Tamtego dnia nie chciała siedzieć w obozie. Nie mogła patrzeć na zaszklone oczy, wykrzywione pyszczki i zwieszone czy oplecione ciasno wokół łap ogony. Właściwie każdy członek klanu cierpiał z powodu odejścia Borsuczej Gwiazdy – był ich przywódcą; miał w sobie coś z dobrotliwego dziadka, którym w mniejszym lub większym stopniu był nawet dla niespokrewnionych ze sobą kotów. Ta więź często umykała codziennej uwadze, przesłonięta bagażem obowiązków, zwłaszcza, że w ostatnich księżycach swego życia Borsuk nie był zbyt aktywny, ale tym bardziej bolesna była jej utrata. Point przewodził Klanowi Wilka o wiele, wiele dłużej, niż Owocowa Pogoń w ogóle chodziła po tym świecie; teraz, kiedy miało go zabraknąć, czuła się po prostu smutna. Z tego powodu rozumiała też do pewnego stopnia żałobę innych, ale wcale nie oznaczało to, że jej ściśnięte własnym żalem serce mogło wytrzymać widok tego olbrzymiego, grupowego smutku.
Dlatego też niedługo po tym, jak Błotnisty Pysk został Błotnistą Gwiazdą, a jego “eskorta” wróciła do lasu i odespała spędzoną na czuwaniu noc, bura kotka wybyła z obozu na samotny spacer.
Pora Zielonych Liści już się skończyła. Przyprawiające o zawrót głowy zapachy letnich kwiatów i owoców ustępowały miejsca cięższej i wilgotniejszej atmosferze kolejnej pory roku. Liście, choć powoli, zaczynały sukcesywnie przybierać cieplejsze kolory, by w następnych dniach opuścić swoje rodzinne gałęzie i zmieszać się z błotem leśnej ściółki. Ptaki też zmieniały melodie swoich treli, wplatając w nie melancholijne nuty, jakby układały akompaniament dla rozpaczającego klanu.
Jakiś śpieszny, marny listek sfrunął z nieba łagodnymi zakosami wprost na jej nos. Zdmuchnęła go, poirytowana. Nie była w nastroju na beztroskie zabawy z martwą tkanką drzew.
Kontynuowała wędrówkę. Minęła Wielką Polanę, przy której przystanęła na moment, by pokontemplować drgającą pod naporem wiatru trawę; w zamyśleniu przeszła obok nienaturalnie powykręcanych drzew i ostrożnie wyglądających spod igliwia kolorowych grzybów, których fantazyjne kształty w innej sytuacji przyprawiłyby ją o atak śmiechu. Tego dnia żaden wybryk natury nie mógł poprawić jej humoru.
Ostatecznie zbrzydła jej i samotność. Spacer wcale nie rozegnał smutku, a tylko go spotęgował, gdy zobaczyła, że wraz z liderem zamiera przyroda; zatęskniła za towarzystwem, z którym mogłaby się nim podzielić i ulżyć sobie w żałobie… A jednocześnie najzwyczajniej w świecie nie chciało jej się wracać.
Rozejrzała się bezradnie, starając się w otaczającej przyrodzie znaleźć rozwiązanie konfliktu interesów umysłu i zmęczonych łap. Jeśli nie zostało się wyszkolonym w zbieraniu ziół, na co dzień nie znajduje się odpowiedzi w listkach czy śladach ptasich łapek; działanie to nie miało więc dużych szans powodzenia. A jednak to nie był zwyczajny dzień.
Znalazła. Ledwie kilka długości lisa od niej chylił się ku ziemi stary, przepróchniały płot, a za jego wątpliwą ochroną pasła się biała owca z niewielkim jagnięciem.
Zanim się obejrzała, szła już w tamtą stronę. Rozmowa z baranem? Czemu nie!
– Hej, miniaturowa chmurko. – Starała się najbardziej, jak mogła, żeby jej głos wypadł uspokajająco. Owieczka zabeczała, zaalarmowana, i szybko skryła się w cieniu swojej mamy. Kiedy jednak puszysta matrona zaszczyciła buraskę jedynie pogardliwym łypnięciem, powoli wystawiła w stronę kotki zaciekawiony łepek. – Tak, tak. Chodź. Nie bój się. Nie zjem cię, maluchu.
Ponieważ jego matka, zapewne przyzwyczajona do przemykających skrajem lasu kotów, nie zdradzała żadnych oznak niepokoju, jagniątko ośmieliło się poczynić w stronę Owocowej Pogoni kilka ostrożnych kroczków.
– Właśnie. Chodź do mnie. Pewnie masz miękkie futerko… No cóż, nie jestem dziś w dobrym nastroju, więc nazwę cię Kamyczek. Jak się masz, Kamyczku?...
W ciągu kilku następnych godzin zdążyła nie tylko dotknąć swojego Kamyczka łapą bez spłoszenia go; zagrała z nim w berka (był zdecydowanie lepszy w uciekaniu, niż gonieniu), zmieniła mu troszkę fryzurę, a kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, była w trakcie zajmującej, nieco jednostronnej dysputy na wielce poważne, życiowe tematy.
– ...Więc pamiętaj, nigdy nie biegaj tuż po jedzeniu. Skręt żołądka to naprawdę nieprzyjemna sprawa – ostrzegła, a leżący tuż obok maluch zabeczał potakująco. Chwilę siedzieli w ciszy. – Ech, po co ja ci to mówię… – westchnęła nagle, opierając głowę na łapach. – Choćbym do ciebie krzyczała przez okrągły księżyc, nic do ciebie nie dotrze. Jesteś tylko małą, głupią owieczką, odporną na wszystkie troski świata… Małą, głupią owieczką, prawda? Świat potrafi być okrutny... Mógłby cię zwalić z nóg, ale ty niczego nie zrozumiesz, więc po prostu pobiegniesz dalej! Dobrze mówię? – spytała. Kamyczek zajęty był już skubaniem kępki trawy. – Dobrze mówię…?
Odpowiedział jej tylko cichy szum wiatru w gałęziach drzew.
– No cóż – mruknęła, wstając z miejsca z cichym stęknięciem – miło było, ale wiesz co? Wrócę do siebie, zanim zapomnę, jak brzmi jakikolwiek głos prócz mojego.
W podskokach oddaliła się kierunku płotu. Jagniątko odwróciło się i zmierzyło odchodzącą towarzyszkę zabawy wzrokiem; jeszcze kilka uderzeń serca temu powiedziałaby, że smutnym, ale teraz zaczynała się zastanawiać, czy przypisywane owieczce emocje nie są tylko wytworem jej wyobraźni.
– Pa, Kamyczku. – Wkraczając do lasy, nie oglądała sie już za siebie. – Idę pogadać sobie z Łabądkiem.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz