykorzystywane przez dwunogów. Potwory połykają ich i biegną po drogach grzmotu, co stwarza ogromne niebezpieczeństwo, ponieważ potrafią one pędzić szybko i nieuważnie. Gdy na ich drodze znajdzie się jakakolwiek inna żywa istota może zostać zmiażdżona bądź przynajmniej potrącona, co pociąga za sobą przykre konsekwencje w postaci zranień, skręceń, złamań, a nawet śmierci. Łapy potworów...
— Dobra, dość — przerwał mu Komarnica, a Gęgawa zamknął pysk lekko rozczarowany. — Trzy pierwsze zdania były wystarczające. Starczy już tego wpatrywania się bezdusznie w drogę grzmotu. Możemy oznaczyć teren i wrócić do obozu.
Mówiąc to spryskał granicę swym zapachem, a Gęgawa stwierdził, że przebywanie na otwartej przestrzeni sprawia, że czuje się niekomfortowo. Brak drzew za którymi można było się schować w sytuacji zagrożenia był stresujący. Koty Klanu Burzy musiały żyć w ciągłym niepokoju, a przynajmniej on tak się czuł, patrząc na bezkres ich terenów, wypełnionych tylko zieloną trawą.
— Hej, idziesz? — miauknęła do niego Świergot, wyciągając brata z zamyślenia. Widział, jak Komarnica już odchodzi, a dalej jeszcze idzie Jaskółka, która wcześniej poszła sprawdzić coś, co ją zaciekawiło. Najwyraźniej jednak nie było to ostatecznie nic wartego jej uwagi. Gęgawa odwrócił się w stronę Świergotu, która czekała na jego odpowiedź.
— Wrócę sam. Chcę tu spędzić jeszcze chwilę.
— Coś się stało? — zapytała z troską.
— Nie, nic.
— W takim razie nie ma problemu... tak sądzę. Jak coś to będę biec po ciebie z powrotem, jak Komarnica lub Jaskółka się nie zgodzą — zaśmiała się krótko i pognała w stronę daleko odchodzącej już mentorki i Komarnicy, z którymi rozpoczęła pogawędkę, której Gęgawa nie mógł z tej odległości usłyszeć. Gęgawa westchnął i usiadł wygodnie w bezpiecznej odległości od niebezpiecznej ścieżki. Zamknął oczy, by mu się lepiej rozmyślało.
Z Klanu Burzy pochodził absztyfikant Bryzy i jego rodzeństwo wpatrywało się w te tereny z niechęcią. Bryza kilkukrotnie poruszał ten temat po zgromadzeniu, ale nie wyglądało na to, że szukał w tym czegokolwiek więcej, co Gęgawie wydawało się być nienaturalną decyzją. Oczywiście, że nie chciał, żeby Bryza wplątał się w jakiś nieracjonalny romans, ale z jego obserwacji innych członków Klanu zdawało mu się, że nie tak wyglądała miłość. Przykładowo Maczek i Żurawina spędzali ze sobą dużo czasu. Mrówka i Perkoz wychowywali wspólnie już zgraję dzieciaków. Plusk i Bez rozumieli siebie bez słów, przezwyciężając ograniczenia kocura. A Lukrecja i Daglezjowa Igła mówili do siebie dziwnymi tonami głosu, zachowując się wobec siebie jeszcze dziwniej. Czy to on, Gęgawa, czegoś nie rozumiał, a może Bryza postępował jakoś niewłaściwie. A może związki męsko-męskie rządziły się swoimi prawami? W końcu żadna z par, którą obserwował nie była złożona z czegoś innego niż kotki i kocura.
Gdy podniósł wzrok zauważył, że granica Klanu Burzy przestała być pusta. Stał zaraz przy samej krawędzi drogi grzmotu rudy kocur. Gęgawa nieco się spłoszył i zaskoczył na początku, ale zamiary obu kotów nie były wrogie. Burzak przez granicę próbował wywąchać zapach Gęgawy, za to czarny przyglądał mu się czujnie. Chwila... znał go. To ten, z którym rozmawiał na zgromadzeniu, gdy oboje nie chcieli patrzeć na wyprawiania ich braci!
— Kojarzę cię — wypalił w końcu Gęgawa, nie będąc pewnym, czy dobrze czyni. Bratać się z obcoklanowcami można było na zgromadzeniu, lecz czy na granicy? Wiedział, że musi być ostrożny.
— Huh? Ja ciebie również — odparł po chwili zastanowienia rudy.
— Gęgawa. Pamiętasz zgromadzenie i dwóch całujących się uczniów, od których odeszliśmy? Tak, to ja — wyjaśnił krótko, na wypadek gdyby ten zapomniał.
<Hiacynt?>
POSTACIE NPC: Komarnica, Świergot, Jaskółka
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz