— Wybacz, że cię tak męczą i dzięki za pomoc — miauknął do niego czekoladowy.
Pigwa mruknął jedynie cicho, nie wiedząc co odpowiedzieć. Miał nadzieję jedynie, że ten się nie przyzwyczai, że pomaga niańczyć jego smyki. — S-są pełne energii jak ty — odparł w końcu.
- Tak... Prawda. Czasami trudno mi uwierzyć, że byłem do nich podobny... - westchnął.
Kiedy słońce zaczęło się obniżać, zagonił swoje dzieci do żłobka. Nie chciał dłużej męczyć Pigwowego Kła. Wiedział przecież, że ten za bardzo za nim nie przepadał. Oczywiście nadal odczuwał z tego powodu smutek. Miał nadzieję, że kocurowi przejdzie i mu w końcu wybaczy ten żart. W końcu był wtedy tylko kociakiem. Nie wiedział, że Lisia Gwiazda rzeczywiście go porwie i zrani. No nic... Najwyraźniej nie była im pisana wspólna przyjaźń. Pożegnał się z czarno-białym i udał się do siebie. Musiał odespać ten dzień. Dzieci umiały nieźle wyssać z ojca siły.
***
Przechadzał się po terenie klanu nocy, próbując odnaleźć ślad Pigwowego Kła. Po tym jak okazało się, że ten zamordował Pstrągową Gwiazdę, Aroniowa Gwiazda nakazał go szukać. Nadal trudno było mu w to uwierzyć. Kiedy tak na niego patrzył, gdy go przyprowadzono... Nie wiedział co o tym myśleć. Oczywiście czuł, że kocur był do tego zdolny. To jak izolował się od społeczeństwa... Może planował to od zawsze? A co jeśli teraz następnym celem, będzie jego wujek? W końcu po śmierci liderki teraz on został przywódcą klanu. Pigwowy Kieł na pewno się zemści, dlatego też skupił się na pracy i wraz z patrolem szukali uciekiniera. Niestety wychodziło na to, że kocur zapadł się pod ziemię. Dopiero księżyc potem dowiedział się od Aroniowej Gwiazdy, że ich wojownik Imbirowy Korzeń go odnalazł i sam wymierzył sprawiedliwość. Czyli to koniec. Pigwa nie żył. Został zabity. Ulga jaka go wtedy zalała sprawiła, że poczuł się źle. Nie powinien cieszyć się z czyjejś śmierci. Jednak może i dobrze się stało? W końcu kocur stanowił niebezpieczeństwo. A co jeśli postanowiłby zniszczyć cały Klan Nocy? Brzmi absurdalnie, ale jednak obawy zawsze się pojawiały. Wyszedł od lidera i spojrzał w niebo. Nie dostrzegł nigdzie nowej gwiazdy.
- Mam nadzieję, że żałujesz... Gdziekolwiek jesteś - powiedział w przestrzeń, kierując swoje kroki do legowiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz