Słodka Łapa pisnęła z bólu, przykuta do ziemi. Pierwszy raz w jej krótkim i niepomyślnym życiu ktoś ją zaatakował… Wszakże poczęła się wiercić i wyrywać, ale jej małe, kruche ciało nie pozwalało na wiele. Bezradność przygniatała ją do ściółki bardziej niż sama kocica, która z niewiadomych przyczyn rzuciła się na terminatorkę z pazurami. A może to tylko taki trening? Uczennica była naprawdę zszokowana zachowaniem Pstrągowego Pyska.
- P-pstrągowy Pysku! — stęknęła boleśnie. — Zaraz mnie zmiażdżysz! Umieram!
Pręgowana warknęła nie wiadomo, trochę poirytowana, a trochę zdenerwowana. Może nie lubiła kotów, które okazywały słabość i martwiły się jedynie o swoje pazurki; czy aby na pewno się nie połamały. Ale Słodka w tamtej chwili miała to gdzieś, musiała się otrzepać z kurzu, jak ona teraz będzie wyglądać! Ciekawiło ją, czy walka ekscytuje jej tymczasową mentorkę, a wywnioskować to mogła po widocznym błysku w jej oczach. Nieee, na pewno nie… Ona tylko chcę jak najlepiej wyszkolić swoich podopiecznych, to normalne. Przynajmniej zdaniem karłowatej.
- Jesteś mniejsza od większości kotów. Nieważne, kto na ciebie skoczy, będziesz się czuła, jakby cię miażdżył. Dlatego musisz być czujna, szybka i zwinna. Z taką wielkością siła nic ci nie da — powiedziała do Słodkiej Łapy. — Będę cały czas cię atakować, dopóki nie uciekniesz mi spod łap, rozumiesz?
Tak, to miało sens. Była Pieszczoszka, autentycznie dysponowała całkiem niezłą siłą (chociaż uściślając i tak nie potrafiła jej odpowiednio używać), ale brakowało jej jeszcze tego czegoś, prócz krzepkości… To był czuły punkt kotki, jej wzrost – albowiem zdała sobie sprawę, iż był to jej główny powód powodujący problem z egzystencją. Obawiała się w duchu zawsze tego, że po prostu przez swoją anatomię nie będzie nadawać się na Wojowniczkę, więc nie miała żadnej motywacji, która mogłaby ją popchnąć do przodu, dając energię do wydobycia stu procent. Krótkie łapki nienadążające za szybkimi zwierzętami, niewielki wzrost, dający przewagę potencjalnemu przeciwnikowi… Pstrąg miała rację, hodowlana musiała wykorzystać to, co posiada, ponieważ jak się czegoś właściwie nie ma, to się lubi to, co się ma! Jeżeli popatrzyłaby optymistycznie na świat to, zamiast notorycznie próbować rozwiązać różne myśli, połączyłaby fakty i doszła do oczywistego dla innych. Dobrze, była pycia, ale co z tego? Dzięki temu mogła cieszyć się zwinnym ciałem. Gdyby jeszcze tylko chciała i połączyłaby swoje zdolności z sukcesywnym myśleniem, to byłby duży progres. Ale najlepiej narzekać…
- Tak Pstrągowy Pysku… - Pokiwała łebkiem.
- No to na co czekasz? Idziemy. – Fuknęła gabarytowa Wojowniczka.
Można stwierdzić, jako że dwójka klanowiczek obeszła prawie wokół całego Terytorium Klanu Nocy, jednakże została jeszcze granica z Klanem Burzy, co wyszło na ich korzyść. Strumyk był naturalną granicą pomiędzy tymi dwoma klanami, a dokładniej rozciągał się aż do Wodnych Głazów, więc Obóz był po drodze.
- Niesamowite, naprawdę bardzo dobrze znasz wszystkie tereny! – Słodka Łapa pochwaliła Pstrągowy Pysk.
- Nie schlebiaj mi tak kupo futra, to proste. Każdy dobry Wojownik zna swój las jak własne legowisko. Ale dawny Pieszczoszek to nadal Pieszczoszek! Żebym zmieniła o Tobie zdanie, musisz udowodnić mi, że się mylę. – Córka Pstrokatego Serca uśmiechnęła się przekomarzająco.
Kiedy samiczki nieprzerwanie pokonywały dalsze długości drzewa, Słodka zatrzymała się na chwilę, czując znajomy zapach. Poczęła wciągać woń coraz intensywniej do nozdrzy. Nie chciała jednak niepokoić swojej nauczycielki, chciała pomyśleć nad tym, gdy wrócą do Obozu.
- To naprawdę długi strumyk! Czy on się gdzieś w ogóle kończy? – Zapytała terminatorka o różniących się tęczówkach.
W odpowiedzi usłyszała jedynie echo własnych słów. Znowu nie zauważyła, kiedy pręgowana zniknęła. Ale nie będzie panikować! Pokaże jej, że jest odważną kotką, która potrafi sama o siebie zadbać, chociażby w środku lasu, przy granicy z obcymi kotami!
Po czasie zaczęło się jej troszeńkę nudzić, więc rozglądała się przed siebie, przekładając z łapy na łapę. W końcu jednak jej uwagę przywłaszczył sobie pewien krzew z różowymi kwiatami. Na początku uznała to za kolejną, zwykłą roślinę, ponieważ wiedziała, jak może się to skończyć, gdy pozwoli sobie na głębsze badania. Jednakże za każdym razem, gdy umknęła jej w kącie oka, ciekawość jeszcze bardziej się nasilała, jakby od tego zależało życie tej perski!
- Pójść i zobaczyć, czy nie pójść… Pójść, czy nie… - Powtarzała w myślach.
Wszędobylstwo wzięło jednak górę nad rozumem, więc Słodka Łapa rozpostarła tylne kończyny i skoczyła w przód, wpadając wprost na krzew. Miała szczęście, że nie był pokryty kolcami, ani innym kłującym świństwem, bo znowu skutki jej działań pozostałyby na dobre, dając codziennie o sobie znać, tym razem w postaci blizn na ciele. Odwróciła się, chcąc wygramolić z objęć pędów. Zastała na swoim wcześniejszym miejscu ciekawą niespodziankę.
- Pstrągowy Pysku? Dlaczego leżysz na ziemi? – Zapytała troskliwie, liżąc raz po raz futerko, aby pozbyć się wszelakich niedoskonałości.
Wielgachna kocica nie żartowała z ciągłymi atakami, dopóki jej podopieczna nie wyrwie się spod jej łap, aczkolwiek młodsza kotka o płaskim pyszczku, nieświadomie właśnie to uczyniła, unikając ataku, nawet o nim nie wiedząc. Cóż, zbiegi okoliczności bywają różne!
- Ja… Chciałam sprawdzić, jak zareagujesz na kota, wtapiającego się w otoczenie i czy w ogóle mnie rozpoznasz pod kupą tej mazi! – Bura spróbowała wymyślić coś na siłę.
Uczennica dosyć podejrzliwie przyjęła do siebie tę informację i początkowo zmarszczyła brwi, lecz nie chciała podważać słów Pstrągowej.
- Ale całkiem nieźle skoczyłaś! Chociaż nadal poruszasz się w takiej pozycji jak mysi bobek… Muszę przyznać, że chyba dużo Cię dzisiaj nauczyłam! To wszystko zawdzięczasz dzięki mnie, pamiętaj. – Kocica jak zwykle wzięła wszystkie zasługi na siebie i była widocznie zadowolona z tej myśli. – Tylko pytanie, czy na to wszystko zasłużyłaś! – Skarciła Słodką, która zaczęła znowu bujać się w obłokach, najpewniej myśląc o tym, czy różowe kwiaty są ładniejsze od czerwonych…
- Och, naprawdę? Tak się cieszę! – Widocznie początkowych słów akurat nie ominęła. – To, co teraz będziemy robić Pstrągowy Pysku? – Zapytała, atoli w słowa wszedł jej dosyć głośny wydźwięk ze środka. Czyżby głód naprawdę musiał dać o sobie znać akurat w takim momencie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz