BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.
Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(Brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 3 sierpnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

15 maja 2019

Od Liliowej Sadzawki

Walka Klan Klifu vs. Klan Wilka - część pierwsza

Miała dość. Po prostu, całkowicie zwyczajnie dość. Nie chciała już ukrywać swojej rozpaczy, To było nielogiczne, mało, to było wręcz niemądre! Śmierć, kilogramy, tony śmierci otaczały ją ze wszystkich stron. Krzyczała więc. Krzyk pomagał. Krzyk miał wręcz uzdrawiającą moc. Ktoś chciał ją uspokoić. Ktoś chciał to naprawić. Ale NIC nie mogło tego naprawić. Nic nie mogło jej pomóc. Nic nie było w stanie załatać dziury w jej sercu. Sercu, które właśnie rozpadło się na kawałki i z hukiem spadło u jej stóp. Które już nigdy nie wróci na swoje miejsce.
- Spokojnie, spokojnie.
Cichy i miły głos. Zbyt cichy i zbyt miły. Odepchnęła go na bok, z furią, godną prawdziwej wojowniczki. Pani gniewu i buntu. Ktokolwiek to był nie miał takiej mocy, by przywrócić jej brata do świata żywych. Sprawić, by Makowy Pazur powrócił, wstał, uśmiechnął się i podszedł do swojej siostry.  Do Liliowej Sadzawki.
- Z drogi - warknęła do pierwszego kota jakiego napotkała. Oczy Cyprysowego Gaju napełniły się łzami, ale starsza wojowniczka nic nie powiedziała. Jej łzami też nikt się nie przejmował. Odwróciła się, na dźwięk głosu Lisiej Gwiazdy.
- KLANIE KLIFU! KLAN WILKA PRZEKROCZYŁ DZISIAJ WSZELKIE GRANICE!
Lilia od razu poczuła się lepiej. Mogła jakoś spożytkować swoją energię. jej krzyk przebił się ponad inne.
- Tak!
- PORYWANIE KOCIĄT! NIEWYBACZALNE.
Liliowa Sadzawka spuściła głowę. Na kogo miała być zła? Cieszyła się szczęściem Lawendy, która urodziła kociaki. Cieszyli ją nowi członkowie Klanu Klifu. Jednocześnie gdyby nie przyszli na świat jej cudowny, rudy brat, wciąż by żył...
- ZAATAKUJEMY ICH I ODBIERZEMY KOCIĘTA! A TAKŻE POMŚCIMY ŚMIEĆ MAKOWEGO PAZURA!
- Tak!- krzyknęła Lilia, a za nią  kilka innych kotów.
Uniosła głowę na dźwięk swojego imienia. Lisia Gwiazda wiedział co robi, wybierając ją do składu głównego. Zdecydowanie chciała pomścić śmierć brata. Ruszyli z początku cicho. Z wściekłości Lilia wyrywała darń pazurami i nie schowała ich do momentu, gdy Gronostajowy Krok nie zwróciła jej uwagi, że powinna mieć je dobrze naostrzone. Rudy kocur wskoczył na spory kamień, wydając bitewny okrzyk.
- Do boju, Klanie Klifu!
Liliowa Sadzawka wbiegła do obozu Klanu Klifu, z okrzykiem na pyszczku. Niegdyś zastanawiałaby się co robić. Jak atakować? Pod jakim kątem wyskoczyć? Teraz jednak gnała ją czyta chęć zemsty za śmierć Maczka. Pierwszym co zauważyła była niewielka uczennica. Płowo-biała pointka, mająca na oko około sześć, siedem księżyców. Podbiegła do niej i tylko siłą rozpędu przewróciła ją na ziemię. Łatwy kąsek, aż zbyt łatwy. Lepiej poczekać, aż ktoś się nimi zainteresuje. No, proszę. Idzie jakaś frajerka. Liliowa Sadzawka nawet nie zadrasnęła terminatorki i rzuciła się w kierunku burej wojowniczki.
- Zostaw moją uczennicę! - wydarła się tamta, a Lilia stuliła uszy.
- Jak sobie życzysz - syknęła i skoczyła na kocicę. Szczepiły się w walce, ale pomimo kilku niegroźnych ranek, córce Potokowej Gwiazdy niewiele udało się zdziałać. Zaatakowała prawy bok wojowniczki, a kiedy ta marnowała cenne uderzenia serca, by schylić łeb i odgryźć się klifowiczce, ta przeturlała się pod jej brzuchem i rozorała pazurami prawy. Nie zbyt głęboko, czego bardzo żałowała. Odsunęła się na moment od rywalki, a wtedy skoczyła na nią Gronostajowy Krok. Liliowa Sadzawka odeszła, zła, bo wciąż nie skończyła z burą. Rozejrzała się uważnie dookoła i w pełnym pędzie ruszyła do Lisiej Gwiazdy, atakowanego przez zastępcę Klanu Wilka. Mocno odbiła się od ziemi i rzuciła się na Płonący Grzbiet, odciągając go od lidera Klanu Klifu. Lisek podziękował mruknięciem, ale po chwili szczepił się w walce z jakąś kotką.
- Za Makowego Pazura! - ryknęła szylkretka i przeorała pierś rudego zastępcy. Kierowała nią czysta wściekłość. Na łapach każdego mijanego kota z Klanu Wilka widziała krew swojego brata. Tak, dokładnie tak! Gdyby nie te lisie łajna Maczek, wciąż by żył! Ból rozrywał ją na malutkie kawałeczki, ale też motywował do walki. Kopnęła w odsłonięty na jedno uderzenie serca brzuch Płonącego Grzbietu, który jęknął z wściekłością. Jej biała sierść pokryła się krwią. Lilia warknęła z bólu, gdy zastępca przeorał jej skórę tuż pod okiem. Odruchowo zacisnęła powieki i wykonała rozpaczliwy gest, usiłując po omacku sięgnąć syna Milczącej Gwiazdy, jednak ten odepchnął jej łapy, powalając klifowiczkę na ziemię. Liliowa Sadzawka od turlała się dalej, nim kocur zdążył zadać kolejny cios. Wpadła na jakąś brązową kocicę i zwaliła ją z nóg, jednym celnym kopniakiem. Niebieskie oczy przeciwniczki zmrużyły się ze złości i przejechała pazurami pod łapą kocicy. Lilia zaskowyczała z bólu i żądzy mordu. Zdała sobie sprawę jak bardzo była słaba. Wytrenowała Rubinowy Kamyk, a tak naprawdę nie potrafiła nic... Odsunęła się od czekoladowej i przysiadłą w pewnej odległości, warcząc i zamiatając ogonem po ziemi. Niebieskooka zbliżyła się nieco, na co Liliowa Sadzawka odparła mocnym wyskokiem w przód i rozcięciem na nosie starszej kotki. Czekoladowa syknęła ostro i rzuciła się na szylkretową, przyciskając ją do ziemi. Gdy miała zadać ostateczny cios Muchomorowe Serce wyskoczył i ściągnął ją z córki Potokowej Gwiazdy.
Lilia stanęła na środku obozu wrogiego klanu, dysząc ciężko. Jej boki unosiły się i opadały w nierównym tempie. Cała drżała od adrenaliny i wstrzymywanego gniewu. Nie udało się jej nikogo zabić i była z tego powodu bardzo niezadowolona. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że brakuje znacznej części Klanu Klifu. Ogon przywódcy niknął w wejściu do obozu, gdy opuszczał go w pośpiechu. Niektórzy biegli za nim, śpiesząc się, inni przystawali, by schwycić ciała poległych. Wzięła kolejny spazmatyczny wdech. Dwa, może trzy królicze skoki od niej leżała Wietrzna Łapa. Piach i kurz zdeformowały kolor jej sierści, a liczne blizny zatuszowały wyraz mordki. Lilia zdusiła w sobie płacz i potoczyła wzrokiem po wilczakach. W jej kierunku skradało się kilka wojowników, najwyraźniej, chcących ją odpędzić. Wyszczerzyła się nienawistnie do szylkretki, z zaschniętą krwią na łapach. Była świecie przekonana, że to właśnie ta kocica zabiła jej małą, niewinną niczemu siostrzyczkę. Liliowy point po jej lewej zasyczał, córka Potokowej Gwiazdy odpowiedziała tym samym.
- Odejdę, pozwólcie mi tylko ją zabrać.
Point wyglądał jakby miał się nie zgodzić, Liliowa Sadzawka nie czekała jednak na pozwolenie. Złapała bezwładne ciało terminatorki i ruszyła do wyjścia.
- Zemszczę się! - wysyczała, stając pyszczkiem do wilczaków. - Za to co zrobiliście Makowemu Pazurowi i Wietrznej Łapie!
Na wspomnienie zwłok brata, wstrząsnęła się ze współczucia. Zacisnęła szczęki na karku siostry, jakby tym mogła przywrócić jej życie. Odwróciła się i spuszczając ogon, wyszła. Brnęła przez krzewy, starając się dogonić swój klan, poruszać się w miarę prędko i nie wypuścić z pyszczka ciała Wietrzyk. Nie czuła emocji... jeszcze nie. Ból miał dopiero nadejść.
- To ty!
Odwróciła głowę i dostrzegła pointkę o niebieskich oczach. Stała o długość lisa dalej, ale sukcesywnie zmniejszała odległość. Będzie atakować? Wojowniczka wypuściła zwłoki siostry, rzucając je lekko na trawę. Podbiegła do niebieskookiej i trzasnęła ja łapą w pysk. Tamta odsunęła się o kilka kroków, potrząsając głową.
- Jestem medyczką, idiotko!
Lilia wzruszyła ramionami, cofając się i zasłaniając ciało Wietrznej Łapy.
- To ty! - pointce rozszerzyły się źrenice.
- Co ja?
- Zaatakowałaś Różane Pole, Cętkowany Liść i Miedzianą Łapę - stęknęła tamta, prostując ogon. Lilia westchnęła. Zauważyła, że kocica utyka na prawą łapę, ale mimo to w jej oczach błyszczał ogień. Wnuczka Spadającego Liścia nie miała zamiaru tłumaczyć czekoladowej o co chodzi w konfliktach.
- To jest wojna - burknęła, mimo iż kilkadziesiąt uderzeń serca temu wygrażała Klanowi Wilka.
- Och, naprawdę? - zapytała pointka. - Nie zauważyłam.
Z rany na jej głowie ciekła krew. Liliowa Sadzawka trwała w niezdecydowaniu. Powinna ją zaatakować. Czekoladowa była medyczką, czyli kimś ważnym dla klanu. A Klan Wilka zabił Omszoną Skórę, zastępcę. Zawarczała głucho i rzuciła się do przodu. Usiłowała zadrapać pysk medyczki i dosięgnęła celu. Jej uderzenia nie były jednak zbyt mocno. Nie teraz, nie gdy straciła tyle energii podczas bitwy. Kocica z Klanu Wilka, usiłując się bronić wysunęła pazury i z trudem przeorała gardło wojowniczki. Może zrobiła to przypadkiem, z pomocą intuicji? Grunt, że zadziałało. Lilia zakrztusiła się śliną, zmieszaną z krwią. Splunęła na mokry śnieg, ale to nie wiele pomogło. Ostatnim rozpaczliwym ruchem schwyciła zębami białą łapę medyczki. Kocica krzyknęła z bólu i zmniejszyła napór na krtań klifowiczki. Liliowa Sadzawka przeturlała się po śniegu, pozostawiając na nim szkarłatny ślad. Medyczka rozcierała obolałą łapę, ale znieruchomiała na dźwięk cudzych kroków.
- Liliowa Sadzawko! Jesteś tu?
Na moment niebieskie i zielone oczy skrzyżowały się. Czekoladowa fuknęła i oddaliła się niezgrabnie, na trzech łapach. Nie, nie, nie! Ucieka!
- Tutaj jestem - wydyszała Lilia.
Po kilku uderzeniach serca nad jej głową ukazały się pyszczki Pylistego Czoła i Gronostajowego Kroku. Ta druga rozciągnęła pyszczek w szerokim uśmiechu.
- Bałam się, że dołączyłaś do grona poległych - zamruczała, podnosząc lekko kuzynkę i podpierając ją barkiem. - Kto ci to zrobił? - zapytała zdziwiona, na widok długiej szramy, ciągnącej się przez gardło córki Wschodzącej Fali. Liliowa Sadzawka usiłowała odpowiedzieć, jej głos był jednak zbyt chrapliwy, by mówić cokolwiek. Po kilku próbach wyrzuciła z siebie tylko jedno słowo.
- Wietrzyk...
- Jest tutaj - uspokoił ją Pyliste Czoło, materializując się u boku wojowniczek. Cała trójka była pokryta wieloma ranami i niewielkimi zadrapaniami. Oprócz tego posiadali kilka poważniejszych ran, na szczęście ta na szyi Lilii zaczynała się już zasklepiać. Z pomocą Pyłka wstała, na lekko chwiejących się łapach i potoczyła nieobecnym wzrokiem po ziemi. Gronostaj schwyciła mocno Wietrzną Łapę, ale Liliowa Sadzawka potrząsnęła szybko głową.
- Ja ją wezmę - wydyszała, a widząc powątpiewający wzrok kocura dodała. - Proszę...
Gronostajowy Krok skinęła głową i podała jej ciało terminatorki. Lilia wsparła się na jej barku, obserwując jak krew ścieka z jej podbródka i spada gdzieś na śnieg. Ruszyli w kierunku obozu, a po niedługim czasie dołączyli do lidera i reszty klifowiczów. Wszyscy byli zmęczeni, zbyt zmęczeni by mówić cokolwiek. Weszli do obozu i Liliowa Sadzawka poczuła, że napiera na nich tłum kotów. Potknęła się o niewielką skałę i upadła na ziemię. Bardziej wyczuła, niż usłyszała zamieszanie i pytania. "Wygraliśmy?". " Jak poszło?". Oblizała nos i skupiła uwagę na głowie tuż nad sobą. Rozpoznała w niej Żurawinową Łapą, a tuż za nim Lśniące Słońce.
- To był dopiero początek - wypaliła, zanim poczuła, że ogarnia ją ciemność.
***
Ocknęła się może godzinę później w legowisku medyków. Przez kilka uderzeń serca leżała, bezmyślnie wpatrując się w sklepienie. Poczuła, że ktoś napiera na jej bark, drugą łapą, owijając drobną ranę, pozostawioną tam przez Różane Pole.
- O, Lilia, obudziłaś się? - usłyszała retoryczne pytanie zadane jej przez Sokole Skrzydło. Niebieski asystent medyka, niespokojnie rozwijał pajęczynę i wplątywał jej nitki w sierść wojowniczki. Liliowa Sadzawka pokręciła energicznie łbem, czując lekkie zawroty głowy. Wstała, wbijając pazury w legowisko i unosząc wyżej brodę. Sokolik zajął się raną na jej szyi, podczas, gdy ona uważnie obejrzała wnętrze legowiska. Tuż przy swoim posłaniu dostrzegła Cyprysowy Gaj. Dawna uczennica lidera, zakręciła się niespokojnie, czując wzrok siostry.
- Wietrzna Łapa nie żyje - wypaliła ze łzami w oczach, a szylkretka z powagą skinęła głową.
- Ktoś jeszcze?
- Makowy Pazur - Cyprys zamrugała szybko, a Lilia dostrzegła łzy, zbierające się pod jej powiekami.- Żądlący Język...
Wojowniczka zaklęła cicho. Nie chciała tego dłużej słuchać, nie jeżeli w spisie miała znaleźć się całą jej rodzina.
- Długo to jeszcze potrwa? - zwróciła się do bicolora.
- Zaraz, kończę - mruknął medyk, mocując się z pajęczyną. - O już! Jesteś pewna, że nie chcesz czegoś na uspokojenie?
Lilia zaprzeczyła energicznie. Wstała i opuściła legowisko, nawet nie dziękując za okazaną pomoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz