Od odejścia większości burzaków minął dzień a te dwie kanalie nadal grzały tu dupy, co Małej Łapie ani trochę się nie podobało, co ostentacyjnie przekładał na swoje czyny. A to perfidnie nasrał na legowisko swojego "ukochanego mentora", to znowu zwymiotował mu na głowę posiłkiem zjedzonym chwilę temu, to oddał mocz na jego pysk, gdy ten stał za nim. Jakby tego było mało jeszcze bardziej próbował usilnie wysłać kocura na tamten światek. Przez te wszystkie księżyce uczenia Małej Łapy Lampart zdołał trafił do medyków w stanie ciężkim dobre kilka razy, przez co miał okazję zapoznać się bliżej z kotami, które chorowały. Między innymi z Wężowym Wrzaskiem, Gepardem, Wiśnią czy nawet Grzmiącym potokiem, którzy otwarcie gardzili Lampartem. Czarnego kocurka dziwiło to, jak dużą cierpliwość miał wojownik, w końcu to było oczywiste, kto stoi za tymi akcjami. W sumie trochę go to bawiło. Właściwie nie trochę a cholernie bardzo, w pewnym momencie Mały zaczął ignorować fakt, iż jego celem stało się zabicie innego kota.
— Mała Łapo, pora na trening — mruknął kocur, pojawiając się w legowisku uczniów. Syn Wilczego Serca wytknął mu jedynie język, plując mu przy tym w psyk.
— Nadal wali od ciebie rzygami — miauknął kąśliwie, uśmiechając się na samą myśl o tym, jak o dzisiejszym wschodzie słońca puścił pięknego bełta na futro mentora — A poza tym, nigdzie nie idę. Pocałuj mnie w dupę — fuknął, chcąc się odwrócić i walnąć dupskiem na legowisko, by dalej zlewać swojego nauczyciela, lecz silne szczęki zaciskające się na jego karku skutecznie mu to uniemożliwiły. Mała Łapa wyleciał z legowiska z donośnym piskiem, upadając na ziemię prosto w mieszaninę stopniałego śniegu oraz piachu. Podniósł pysk, dysząc ciężko i nim zdążył zareagować, cztery ostre jak brzytwa pazury przejechały po jego pysku. Zachłysnął się powietrzem, gdy dotarło do niego to, co właśnie się działo.
Lamparci Krok wpadł w furię.
Możliwe, że próbował go zabić.
Wygiął się, unikając silnego ciosu, jednak pazury wojownika zdążyły przeorać jego lewą tylną łapę. Zakwilił, przewracając się na grzbiet, gdy spróbował się podnieść. Burzak był co raz bliżej, zdesperowany uczeń kopnął go łapą w pysk, po czym doskoczył do szyi, wbijając swoje kły w ciało przeciwnika. Nie miał jednak szans, był zbyt słaby i wątły. Van z łatwością odrzucił go na bok, ponownie dotkliwie raniąc. Szykował się na swój koniec, widząc wściekłą mordę, jednakże najwidoczniej to nie był jeszcze jego czas. Wściekła Cętkowany Liść dopadła do burzaka, w mgnieniu oka korzystając z jego zdezorientowania i zaciskając szczęki na jego gardle.
Kilkanaście uderzeń serca i ciało przestało się poruszać.
Z żywego kota zostały tylko zwłoki.
Oddychał ciężko, wpatrując się w trupa, zupełnie nie dostrzegając matki, która podchodziła właśnie do niego. Wojowniczka trąciła swojego syna nosem, przyglądając mu się uważnie.
— Jak się czujesz? — jej głos był szorstki i groźny, chociaż uczeń dobrze wiedział, że gdzieś tam głęboko siedziała skryta troska. Czarny kocur szybko odwrócił głowę w bok, ignorując pieczenie policzka.
— Ja chciałem się go pozbyć — warknął cicho, tak, by niemalże nikt nie zdołał go usłyszeć.
Lamparci Krok wpadł w furię.
Możliwe, że próbował go zabić.
Wygiął się, unikając silnego ciosu, jednak pazury wojownika zdążyły przeorać jego lewą tylną łapę. Zakwilił, przewracając się na grzbiet, gdy spróbował się podnieść. Burzak był co raz bliżej, zdesperowany uczeń kopnął go łapą w pysk, po czym doskoczył do szyi, wbijając swoje kły w ciało przeciwnika. Nie miał jednak szans, był zbyt słaby i wątły. Van z łatwością odrzucił go na bok, ponownie dotkliwie raniąc. Szykował się na swój koniec, widząc wściekłą mordę, jednakże najwidoczniej to nie był jeszcze jego czas. Wściekła Cętkowany Liść dopadła do burzaka, w mgnieniu oka korzystając z jego zdezorientowania i zaciskając szczęki na jego gardle.
Kilkanaście uderzeń serca i ciało przestało się poruszać.
Z żywego kota zostały tylko zwłoki.
Oddychał ciężko, wpatrując się w trupa, zupełnie nie dostrzegając matki, która podchodziła właśnie do niego. Wojowniczka trąciła swojego syna nosem, przyglądając mu się uważnie.
— Jak się czujesz? — jej głos był szorstki i groźny, chociaż uczeń dobrze wiedział, że gdzieś tam głęboko siedziała skryta troska. Czarny kocur szybko odwrócił głowę w bok, ignorując pieczenie policzka.
— Ja chciałem się go pozbyć — warknął cicho, tak, by niemalże nikt nie zdołał go usłyszeć.
< Wróblowe Serce? Druga cześć będzie w opku Igły>
Wyleczeni: Wiśniowa Pestka, Gepardzia Łapa, Skra, Płomień, Grzmiący Potok, Wężowy Wrzask
<3
OdpowiedzUsuń