Kotka zniecierpliwiona chodziła w kółko, czekając aż koleżanka wróci ze żłobka. Poszłaby sprawdzić sama co tak zwleka jej powrót, lecz jej niechęć do kociąt była silniejsza. Znudzona położyła się i przewróciła się na plecy. Próbowała się uspokoić, oglądając chmury, lecz ogon nadal latał jej jak szalony. Wciąż przed oczami miała wydarzenia z bitwy, pomimo że minęło już od niej parę wschodów słońca i ku niepokoju kotki w głębi serca nie mogła doczekać się następnej. Umierające koty, ryk, szarpaninę i jęki, to wszystko na swój sposób było dla cętkowanej niesamowite. Nadal czuła krew na futrze, pomimo że myła je dziś już z trzy razy, i emocje, które towarzyszyły jej podczas walki. Adrenalina sprawiała, że ledwo potrafiła usiedzieć na miejscu. No gdzie się Mglista Łapa zapodziała? Mogąc się jej wygadać, odczuwała jakąś ulgę. Starała się jak najmniej rozmyślać o bitwie i odczuciach jakiej jej towarzyszyły.
– Bu! – krzyknęło coś nad jej głową.
– Aaa! – ryknęła Sroka zrywając się z ziemi i strosząc futro. Widząc jednak roześmianą mordkę Mgiełki, na jej pysku zawitał grymas. Jak ona śmie ją tak straszyć? – Mglista Łapo! Jak cię dorwę, nawet Lśniące Słońce cię nie poskłada!
Srebrzysta kotka wystawiła język i zaczęła uciekać przed cętkowaną.
– Pierw musisz mnie złapać – odparła z uśmiechem koleżance, śmiejąc się radośnie.
Srocza Łapa puściła się pędem za pręgowaną. Czy ona się z niej wyśmiewa? Kotka warknęła na samą myśl o tym. Jak ją złapie, to się nie pozbiera, zedrze jej ten śliczny uśmieszek z pyska! Rzuciła się pędem za Mgiełką. Koty ganiały się dookoła obozu niczym kocięta, przyciągając uwagę pozostałych klanowiczów. Tak się skupiła na pościgu za niebieską kitą, że nie zauważyła nawet wystającego kamienia, o który pechowo krótkie łapki niebieskiej zahaczyły. Cętkowana z gracją i elegancją wywróciła się uderzając mordką boleśnie o glebę.
– Na ostry i ciernie! – jęknęła z bólu.
Mglista Łapa słysząc stękanie koleżanki, wróciła się i usiadła koło poszkodowanej.
– Bardzo cię boli? – spytała niby smutno przyglądając się uważnie kotce, ale w głębi ducha próbowała tylko się nie roześmiać.
– Wcale-le mnie nie boli! – oparła zaciskając zęby Sroka, nie chciała wyjść na mazgaja.
Siorpnęła nosem i podniosła się z ziemi. Jej niedawno myte futro znów było bardziej bure niż szare. Westchnęła tylko i spojrzała na zdezorientowaną Mgiełkę.
– Ścigamy się kto pierwszy do żłobka i z powrotem? – zarzuciła pomysłem Srocza Łapa, chcąc odwrócić uwagę srebrnej od jej pierdołowatości. Widząc niepewność kotki, postanowiła ją trochę sprowokować. – No co, boisz się ze mną przegrać?
Tamta tylko burknęła w odpowiedzi. Wyznaczyły dokładny przebieg biegu oraz metę i ustawiły się na linii startu.
– Gotowa? – spytała podekscytowana Mglista Łapa. Widząc kiwnięcie łepkiem koleżanki krzyknęła. – Start!
<Mgiełko? liczę na ostrą rywalizację xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz