Niebieska podążała wyjątkowo grzecznie za mentorką. Szły do lasu niedaleko obozu, by młodsza kotka poćwiczyła skoki oraz polowanie, które najgorzej jej wychodziły ze wszystkich uczniów. Oby dwie zachowały milczenie, aby nie zdenerwować siebie nawzajem. Srocza Łapa podziwiała znajome okolice, ciesząc się chwilową ciszą. Nic tak na nią nie działało jak ledwo słyszalny, słodki głos Cyprysowej. No może prócz jej delikatnych uśmiechów i miłych słówek, którymi wojowniczka próbowała załagodzić spór pomiędzy nimi. Gdyby tylko wiedziała, że tak go tylko zaostrza. Szylkretowa niespodziewanie zatrzymała się i rozejrzała się dookoła, sprawiając, że zamyślona cętkowana wpadła na nią, przewracając obydwie na ziemie.
– Ej! Złaź ze mnie! Ty mysi móżdżku! – zaczęła bulwersować się Sroka, próbując zepchnąć starszą kotkę z siebie.
– To mnie zrzuć – odpowiedziała spokojnie uczennicy, ignorując złośliwe słowa.
Ta pamiętając, że do tego manewru potrzebne są tylne łapy tylko fuknęła niezadowolona. Czemu ona zawsze musiała robić jej na złość? Durny mysi bobek. A potem głupia się dziwi, że się nie dogadują. Jeszcze ta pozycja. Starsza kocica stała nad nią, przyszpilając cętkowaną do ziemi. Jej zielone oczy wpatrywały się w pełnym skupieniu w pomarańczowe młodszej. Przybrana córka Poplamionego Piórka poczuła, że nawet jej ogon został przeciśnięty do ziemi. Gdy próbowała nim poruszyć calico mocniej dociskała go, chcąc pokazać niebieskiej jak bardzo jest bezbronna w tej pozie. Lecz zamiast tego Sroka odczuwała tylko niezrozumiałe zawstydzenie. Tym bardziej, że jej tylne łapy dotykały miękkiego brzucha mentorki, a ich nosy znajdowały się od siebie nie więcej niż kocięcy krok. To było dla Sroczki zbyt wiele. Nie wiedziała co to za uczucie, ale już na pewno nie chciała więcej go poczuć. A na pewno nie do tego mysiego bobka! Szylkretowa już miała coś mówić, gdy cętkowana, zebrawszy całą swoją frustracje, zrzuciła mentorkę z siebie.
– Brawo – pochwaliła uczennice, uśmiechając się do niej z dumą. – widzisz, jak chcesz to potrafisz.
Ta tylko kiwnęła głową, patrząc w ziemię. Chciała już, aby trening się skończył, pójść spać i zapomnieć o tym wszystkim.
– Może teraz poćwiczymy? – zaproponowała Cyprysowy Gąszcz, wskakując na niezbyt wysoki kamień i spoglądając na pień sosny.
– Albo przełożymy to na jutro? – odpowiedziała z nadzieją Przybrana córka Poplamionego Piórka.
Wojowniczka przewróciła tylko oczami i zaczęła wspinać się na drzewo. Srocza Łapa przyglądała się jak jej postać coraz bardziej się od niej oddala. Po chwili wspinaczki szylkretowa usiadła na gałęzi i spojrzała zdeterminowana na uczennice. Sroka wiedziała, że nie ma odwrotu. Bardzo niechętnie wysunęła pazury i wbiła je w starą korę drzewa. Mogłaby się pokłócić ze starszą, ale ostatnie na co miała ochotę to przedłużać ten trening. Powolutku, krok za krokiem, zbliżała się do mentorki.
– Świetnie ci idzie – zachęcała ją calico, gdy ta przebyła już połowę trasy
Młodsza kotka rzuciła jej tylko podirytowane spojrzenie, a ta kompletnie je zlała, nadal dopingując niebieską. Coś tu nie pasowało cętkowanej. Przecież szylkretowa nie musiała aż tak wczuwać się w rolę nauczyciela i udawać, że jej zależy. Czyżby jej mama lub siostrą ją o to poprosiły, by załagodzić ich konflikt? Na pewno! Czemu tylko wcześniej nie dostrzegła tej intrygi? Kotka już od dłuższego czasu była dla niej podejrzenie miła?
– Srocza Łapo, utknęłaś? – usłyszała zmartwiony głos.
Cyprysowa zaczęła powoli schodzić do swojej podopiecznej. Niebieska chciała od niej jak najszybciej uciec, ale przypomniała sobie, że schodzenie z drzew też nie wychodzi jej jakoś perfekcyjnie. Jedyne co mogła zrobić to pokazać temu mysiemu bobkowi, że potrafi sama sobie poradzić. Oderwała przednią łapkę od kory i wbiła ją nieco wyżej, podciągnęła się na niej, a następnie zrobiła to samo z drugą. Nie patrząc w dół uparcie dążyła go góry, skupiając się tylko na oczach mentorki. Ku jej zdziwieniu zamiast ujrzeć rozbawienie, czy litość, czego była świecie przekonana, w jej ślepiach widoczna była duma ze swojej uczennicy. Cętkowana była w takim szoku, że gdyby nie szybka reakcja Cyprysowej, kotka leżałaby połamana na dole. Szylkretowa złapała zębami młodszą za skórę na szyi i zaczęła wciągać ją na gałąź.
– Dzięki – burknęła tylko Sroka i usiadła obok calico.
Siedząc w ciszy oglądały jak Miejsce, Gdzie Zachodzi Słońcem zabarwia się na fioletowo podczas pożerania słonecznej kuli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz