Zmierzch podobnie do swojego rodzeństwa ułożył się do snu, czekając na zapewne ciekawą historię. Jednak coś długo nic nie docierało do jego uszu, więc spojrzał na tatę. Siedział zamyślony, wpatrując się w przeciwległą ścianę. Kocurek przekrzywił główkę, zastanawiając się, czy ten się dobrze czuje.
- Wszystko dobrze tato? - zapytał zaniepokojony starszego kocura. Ten spojrzał na niego, niczym wyrwany ze snu, po czym postanowił odpowiedzieć.
- Jasne synku - uśmiechnął się i upewniwszy się, że wszystkie kociaki dobrze się ułożyły, zaczął opowiadać - To było bardzo dawno temu... W odległych klanach, o których nikt stąd nie miał pojęcia... - nie było dane mu dokończyć, gdyż przerwał mu ciekawski Zmierzch.
- Ale skoro nikt o nich nie wie, to skąd ty wiesz?
- Zmierzch! - krzyknęła niezadowolona Gorzka - nie przerywaj! - widać i tak to pytanie zagięło kocura, bo spojrzał się zmieszany po kociakach, po czym odburknął coś, w stylu, że rodzice wiedzą wszystko. Zmierzch naburmuszony spojrzał na siostrę, ona zawsze coś musi psuć - pomyślał i skupił się na dalszej części opowiadania.
- W jednym z tych klanów, zwanym klanem Liści...
- Istnieje takie coś jak klan Liści? - tu znowu Zmierzch nie mógł powstrzymać języka, co on poradzi, jak jest taki ciekawy!
- Zmierzch! - już bardziej rozzłoszczona kotka krzyknęła na kocurka. Jakby teraz dopiero do niego dotarło, że ona nie ma ochoty na zgłębianie tajnik innych klanów. Skulił nieco większe uszka i obrócił główkę w stronę wyjścia z kociarni. Jak go nie chcą, to nie! - pomyślał i powoli, by pochłonięty historią tatuś, nie zauważył, jak niepozornie znika za wejściem do tego pomieszczenia specjalnie dla kociąt. Nie był już taki mały, co to to nie! Wróci, ale jak starszy skończy opowiadać, bo nie ma zamiaru "przeszkadzać" siostrom, a tak na serio to nie chciał słuchać żadnych historii, jak nie mógł zadawać pytań! Na dworze było już ciemno i zaczynało być nieco zimno, bo jak mawiała mama "mamy porę opadających liści". Nagle na swojej drodze pogrążonej w odmętach strasznej ciemności zobaczył płaczącą kotkę. Był zdumiony. Czy coś się takiego stało, żeby płakać? Chwilę mu to zajęło, zanim połączył fakty, ale udało mu się i wywnioskował, że stało się coś strasznego, bo i tata i ta kotka byli... Smutni? Można chyba tak powiedzieć, nie? Postanowił dowiedzieć się, o co im chodzi i w miarę swoich sił, pomóc. Nie lubił, jak ktoś w jego towarzystwie był smutny.
- Przepraszam... Ale co się stało, że ty i mój tata jesteście smutni? - bez jakichkolwiek trudności zapytał kotkę i usiadł koło niej.
<Iglasty Krzewie? Spopielona Paproć? Gasnąca?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz