*koniec pory zielonych liści*
Zazwyczaj to właśnie z Burzowymi Chmurami dzielił posłanie w norze, jednak ostatnio oba kocury spały osobno. Dziwnie się czuł z tym, że niebieska głowa wojownika nie ciążyła mu na grzbiecie. Zastanawiał się czy wraz z nadejściem pory nagich drzew kocur z powrotem przeniesie się bliżej niego, czy zdecyduję się pozostać bliżej legowiska Słodkiej Dziewanny i Poczciwego Dziwaczka.
– Jak trening Białej Łapy? – zagadnął kocura
– Dobrze. Chyba. – mruknął, nie decydując się udzielić żadnych konkretów dotyczących przebiegu treningu. Odkąd przekazał reszcie, że ich grupa detektywistyczna się rozwiązała, Burzowe Chmury skupił się na wytrenowaniu ucznia – Właściwie, ten dzieciak mnie przeraża. Najgorzej jak się zawiesi podczas treningu i patrzy w dal tymi swoimi krwistymi oczami, o ile ich nie mruży... Jest najdziwniejszy z całego rodzeństwa. Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę się od niego uwolnić, jednak ten biały upiór jest strasznie oporny! Jeszcze Alba mnie nachodzi i się wypytuje o syna, jego postępy... Których nie ma...
– Biały... Upiór? Wojownicze miano już ma, więc to tylko kwestia czasu nim faktycznie zostanie wojownikiem. – uśmiechnął się do kocura ciepło, zastanawiając się czy powinien zaproponować mu przeprowadzkę z powrotem do "ich" legowiska – Pamiętaj, że to zaszczyt być mentorem kociąt Alby. Nawet jeśli są oporne, a ich ojciec to... – urwał. Sam nie miał lepszego "ojca", jednak na całe szczęście z rudym nie łączyła go krew, a jedynie podobna aparycja. Właściwie, biologiczny ojciec Słonecznego Fragmentu też nie był lepszy, w końcu najpewniej zostawił jego mamę i się zmył. Albo zginął. Jednak to Alba przechodził kocię pojęcie i dziwił się wujowi, że pozwalał na takie zachowanie niebieskiemu. Mimo wiary w Klan Gwiazdy, im dłużej przyglądał się kociętom, tym bardziej kwestionował ich powiązanie Srebrzystą Skórą. Poza tym, ich pojawienie się w klanie nie sprawiło, że stało się w nim bezpieczniej. Koty jak umierały, tak umierały z łap samotników, z którymi nadal nie udało się zrobić porządku. No i Klan Gwiazdy przez nie nie przemawiał, a sprawdził to, gdy zapytał się o rozmowę, która przeprowadziła z Przodkami przy Sadzawce i radę w związku z nią.
Kocur zaśmiał się, słysząc propozycje imienia podopiecznego, na którą tak właściwie sam wpadł.
– Ciekawe kiedy ty otrzymasz kolejnego ucznia...
– Mam nadzieję, że minie jeszcze trochę księżyców... Wolałbym mieć teraz spokojną głowę... – mruknął, kładąc pysk na łapach. Nie zależało mu na szybkim pozyskaniu ucznia, zresztą bardziej niż na treningu kolejnego kota wolał się skupić na zacieśnianiu relacji z bliskimi. Przeniósł spojrzenie na Wieleni Szlak, która była pogrążona we śnie. A może tylko miała zamknięte oczy i czuwała? Wciąż czuł się winny z powodu utraty fragmentu ucha przez Wielenę, nawet jeśli tym, który oderwał przypadkowo jego kawałek był Burzowe Chmury. Jednak to on, nikt inny był winny. Niebieski widząc, że kremowy spogląda na śpiącą szylkretkę głośno westchnął i rzucił krótkie "To ja lecę". Słoneczny Fragment przytaknął, jednak nie odprowadził kocura spojrzeniem, jak to miał w zwyczaju.
– Ma w sobie to coś, co przyciąga spojrzenie, prawda?
– Mhm...
Zdał sobie sprawę, że Słodka Dziewanna przygląda mu się ze swojego legowiska. Kocica odsunęła łapę swojego partnera, którą obejmował ją przez sen i podniosła się z posłania. Poczciwy Dziwaczek wydał pomruk zadowolenia, jednak się nie wybudził. Zwinął się w kłębek i przykrył własną kitą.
– Jak trening Strzępotkowej Łapy? – spytał po chwili, gdy szylkretka usiadła obok niego. – Bez niego w legowisku wojowników to nie to samo co za starych dobrych czasów uczniowskich! Powinien się pospieszyć, bo już długo na niego czekamy!
– Nie zmieniaj tematu. I nie zwlekaj, bo inny pewniejszy siebie kocur, a nie nawet kotka sprzątnie ci ją sprzed nosa, jak będziesz się zastanawiał czy powinieneś, czy wypada...
– Ale ja...
– Żadnych ale. Widzę , że ci na niej zależy i zadręczasz się tym, że została ranna. Ty pomogłeś Poczciwemu Dziwaczkowi, a ja pomogę tobie. Chyba, że razem z Burzowymi Chmurami pragniesz utworzyć związek złamanych serc?
– C-ciszej Dziewanno! – prychnął, cały się czerwieniąc. Miał nadzieję, że szylkretka faktycznie spała, bo inaczej chyba by umarł z zażenowania, wiedząc, że kocica słyszała ich rozmowę. – Wyjdźmy na zewnątrz...
Gdy tylko koty wyszły poza norę, zostali poproszeni przez zastępczynię, aby dołączyli do patrolu, który opuścił chwilę temu obóz. Nie widząc przeszkód w rozmowie podczas polowania, zgodzili się, nie decydując się na odmowę. Ruszyli za Kozim Przesmykiem, Pozłacaną Pszenicą i Szafirkowym Wiatrem. Słodkiej Dziewannie humor doprawdy dopisywał przez całą drogę. Dokuczała kocurowi, który sam nie był pewien własnych uczuć. W końcu lubił Wielenę, jednak nie aż tak bardzo, aby była mowa tu o jakimś większym uczuciu, prawda? Ot co, znalazł z nią wspólny język i troszczył się tak samo jak o każdego ze swoich przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz