Ostatnie dni okazały się dla Orlikowego Szeptu naprawdę różnorodne i zaskakujące. Dwójka uczniów została mianowana oraz przyprowadził do klanu dwie znajdki. Mucha i Ryjówka, kotki podejrzanie znajome... Nie potrafił stwierdzić, dlaczego na ich widok czuł dziwne uczucie ulgi. Jakby ktoś z Klanu Gwiazdy pozwolił mu na relaks, bez większego powodu. Zastanawiał się nad tym przed zaśnięciem.
Biały, zgodnie z poleceniem, miał udać się na patrol z Ryjówczą Łapą i Kozim Skokiem na patrol. Czekoladowa szylkretka od razu zareagowała dosyć nerwowo na widok Orlika i wyszła pewnie z obozu, nie patrząc dłużej na kocura. Po opuszczeniu klanu koty od razu rozdzieliły się. Kózka udała się na patrol granic z dawnym Klanem Lisa, chciała się wykazać i pochwalić się mamie, że pamięta trening i umie korzystać z nabytych umiejętności. Orlikowy Szept poprowadził uczennicę wgłąb wysokich traw. Jako najstarszy z ich trójki posiadał największe doświadczenie i obycie w terenie. Najszybciej mógł wyłapać błędy w czynach szylkretki i poradzić jej najlepszą drogę do ich wyeliminowania.
Kotka szła przed nim, kilka kroków. Próbowała przyspieszyć, lecz biały, jako dorosły, za pomocą kilku żabich skoków, doganiał młodszą w mgnieniu oka.
- Nie tak szybko. Mamy czas - miauknął spokojnie do Ryjówczej Łapy.
Kotka nic nie odpowiedziała.
Kocur nie dodawał nic więcej. Czekoladowa nie była otwarta na jakikolwiek kontakt, a między nimi wisiała dosyć napięta atmosfera. Wojownik wolał nie wdawać się w żadne dyskusje z młodszą. Miał tylko, przysłowiowo, odbębnić trening i potwierdzić Burzowemu Mrozowi, Chabrowej Bryzie i Mokrej Gwieździe, że znajdka czyniła postępy. Nawet drobne ucieszą wyższych hierarchią burzaków.
Dotarli do traktora i od razu się na niego wspięli.
- Stąd bardzo dobrze widać cały teren. Gdy wybierzesz się kiedyś na patrol z własnym uczniem bądź uczennicą, zaprowadź go lub ją w to miejsce. Od razu wszczepisz im dobre nawyki - powiedział biały do kotki, widząc we własnej głowie, jak przybył tu jako Orlikowa Łapa z Narcyzowym Pyłem, a potem jako wojownik z Drżącą Ścieżką i Jeżynowym Śladem.
- Burzowy Mróz wytłumaczył mi to wszystko. Rozumiem - odpowiedziała Ryjówcza Łapa, rozglądając się bacznie po terenie.
Między nimi zapadło milczenie. Biały patrzył we wszystkie możliwe strony, wypatrując ewentualnego wroga. Węszył, nie wyczuwając w powietrzu zapachu obcych kotów. Żadna z traw nie poruszała się inaczej niż pod wpływem powiewu wiatru. Kolejny dzień okazał się spokojny dla Klanu Burzy, właściwie jak każdy następny. Życie kociego stada w tej części terenów przebiegało naprawdę pokojowo, nie jak w przypadku Klanu Wilka, na którego uwziął się Klan Gwiazdy, raz po raz zsyłając jakieś nieszczęścia. Klan Nocy praktycznie cały czas prowadził bitwy z Klanem Klifu, a Klan Lisa... Nie istniał. Przynajmniej nikt nie znalazł śladów po kotach, postępujących zupełnie inaczej niż reszta.
Orlikowy Szept postanowił podjąć chociaż krótką dyskusję z Ryjówczą Łapą. Nie chciał do śmierci pozostać przegrywem życiowym, bez żadnych znajomości. Każdy kontakt mógł przynieść mu jakieś korzyści. Nawet chwilowe.
- Ilu was jest? W sensie... Ilu było? Samotników. Z iloma osobami żyłaś? - zapytał się od razu. Może dzięki kotce dowie się czegoś o Słoniku i Melodyjce.
Brat i kumpela z dzieciństwa zwiali dosyć dawno, ale biały nadal za nimi tęsknił. Mimo, że nie podobały mu się pomysły tej dwójki. Jednak to dzięki nim nie nudził się w żłobku, a pierwsze księżyce życia okazały się naprawdę interesujące. Dobrze rozmawiało mu się z ich dwójką, chociaż po śmierci Koniczynki kontakt między nim a kocurem i kotką pogorszył się, bo we trójkę byli pogrążeni w rozpaczy. Cóż się dziwić, stracili bardzo bliską dla siebie osobę, a cynamonka naprawdę obdarzyła ich ogromnym uczuciem. Nawet Melodyjkę.
- Po co o to pytasz? - zapytała się Ryjówcza Łapa, nieco niechętna do rozmowy.
- Posiedźmy tu dłużej. Nie wierzę, że chcesz przebywać większość dnia w obozie. Jak byłem uczniem, korzystałem z każdej okazji, by wyjść z terenu klanu. Nawet, jeśli wyglądam na tchórza - mówił Orlikowy Szept. Nigdy nie był przeodważnym i przetowarzyskim kocurem, ale za czasów uczniostwa przemawiała przez niego ciekawość. - Żyłaś jako samotniczka, wraz z Muchą, ale ktoś musiał was wychować. I pewnie miałyście inne rodzeństwo.
- Miałam rodziców, siostrę i brata. Z Muchą trafiłyśmy tutaj. Nie wiem, gdzie podział się brat. Rodzice żyją nadal jako samotnicy, sami ze sobą - powiedziała szylkretka.
- Hm... Mój brat wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką również zostali samotnikami. Uciekli i... Od zawsze ciągnęło ich ku łamaniu zasad - mówił Orlikowy Szept. Postanowił opowiedzieć kotce o uciekinierach. To były i tak wspomnienia białego, a kotka raz je sobie wpoi i po chwili zapomni.
- Naprawdę? - zdziwiła się szylkretka, patrząc przez kark na wojownika.
- Tak. Woleli uciec. Do dzisiaj nie rozumiem ich dokładnych intencji, ale... Stało się. Mam dwie siostry i brata. Jedna z sióstr zmarła, druga nadal żyje, a brat uciekł. Słonikowa Łapa i Melodyjna Łapa... Nierozerwalny duet. Nie wiem nawet, czy nadal żyją. Oby Klan Gwiazd był im łaskawy... - mówił wojownik, czując nostalgię w swoim sercu. Na chwilę zapragnął powrotu do dzieciństwa pełnego radości i beztroski, bez żadnych problemów, gdzie Konwaliowe Serce nie cierpiała na depresję, a Cętkowany Kwiat i on dopiero co się poznawali jako małe kocięta.
- Chwila... Słonik? Twój brat?! - Kotka wyglądała na naprawdę zaskoczoną słowami Orlikowego Szeptu.
- No... Tak. Moment, moment... Znasz go? I Melodyjkę?! Naprawdę?! - zareagował Orlikowy Szept, zapominając kompletnie o Kozim Skoku, buszującej gdzieś niedaleko nich. - Oni nadal żyją? Jak? Gdzie? Opowiedz mi wszystko o nich. Gdzie przebywają? Co oni robią? Jak ich poznałaś? Czy... To twoi znajomi, towarzysze, przyjaciele? Rodzie... Och, Klanie Gwiazdy, Słonik i Melodyjka rodzicami... - Kocur naprawdę nie potrafił uwierzyć, że najprawdopodobniej stała przed nim jego bratanica.
Biały, zgodnie z poleceniem, miał udać się na patrol z Ryjówczą Łapą i Kozim Skokiem na patrol. Czekoladowa szylkretka od razu zareagowała dosyć nerwowo na widok Orlika i wyszła pewnie z obozu, nie patrząc dłużej na kocura. Po opuszczeniu klanu koty od razu rozdzieliły się. Kózka udała się na patrol granic z dawnym Klanem Lisa, chciała się wykazać i pochwalić się mamie, że pamięta trening i umie korzystać z nabytych umiejętności. Orlikowy Szept poprowadził uczennicę wgłąb wysokich traw. Jako najstarszy z ich trójki posiadał największe doświadczenie i obycie w terenie. Najszybciej mógł wyłapać błędy w czynach szylkretki i poradzić jej najlepszą drogę do ich wyeliminowania.
Kotka szła przed nim, kilka kroków. Próbowała przyspieszyć, lecz biały, jako dorosły, za pomocą kilku żabich skoków, doganiał młodszą w mgnieniu oka.
- Nie tak szybko. Mamy czas - miauknął spokojnie do Ryjówczej Łapy.
Kotka nic nie odpowiedziała.
Kocur nie dodawał nic więcej. Czekoladowa nie była otwarta na jakikolwiek kontakt, a między nimi wisiała dosyć napięta atmosfera. Wojownik wolał nie wdawać się w żadne dyskusje z młodszą. Miał tylko, przysłowiowo, odbębnić trening i potwierdzić Burzowemu Mrozowi, Chabrowej Bryzie i Mokrej Gwieździe, że znajdka czyniła postępy. Nawet drobne ucieszą wyższych hierarchią burzaków.
Dotarli do traktora i od razu się na niego wspięli.
- Stąd bardzo dobrze widać cały teren. Gdy wybierzesz się kiedyś na patrol z własnym uczniem bądź uczennicą, zaprowadź go lub ją w to miejsce. Od razu wszczepisz im dobre nawyki - powiedział biały do kotki, widząc we własnej głowie, jak przybył tu jako Orlikowa Łapa z Narcyzowym Pyłem, a potem jako wojownik z Drżącą Ścieżką i Jeżynowym Śladem.
- Burzowy Mróz wytłumaczył mi to wszystko. Rozumiem - odpowiedziała Ryjówcza Łapa, rozglądając się bacznie po terenie.
Między nimi zapadło milczenie. Biały patrzył we wszystkie możliwe strony, wypatrując ewentualnego wroga. Węszył, nie wyczuwając w powietrzu zapachu obcych kotów. Żadna z traw nie poruszała się inaczej niż pod wpływem powiewu wiatru. Kolejny dzień okazał się spokojny dla Klanu Burzy, właściwie jak każdy następny. Życie kociego stada w tej części terenów przebiegało naprawdę pokojowo, nie jak w przypadku Klanu Wilka, na którego uwziął się Klan Gwiazdy, raz po raz zsyłając jakieś nieszczęścia. Klan Nocy praktycznie cały czas prowadził bitwy z Klanem Klifu, a Klan Lisa... Nie istniał. Przynajmniej nikt nie znalazł śladów po kotach, postępujących zupełnie inaczej niż reszta.
Orlikowy Szept postanowił podjąć chociaż krótką dyskusję z Ryjówczą Łapą. Nie chciał do śmierci pozostać przegrywem życiowym, bez żadnych znajomości. Każdy kontakt mógł przynieść mu jakieś korzyści. Nawet chwilowe.
- Ilu was jest? W sensie... Ilu było? Samotników. Z iloma osobami żyłaś? - zapytał się od razu. Może dzięki kotce dowie się czegoś o Słoniku i Melodyjce.
Brat i kumpela z dzieciństwa zwiali dosyć dawno, ale biały nadal za nimi tęsknił. Mimo, że nie podobały mu się pomysły tej dwójki. Jednak to dzięki nim nie nudził się w żłobku, a pierwsze księżyce życia okazały się naprawdę interesujące. Dobrze rozmawiało mu się z ich dwójką, chociaż po śmierci Koniczynki kontakt między nim a kocurem i kotką pogorszył się, bo we trójkę byli pogrążeni w rozpaczy. Cóż się dziwić, stracili bardzo bliską dla siebie osobę, a cynamonka naprawdę obdarzyła ich ogromnym uczuciem. Nawet Melodyjkę.
- Po co o to pytasz? - zapytała się Ryjówcza Łapa, nieco niechętna do rozmowy.
- Posiedźmy tu dłużej. Nie wierzę, że chcesz przebywać większość dnia w obozie. Jak byłem uczniem, korzystałem z każdej okazji, by wyjść z terenu klanu. Nawet, jeśli wyglądam na tchórza - mówił Orlikowy Szept. Nigdy nie był przeodważnym i przetowarzyskim kocurem, ale za czasów uczniostwa przemawiała przez niego ciekawość. - Żyłaś jako samotniczka, wraz z Muchą, ale ktoś musiał was wychować. I pewnie miałyście inne rodzeństwo.
- Miałam rodziców, siostrę i brata. Z Muchą trafiłyśmy tutaj. Nie wiem, gdzie podział się brat. Rodzice żyją nadal jako samotnicy, sami ze sobą - powiedziała szylkretka.
- Hm... Mój brat wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką również zostali samotnikami. Uciekli i... Od zawsze ciągnęło ich ku łamaniu zasad - mówił Orlikowy Szept. Postanowił opowiedzieć kotce o uciekinierach. To były i tak wspomnienia białego, a kotka raz je sobie wpoi i po chwili zapomni.
- Naprawdę? - zdziwiła się szylkretka, patrząc przez kark na wojownika.
- Tak. Woleli uciec. Do dzisiaj nie rozumiem ich dokładnych intencji, ale... Stało się. Mam dwie siostry i brata. Jedna z sióstr zmarła, druga nadal żyje, a brat uciekł. Słonikowa Łapa i Melodyjna Łapa... Nierozerwalny duet. Nie wiem nawet, czy nadal żyją. Oby Klan Gwiazd był im łaskawy... - mówił wojownik, czując nostalgię w swoim sercu. Na chwilę zapragnął powrotu do dzieciństwa pełnego radości i beztroski, bez żadnych problemów, gdzie Konwaliowe Serce nie cierpiała na depresję, a Cętkowany Kwiat i on dopiero co się poznawali jako małe kocięta.
- Chwila... Słonik? Twój brat?! - Kotka wyglądała na naprawdę zaskoczoną słowami Orlikowego Szeptu.
- No... Tak. Moment, moment... Znasz go? I Melodyjkę?! Naprawdę?! - zareagował Orlikowy Szept, zapominając kompletnie o Kozim Skoku, buszującej gdzieś niedaleko nich. - Oni nadal żyją? Jak? Gdzie? Opowiedz mi wszystko o nich. Gdzie przebywają? Co oni robią? Jak ich poznałaś? Czy... To twoi znajomi, towarzysze, przyjaciele? Rodzie... Och, Klanie Gwiazdy, Słonik i Melodyjka rodzicami... - Kocur naprawdę nie potrafił uwierzyć, że najprawdopodobniej stała przed nim jego bratanica.
<Ryjówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz