- Ja tylko chciałem... - miauknął cicho, kuląc się pod siłą samego spojrzenia lidera. Zły sobie moment wybrał na pytanie o... Tak naparwdę o cokolwiek, ponieważ Lisia Gwiazda nie była aktualnie w nastroju do jakiejkolwiek rozmowy.
- A co mnie obchodzi, co chciałeś!? Po prostu uciekaj mi sprzed oczu, nie widzisz, że jestem zajęty? - rudzielec krzyczał dalej, piorunując ucznia wzrokiem. Liliowy cofnął łeb i zjeżył futro na karku. Rzeczywiście, lepiej nie wchodzić liderowi w drogę. Szybko usunął się z oczu lidera i odsunął się na bezpieczną odległość.
- Co się stało? - dopiero za drugim razem doszło do niego pytanie Mgiełki, gdyż nie skupił się za bardzo na jej wcześniejszym przybyciu.
- Hm? Oh, tylko zły moment wybrałam sobie na rozmowy, nic takiego. - zaśmiał się nerwowo Kózka.
***
Kocur po treningu z Lisią Gwiazdą niemalże padał z nóg. Niezbyt spodobało mu się, że przywódca zaczął wymagać od niego jeszcze więcej po wygranej wojnie, jednak potrafił znaleźć przyczynę tego. Przecież Kozia Łapa miał już 10 księyców, a wciąż nie nadawał się na wojownika nawet w najmniejszym stopniu. Może i wyglądał już lepiej, niż przed treningami, ale jego umiejętności nie były wybitne, czy nawet zadawalające. Pomimo mocno odczuwalnego zmęczenia, Koza uznał, że powinien jeszcze odwiedzić Lawendowy Strumień. Jednak ubiegła go w tym Mglista Łapa. Dojrzał, jak wychodzi z żłobka i powolnym krokiem kieruje się ku stosowi z zwierzyną. Złotooki potrzedł do niej i krótkim chrząknięciem zasygnalizował swoją obecność. Niebieska koteczka zwróciła ku niemu swoje błękitne oczy i z znakiem zapytania wymalowanym na pyszczku skinęła głową, zachęcając bicolora do mówienia.
- Jak czuje się Lawendowy Strumień? - zapytał spokojnie Kózka. Martwił się o ciotkę. Na pewno mocno przeżyła stratę dziecka.
< Mglista Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz