Kiedy w wejściu do obozu ukazały się dwie sylwetki - jedna należąca do chudego, liliowo-białego kocura, druga do śnieżnej, ewidentnie ciężarnej bengalki - Wiewiórcza Łapa nie mogła uwierzyć własnym oczom. Obydwa koty niosły ze sobą mocną woń nie tylko strachu i krwi, ale także Klanu Klifu. Klanu, który jeszcze niedawno bezceremonialnie napadł na Klan Wilka i przywłaszczył sobie jego tereny. Klanu, przez który sama uczennica nie mogła pozostać w swoim domu. Klanu rządzone przez tyrana, który prawdopodobnie żywił się krwią swoich wrogów. A teraz przed całym odziałem wojowników stało tych dwoje, zastanawiając się, czy Klan Wilka się na nich rzuci i rozerwie na strzępy, czy może pomoże rannemu kocurowi, który wyglądał, jakby zaraz miał paść na twarz. Nawet było ich jej szkoda, że po pomoc nie mogą się zwracać do własnego przywódcy, a do wroga, z którym jeszcze kilka księżyców temu toczyli wojnę. Ten widok był dosyć niecodzienny, toteż z osłupienia pręgowaną wyrwało dopiero oburzone warknięcie obecnego zastępcy, Błotnistego Pyska:
- Jesteście szpiegami? Po co przyszliście?!
- Nie widzisz, jak wyglądają? - parsknął do niego Wilcze Serce. - W takim stanie nie potrafiliby szpiegować stada jeleni, nawet gdyby na nich weszły.
Do zielonookiej jednak nie trafiały argumenty Wilczego Serca. Odruchowo nastroszyła sierść i wbiła pazury w ziemię. Spodziewałaby się po Lisiej Gwieździe, że wysłałby na przeszpiegi wzbudzającą zaufanie karmicielkę. Tej teorii zaprzeczał jednak fakt, że liliowy bicolor był na pierwszy rzut oka dosyć poważnie ranny. Najgroźniej wyglądały cięcia na szyi kocura, z których powoli kapała krew. Oprócz tego miał zadrapanie na barku oraz kilka bezwłosych miejsc na ciele, w których prawdopodobnie rosły kiedyś kępki sierści. Rozejrzała się po twarzach swoich pobratymców - w ich oczach na zmianę błyszczał gniew i niepewność. Co powinni zrobić? Bo chyba nie przyjąć tej dwójki z otwartymi ramionami! Ale zostawić bez pomocy też nie wydawało się specjalnie dobrym wyjściem. Chwilę napięcia przerwał głos Wilczego Serca:
- Medyk! Mamy rannego!
Może i dobrze, że wypowiedział to tak szybko, bo inaczej liliowy powoli by się wykrwawiał, a w takim stanie nie przyda się ani swojej towarzyszce, ani Klanowi Wilka. Może ta dwójka zdradzi im jakąś cenną informację? Po chwili wysmukły kocur został zabrany do legowiska medyka i - jak domyśliła się kotka - opatrzony. Jakiś czas później zauważyła, że jest prowadzony do legowiska Borsuczej Gwiazdy, ale w tym samym czasie podszedł do niej jej mentor - Iglasty Krzew.
- Na co się gapisz? - syknął. - Chodźmy wreszcie na trening, bo zapuścimy tu korzenie.
Owszem, trening był bardzo ważny, ale młoda była najzwyczajniej w świecie ciekawa, co postanowi lider. Ach, gdyby mogła zostać w obozie jeszcze krótką chwilkę! Nagle w jej głowie zaświtał pewien pomysł.
- Zaniosę tylko coś do jedzenia Gęsiemu Pióru, dobrze? - doskonale wiedziała, że szylkretowa miała kocięta z Iglastym Krzewem, więc on na pewno zgodzi się, aby to jego uczennica wykonała to zadanie. I nie pomyliła się! Na początku przewrócił tylko oczami, ale po chwili miauknął:
- Niech ci będzie, ale pośpiesz się!
Pręgowana chwyciła w zęby pulchnego królika i niczym wicher pognała do żłobka. Gęsie Pióro odpowiedziała na jej gest cichym mruknięciem. Oczywiście Wiewiórka nie omieszkała również skomplementować urody jej kociąt, byleby tylko zostać tu tak długo, jak to możliwe. Nie, żeby jej się nie podobały, bo były naprawdę śliczne. Po prostu postanowiła wykorzystać ich obecność. Kiedy właśnie miała wychodzić, w wejściu do żłobka ukazały się te same sylwetki, co wcześniej pojawiły się w wejściu do obozu - smukły kocur i okrąglutka kotka z oklapniętymi uszami.
- Jesteście szpiegami? Po co przyszliście?!
- Nie widzisz, jak wyglądają? - parsknął do niego Wilcze Serce. - W takim stanie nie potrafiliby szpiegować stada jeleni, nawet gdyby na nich weszły.
Do zielonookiej jednak nie trafiały argumenty Wilczego Serca. Odruchowo nastroszyła sierść i wbiła pazury w ziemię. Spodziewałaby się po Lisiej Gwieździe, że wysłałby na przeszpiegi wzbudzającą zaufanie karmicielkę. Tej teorii zaprzeczał jednak fakt, że liliowy bicolor był na pierwszy rzut oka dosyć poważnie ranny. Najgroźniej wyglądały cięcia na szyi kocura, z których powoli kapała krew. Oprócz tego miał zadrapanie na barku oraz kilka bezwłosych miejsc na ciele, w których prawdopodobnie rosły kiedyś kępki sierści. Rozejrzała się po twarzach swoich pobratymców - w ich oczach na zmianę błyszczał gniew i niepewność. Co powinni zrobić? Bo chyba nie przyjąć tej dwójki z otwartymi ramionami! Ale zostawić bez pomocy też nie wydawało się specjalnie dobrym wyjściem. Chwilę napięcia przerwał głos Wilczego Serca:
- Medyk! Mamy rannego!
Może i dobrze, że wypowiedział to tak szybko, bo inaczej liliowy powoli by się wykrwawiał, a w takim stanie nie przyda się ani swojej towarzyszce, ani Klanowi Wilka. Może ta dwójka zdradzi im jakąś cenną informację? Po chwili wysmukły kocur został zabrany do legowiska medyka i - jak domyśliła się kotka - opatrzony. Jakiś czas później zauważyła, że jest prowadzony do legowiska Borsuczej Gwiazdy, ale w tym samym czasie podszedł do niej jej mentor - Iglasty Krzew.
- Na co się gapisz? - syknął. - Chodźmy wreszcie na trening, bo zapuścimy tu korzenie.
Owszem, trening był bardzo ważny, ale młoda była najzwyczajniej w świecie ciekawa, co postanowi lider. Ach, gdyby mogła zostać w obozie jeszcze krótką chwilkę! Nagle w jej głowie zaświtał pewien pomysł.
- Zaniosę tylko coś do jedzenia Gęsiemu Pióru, dobrze? - doskonale wiedziała, że szylkretowa miała kocięta z Iglastym Krzewem, więc on na pewno zgodzi się, aby to jego uczennica wykonała to zadanie. I nie pomyliła się! Na początku przewrócił tylko oczami, ale po chwili miauknął:
- Niech ci będzie, ale pośpiesz się!
Pręgowana chwyciła w zęby pulchnego królika i niczym wicher pognała do żłobka. Gęsie Pióro odpowiedziała na jej gest cichym mruknięciem. Oczywiście Wiewiórka nie omieszkała również skomplementować urody jej kociąt, byleby tylko zostać tu tak długo, jak to możliwe. Nie, żeby jej się nie podobały, bo były naprawdę śliczne. Po prostu postanowiła wykorzystać ich obecność. Kiedy właśnie miała wychodzić, w wejściu do żłobka ukazały się te same sylwetki, co wcześniej pojawiły się w wejściu do obozu - smukły kocur i okrąglutka kotka z oklapniętymi uszami.
<Kozia Nóżko/Śnieżny Soplu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz