*Akcja dzieje się po walce z Czystą Gwiazdą, lecz przed atakiem na Klan Wilka*
Nie pamiętała za wiele z tamtej nocy. Jedyne osoby, z którymi rozmawiała, były Księżycem i Czereśnią, zresztą zdania, jakie mówiła, były raczej słabe i urywane. Nie zamieniła nawet słowa z medykami, a to, co do niej mówili, uciekało jej przez uszy. Gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że powiedzieli liderce prawdę, prawdę o nich samych. O tym, co zrobili, kogo skrzywdzili i jakie życia przynieśli na ten świat. Powoli dochodziła do siebie. Zaczynała jeść, a czasami (mimo protestów Rzudzika i Małego) dźwigała się na łapy, aby zaraz upaść, sycząc ze złości i bólu. Jej ciało pokryte było lżejszymi i głębszymi ranami, które powoli się zasklepiały, wiedziała jednak, że po części z nich zostaną blizny.
Nie ważne.
Było warto.
Nikt więcej nie ucierpi.
Nigdy nie spodziewała się, że pomyśli w ten sposób. Że w jakiś sposób zatroszczy się o los kogoś innego, niż ona sama, czy jej rodzeństwo. Że omal nie zginie, byleby zakończyć to szaleństwo, które przecież zwykła kochać całym sercem. A jednak. Trójka medyków była poza legowiskiem, gdy czarna kupa futra wkroczyła do środka ze cwaniaczkim uśmieszkiem. Nów skrzywiła się, widząc Owcę. Czego ten wypłosz znowu od niej chce? Na jakiś czas miała dosyć wrażeń! Kocur przystanął tuż przy nim, po czym zmierzył ją kpiącym, pełnym pogardy, ale i pewnej satysfakcji wzrokiem. Napawał się jej widokiem jeszcze chwilę, nim przemówił.
– No proszę, wyglądasz okropnie – widać było, że mówienie tego sprawiało mu ogromną przyjemność. Córka Ciernistej Gwiazdy uśmiechnęła się ironicznie, słysząc to.
– Za moimi ranami stoi wielki czyn. Za twoją krzywą mordą, jedynie parszywy charakter – odparła, grobowo poważnym tonem. Uczeń zaśmiał się szczerze, słysząc jej słowa.
– "Wielki czyn"? Też coś. Nie mam pojęcia, co kombinujesz, ale dowiem się tego, a wtedy Czereśnia nareszcie się ciebie pozbędzie – oznajmił, a ton jego głosu wskazywał, jak bardzo pewny jest tego, co mówi. Naiwny dzieciak. Widział świat swoimi barwami, ale nie przychodziło mu do głowy, że mogło być zupełnie inaczej.
– Czereśnia o wszystkim wie – rzuciła, kładąc głowę na łapach i dając mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowana dalszą rozmową. Dlaczego miałaby marnować na niego swoją cenną energię? Nie był nikim ważnym, co najwyżej nieudacznikiem, który od księżyców nie mógł zdobyć tytułu wojownika, tego samego, który ona miała podany od tak, na tacy. Walka z Czystą uspokoiła ją. Nie miała nawet cienia ochoty na agresję w jego kierunku. To była Księżycowy Płatek. Teraz, ta kotka w pełni była Nowiem. Wolną osobą.
– Idiotka! Jak zawsze wszystko mszę robić sam! – warknął kocur. Nów tego nie spostrzegła, ale przez jego pysk przebiegł chytry uśmiech. Zupełnie tak, jakby coś planował. Może gdyby podniosła wzrok, zobaczyłaby co zamierza, jednak cokolwiek to było, nie udało się. Do leża medyków wkroczyli bowiem Rudzik i Mały, wraz z Pszczółką.
– Owca? Nie spodziewałem się ciebie tutaj – stwierdził masywny niebieski kocur, zauważając syna Muszki.
Nie ważne.
Było warto.
Nikt więcej nie ucierpi.
Nigdy nie spodziewała się, że pomyśli w ten sposób. Że w jakiś sposób zatroszczy się o los kogoś innego, niż ona sama, czy jej rodzeństwo. Że omal nie zginie, byleby zakończyć to szaleństwo, które przecież zwykła kochać całym sercem. A jednak. Trójka medyków była poza legowiskiem, gdy czarna kupa futra wkroczyła do środka ze cwaniaczkim uśmieszkiem. Nów skrzywiła się, widząc Owcę. Czego ten wypłosz znowu od niej chce? Na jakiś czas miała dosyć wrażeń! Kocur przystanął tuż przy nim, po czym zmierzył ją kpiącym, pełnym pogardy, ale i pewnej satysfakcji wzrokiem. Napawał się jej widokiem jeszcze chwilę, nim przemówił.
– No proszę, wyglądasz okropnie – widać było, że mówienie tego sprawiało mu ogromną przyjemność. Córka Ciernistej Gwiazdy uśmiechnęła się ironicznie, słysząc to.
– Za moimi ranami stoi wielki czyn. Za twoją krzywą mordą, jedynie parszywy charakter – odparła, grobowo poważnym tonem. Uczeń zaśmiał się szczerze, słysząc jej słowa.
– "Wielki czyn"? Też coś. Nie mam pojęcia, co kombinujesz, ale dowiem się tego, a wtedy Czereśnia nareszcie się ciebie pozbędzie – oznajmił, a ton jego głosu wskazywał, jak bardzo pewny jest tego, co mówi. Naiwny dzieciak. Widział świat swoimi barwami, ale nie przychodziło mu do głowy, że mogło być zupełnie inaczej.
– Czereśnia o wszystkim wie – rzuciła, kładąc głowę na łapach i dając mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowana dalszą rozmową. Dlaczego miałaby marnować na niego swoją cenną energię? Nie był nikim ważnym, co najwyżej nieudacznikiem, który od księżyców nie mógł zdobyć tytułu wojownika, tego samego, który ona miała podany od tak, na tacy. Walka z Czystą uspokoiła ją. Nie miała nawet cienia ochoty na agresję w jego kierunku. To była Księżycowy Płatek. Teraz, ta kotka w pełni była Nowiem. Wolną osobą.
– Idiotka! Jak zawsze wszystko mszę robić sam! – warknął kocur. Nów tego nie spostrzegła, ale przez jego pysk przebiegł chytry uśmiech. Zupełnie tak, jakby coś planował. Może gdyby podniosła wzrok, zobaczyłaby co zamierza, jednak cokolwiek to było, nie udało się. Do leża medyków wkroczyli bowiem Rudzik i Mały, wraz z Pszczółką.
– Owca? Nie spodziewałem się ciebie tutaj – stwierdził masywny niebieski kocur, zauważając syna Muszki.
< Owca? Idk, mam wrażenie, że strasznie sztucznie mi to wyszło :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz