Pora Nagich Drzew, jak się tu na nią mówiło, równocześnie sprzyjała jej i tworzyła nowe zagrożenia. Odrzuciła myśl o szukaniu jakichkolwiek ziół, bo mroźne powietrze było niemal pozbawione zapachów. Spadłe liście, w których wcześniej się wytarzała, powinny w zupełności wystarczyć. Błota nie było co szukać, byłaby jeszcze bardziej widoczna na tle śniegu niż teraz, ze swoim naturalnym kolorem futra. A barwideł nie miała zamiaru używać, nie po to. Zresztą, zanim znalazłaby potrzebne składniki… Z zaskoczeniem uświadomiła sobie, że jej niechęć do odwlekania dotarcia na miejsce to nie tylko czysta kalkulacja. Niecierpliwiła się.
Mimo wszystko szła powoli, instynktownie omijając miejsca, w których śnieg był wyższy i słabiej zmrożony. Jeśli tylko mogła nie poświęcać dodatkowego czasu na zacieranie śladów, należało z tego korzystać. Nawet, jeśli to oznaczało wolniejsze tempo marszu.
Spojrzała w niebo. Jeśli się nie myliła, patrole już dawno powinny wrócić do obozu. Zaczynała się pora zajmowania codziennymi obowiązkami. Czy będzie musiała podejść pod same legowiska? Wolałaby nie, nie teraz, gdy przekroczyła granicę nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Gdyby chciała wejść do obozu, zrobiłaby więcej szumu, dając się zauważyć dużo wcześniej. Teraz musiała być ostrożniejsza, i to dwa razy. Nie wątpiła, że w razie walki i tak sobie poradzi, wolała jednak pozostać anonimowa. A już na pewno nie chciała zostać tak zapamiętana.
Tak, Pora Nagich Drzew rodziła pewne problemy. Gdyby przyroda była w rozkwicie, nie musiałaby się martwić, a tak? Nie miała pewności, czy będzie miał powód by opuszczać obóz. Ale zaryzykowała. Nie potrafiła już dłużej czekać.
Uśmiechnęła się do siebie. Już dawno się tak nie czuła.
Rozejrzała się ponownie. Zapach klanowych kotów był intensywny, dużo intensywniejszy niż by sobie tego życzyła. Biorąc pod uwagę chłód, musiała być naprawdę blisko. Wiedziała, że powinna zawrócić i w każdej innej sytuacji by tak zrobiła, ale...
Był.
Zioła, wiatr i błękit. Poczuła, że jej krew płynie szybciej. Wytężyła wzrok, czując, że na jej pysk wkrada się uśmiech. Samotna ciemna sylwetka mocno odcinała się na tle śniegu. Powoli podeszła bliżej, ciesząc się każdym uderzeniem serca tego momentu.
- Jeżyk - rozległo się w zimowej ciszy.
<Jeżyku? c:>
Dotrzymała obietnicy <3
OdpowiedzUsuńNo oczywiście ^^
UsuńISKRA
OdpowiedzUsuń