*kiedyś*
Kolejny dzień treningu z Piaskową Wydmą w końcu przynosił efekty. Melon kolejny dzień szlifował swoje już i tak cudowne umiejętności polowania. Ba, uważał nawet, że należy mu się już miejsce wojownika za to co potrafi. Jakiś Piasek nie musiał go wcale uczyć.
— Melonowa Łapo, skup się na celu. — miauknął spokojnie kremowy kocur, sunący bezszelestnie obok niego. Powoli zbliżali się do niewielkiej myszy, która nieświadoma niczego zajadała się jakimś ziarenkiem. Melon nie był głodny i nawet mimo znajomości kodeksu nie rozumiał, czemu musieli polować. Może Piasek był? Ale nawet jeśli, to mógł sam sobie coś ogarnąć, a nie targać go po lesie. Melonowa Łapa westchnął, słysząc kolejne wskazówki jak ma polować.
— Przecież wiem, jak to się robi. — syknął, poddenerwowany ciągłym ględzeniem kocura. Mentor posłał mu zdziwione spojrzenie, po czym pokazał ogonem piszczę, dają młodszemu znak, że droga wolna. Melonowa Łapa odetchnął z ulgą, prężąc mięśnie. Trzy. Dwa. Jeden. I wyskoczył na zwierzątko, chwytając kłami za niewielki kark myszy. Uderzenie serca potem - ciało gryzonia zwisało bez życia w jego pysku. Zadowolony Melon zamruczał cicho, uśmiechając się. Jego mentor zaraz po tym wyszedł z krzaków, posyłając młodemu ucieszone spojrzenie.
— Gratulację! — zawołał żółtooki. Melon rzucił mu jedzenie pod łapy, na co wyraz pyska starszego nieco się zmienił. Melonowa Łapa na jego uniesioną brew prychnął cicho.
— Myślałem, że jesteś głodny, dlatego mnie tu wywlokłeś. Jedź. — bąknął Melon. Że też musiał się wysilać żeby jego mentor mógł się najeść. Głupota. A jeszcze Piaskowa Wydma, zamiast całować go po łapach i być mu wdzięczny, zaczął się chichrać pod nosem. Bezczelność!
— Melonowa Łapo, nie zawsze polujemy tylko dlatego, że my jesteśmy głodni. Pamiętaj, że musimy wyżywić jeszcze klan. — zamruczał spokojnie kocur.
— Sami powinni dla siebie polować. — mruknął Melon, wzruszając ramionami. — Skoro ty nie zjesz, ja zjem. — oznajmił obojętnie, po czym schylił się, żeby wziąć piszczkę. Jednak zanim znów ją chwycił, Piaskowa Wydma postawił na niej swoją łapę. Melon posłał mu zdenerwowane spojrzenie.
— Nie możemy jeść zanim nie nakarmimy klanu. — miauknął Piasek. — Idź zanieść to do karmicielek, ja zaraz do ciebie dołączę.
Melon wywrócił zdenerwowany oczami. Karmicielki przecież miały łapy, więc mogły się ruszać. Melodyjka jakoś ogarniała polowanie jak byli młodsi. Uczeń w końcu jednak pokiwał głową, a po obserwowaniu jak ogon mentora znika gdzieś za drzewami, spojrzał na mysz. On ją upolował. Więc ma do niej prawo, nie? Jest jego. I on zdecyduje, co z nią zrobić, nie jakiś głupi wojownik. Zanim jednak Melon przystąpił do konsumowania zdobyczy, z jego piersi wydarło się ciche kaszlnięcie. Kremowy jednak zignorował i zaraz pożarł mysz. Przecież jak był młodszy miał już kaszel, nic mu teraz nie będzie, nie?
***
I tak, po dłuższym czasie ignorowania kaszlu w końcu, za namową Piaskowej Wydmy, udał się do medyka. Przecież oprócz odkrztuszania przy którym niemalże wypluwał płuca nic mu nie było, nie? A nawet jeśli, to zajmuał jakieś roślinki od Sokolego Skrzydła, które trochę pomogły. Niestety, nie na długo, a jego mentor w końcu zauważył, że coś się dzieje. Melonowa Łapa potem spędził parę dni w legowisku medyków, żeby się pozbyć choroby, a na następny dzień wyszedł na spacer z Piaskową Wydmą, żeby trochę wyprostować nogi. Przy okazji przepędzili z granic jakiś samotników, co zdaniem Melona na pewno wyszło mu na dobre w oczach klanu.
wyleczony: Melonowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz