Maluszku.
Kociak poczuł jak nagle odzywa się w nim chęć mordu. A pomyśleć, że potraktował ją tak łaskawie. Wysunął niedawno naostrzone pazurki. Gdyby nie Niedźwiedzia Łapa już rzuciłby się dziwnopyskiej do gardła. Westchnął ciężko, chowając swoje jak na razie miniaturowe szpony. W końcu jako przyszły, mężny wojownik musiał tolerować takie przygłupy jak ta koteczka. Niech zna jego łaskę. Innym razem się z nią rozprawi.
— Może wrócimy razem do żłobka i wszystko mi opowiesz? Zapewne Twoja mama się o Ciebie martwi! Jeśli chcesz iść również z Niedźwiedzią Łapą, to nie ma żadnego problemu. — Kontynuowała koteczka sympatycznie, z głosem pełnym troski.
Kociak fuknął niezadowolony, widząc jak bezczelnie i lekceważąco kotka się z nim obchodzi. Durna samica. Już ryby miały więcej oleju we łbie niż ta pokraka.
— A twoja mamusia się o Ciebie nie martwi? — przedrzeźniał koteczkę. Widok jej lekko zmieszanego pyska, napawał go dumą. — Sama masz tak krótkie łapki, że trudno Cię z kocięciem nie pomylić.
Uczennica mruknęła tylko coś pod nosem i spojrzała oczekująco na Niedźwiedzią Łapę, który przyglądał się temu zdarzeniu. Kociak nastroszył sierść i tupnął gniewnie łapką. Nie mógł pozwolić na wykorzystanie kocura przez tą niegodziwą istotę. Nie było niczego gorszego niż rozpuszczoną kotka. Kocurek poczuł, że musi interweniować. Przecież nie wolno mu było przymknąć oko jak ta dziwnopyska niszczy jego wspaniały klan.
— Idę do Ziwilowej Gwiazdy — oznajmił poważnym głosem, nie przejmując się drobną pomyłką w imieniu liderki. — Nie mogę pozwolić takim niegodziwcom pałętać się po obozie! — warknął.
Zamiast usłyszeć pokornych przeprosin, po legowisku rozległ się cichy chichot, więc wybiegł zdenerwowany z legowiska i pobiegł w stronę środka obozu, by odnaleźć liderkę. W oddali zauważył szukającą go matkę, więc poleciał szybko przed siebie, byle Ognisty Krok go nie zauważyła. W końcu już po ogonie deptali mu Niedźwiedzia i Słodka Łapa. Pościg za nim był stanowczo za duży. Aronia zaczął przebierać szybciej łapkami. Wiedział, że musiał przyspieszyć, by uczniowie go nie złapali. Wypatrując przywódczyni, poznawał przy okazji różne zakamarki obozu. Przy powalonym pieniu dostrzegł znane szylkretowe futro. Zwolnił i dumnie krocząc przed siebie, podszedł do liderki.
— Ziwilowa Gwiazdo! — krzyknął zdecydowanie, widząc, że kotka zamierza wejść do legowiska.
Przywódczyni odwróciła się zaskoczona do kocięcia. Aronia wypiął dumnie pierś i spojrzał w jej w oczy. W końcu musiał zrobić na niej dobre wrażenie. A nóż może mianuje go na ucznia, gdy zauważy jaką troską otacza ich klan?
— Ta wstrętna istota, znaczy dziwnopyska, śmie mnie obrażać i na doda... — urwał nagle, gdy poczuł jak ktoś jak ktoś łapie go za kark i przysuwa do siebie.
Jeśli to ta dziwnopyska, obiecał sobie, że nie zostawi po niej najmniejszego kawałeczka futra. Odwrócił łeb zdenerwowany, by pokazać tej cudaczce gdzie kraby zimują, jednak widząc znajome rude futerko, zamilknął zmieszany. Dziwnie się czuł będąc trzymany przez Niedźwiedzią Łapę.
— Żwirowa Gwiazdo — zaczęła uczennica, nie wiedząc do końca jak wytłumaczyć liderce tą sytuację.
<Słodka? tłumacz się teraz xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz