W duchu bardzo się ucieszył, że zimna Pora Nagich Drzew dobiegła końca. Będąc posiadaczem krótkiej sierści, odczuwał zimę trzy razy mocniej i niechętnie wyściubiał nos z ciepła. Śnieg się roztopił, trawa na nowo zaczęła odrastać, a gałęzie drzew rozkwitać w pąki. Jeśli jednak Klan Klifu myślał, że to koniec problemów, był w ogromnym błędzie, o czym szybko się przekonali.
Zaczęło się od Żywicznej Mordki i Lisiej Łapy. Trafili do legowiska medyków, obecnie przeniesionego do legowiska starszyzny, ze straszną diagnozą - Czerwony Kaszel. Szczawiowy Liść ogromnie martwił się o ich dwójkę, a zwłaszcza swojego tatę. Nie mógł znieść myśli, że ponownie utraci Żywicę. Był zły na Sokole Skrzydło, że ten nie chciał go wpuścić w odwiedziny! Stan kocura był podobno cięższy, przez wzgląd na wiek. Nie od dzisiaj wiadomo, że Czerwony Kaszel odbiera życie. Liliowy drgnął na samą myśl, że może się rozchorować. Szybko jednak ją odrzucił, rozglądając się po obozie. Coraz więcej kotów chodziło do medyków. Klan Klifu mocno osłabł, to też był powód do trosk.
Zauważył Zimorodkową Łapę, który widząc go prędko skierował się w jego stronę. Liliowy kocur utkwił w młodszym bracie pomarańczowe ślepia, przymykając je lekko, pod wpływem silniejszego wiatru. Uczeń zatrzymał się przed nim.
- No i mają tam imprezkę, a mnie nie zapraszają! - miauknął rozeźlony. - Nawet Kwaśny i Wronka tam są! Znaczy Kwaśna Łapa i Wronia Łapa. A ja? Mnie nie zaprosili! Pewnie teraz opychają się ziółkami i tańczą! A ja... ja tu jestem sam... Też chcę tańczyć i jeść ziółka! - Tupnął łapką.
Własnym uszom nie wierzył. Zimorodek nie rozumiał powagi sytuacji? Uważał, że to tylko zabawa? Liliowy usiadł aż z wrażenia.
- To niesprawiedliwe! Powiesz im, żeby mnie wpuścili?
Wypuścił ze świstem powietrze. Wypadało odpowiedz młodemu. Wstał ponownie na równe łapy, otrzepując futro z grudek ziemi. Fuuj, koniecznie musi się umyć. Czujny wzrok utkwił w młodszym bracie.
- Zimorodku, to nie jest imprezka.
- Jak to? To co tam robią?
Położył ogon na pysku kocurka, uciszając go. Zabrał swoją kitę szybko, ponownie zbierając w głowie wszystkie myśli i starając się to sensownie wytłumaczyć uczniowi.
- Zioła są potrzebne do leczenia. Oby ich nie zabrakło. I co ci na gwiezdnych do łba strzeliło, że myślisz o tańcu? - mruknął. - Panuje epidemia Czerwonego Kaszlu. To poważna choroba, od której można nawet życie stracić. Trzymaj się lepiej z daleka od legowiska medyków, bo sam się rozchorujesz.
Czy brat zrozumiał? Liczył na to, bo nie wyobrażał sobie sytuacji, gdzie wnuk Sroczego Żaru trafi do medyka, z ciężkim kaszlem. Nagła myśl sprawiła, że zjeżył futro.
- Słuchaj, Zimorodku. Masz dwanaście księżyców, wkrótce pewnie zostaniesz mianowany na wojownika, a to oznacza sporo obowiązków względem klanu. Nie ryzykuj swoim zdrowiem i życiem. Nie chce żebyś skończył jak nasz brat, Fiołkowa Dolina i wąchał piach od spodu.
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz