– Poważnie, Zlepiona Łapo, jeszcze trochę, a się rozlecisz! – Sokole Skrzydło zaśmiał się, odkażając ranę kocura. Zlepek przewrócił oczami, wciąż wściekły sam na siebie, że zawiódł.
– Wcale się nie rozlecę. A nawet jeśli, to po to, aby się poskładać – zadeklarował, uśmiechając się pewnie. W końcu upadał już tyle razy, że mógłby uczyć innych, jak się efektownie przewrócić! Chociaż, czy to dobrze? Cóż, przynajmniej czymś mógł się pochwalić.
–Teraz może trochę zapiec – poinformował go Sokole Skrzydło. Syn Nowiu zacisnął zęby, aby nie krzyknąć, lub coś w tym stylu, po czym... Pisnął niczym mała, przerażona koteczka, najpewniej stawiając połowę klanu na nogi! Poczuł, jak pieką go policzki i spuścił głowę zawstydzony, ale Sokół tylko się uśmiechnął.
– Jeszcze nic nie zrobiłem, Zlepiona Łapo – powiedział spokojnie. Kocurek zawstydził się jeszcze bardziej.
– A. T-ta, przygotowywałem się t-tylko, kontynuuj.
Ku jego zdziwieniu, wcale nie bolało aż tak.
Liliowy kocur wyszedł od medyków z pajęczyną owiniętą wokół tylnej łapy. Znowu wywinął orła podczas treningu i się zranił. Był ciekawe, kiedy w końcu ukręci sobie kark, czy straci łapę. Księżycowy Pył gdzieś poszedł, zostawiając swojego ucznia samego sobie. Znowu był nieszczególnie zadowolony z osiągnięć tej pierdoły, mimo iż Zlepiona Łapa robił coraz większe postępy! Teraz robił sobie krzywdę co trzeci dzień, zamiast co drugi! Terminator ruszył do stosu, aby spożyć posiłek, jednak zamarł w bezruchu, gdy uprzedził go Lisia Gwiazda, materializując się znikąd. Zawsze, kiedy lider przechodził obok niego czuł tę dziwną panikę, wzbierającą się w piersi. Teraz dodatkowo był zażenowany swoim zachowaniem sprzed chwili, co tylko ją wzmnożyło. Udało mu się ją stłumić dopiero, gdy rudy kocur poszedł w swoim kierunku, zajadając się dorodnym ptaszorem. Baran, przechodząc obok liliowego zaśmiał się, zauważając, jak ten staje dęba.
– Co jest, Zlepiona Łapo? Może uraczysz nas jeszcze jednym krzykiem? – zadrwił, a kocurek spojrzał na swoje łapy. Wszyscy wiedzą, że to on? Niech to! Księżycowy Pył nie będzie zachwycony. A Sroczka! Ach, ależ ona będzie mu to wypominać.
Zlepek przełknął ślinę i pospiesznym krokiem wziął sobie jakieś małe coś, nawet nie skupiając się na tym, czy się naje, czy nie. Chciał jak najszybciej znaleźć się na uboczu! Nie patrząc nawet przed siebie pobiegł, zderzając się z kimś. Wątpliwie smakowity kąsek wypadł z jego pyska, a on ujrzał... Kozią Łapę!
– Przepraszam! –jęknął młodszy, kładąc po sobie uszy. Terminator uśmiechnął się lekko.
– Huh? To nic – odparł, po czym uśmiechnął się lekko. – Wszystko w porządku? Wydajesz się spięty – mruknął. Zlepiona Łapa natychmiast się wyprostował.
– N-no jasne, że w porządku! Jestem tylko trochę zakręcony dzisiaj. J-jadłeś już? Może zjemy razem? – zaproponował, próbując ukryć swoją... Czwartą wtopę dzisiaj? Uch, on naprawdę ma pecha!
< Kozia Łapo? Wiem, krótkie okropnie ;; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz