Bitwa Klan Klifu VS Klan Wilka
Turkawka miała rację. Klan Klifu zaatakował. Wszędzie walały się kępki sierści, a słychać było tylko prychnięcia, syki i krzyki. Wojowniczka omiotła nieprzytomnym wzrokiem pole walki. To wszystko wydawało się takie nierealistyczne… jak sen. Zaatakowano ich, tak? W jednej chwili do spokojnego obozu wtargnęli klifiacy i rozpętała się wojna. Wszystko tak szybko się działo. Cętkowany Liść stanęła jak wryta i obserwowała rozwój sytuacji. Turkawka, Miedziana Łapa… Burzowe Futro, a nawet Świerkowa Kora. Na tych wszystkich kotach wojowniczce zależało i nie mogła dopuścić, aby któryś z nich zginął. Cętkę rozbudził dopiero ostry ból, który mocno zorał jej ramię. Kocica obejrzała się i zamrugała oczami ze zdziwienia. To był wróg. W jednym uderzeniu serca futro na jej grzbiecie się zjeżyło, a ogon poszedł do góry, adrenalina wzrosła i kotka z jasnym umysłem stała gotowa do pojedynku. Kły wyszły same pozostawiając na twarzy buraski szyderczy uśmiech. Kotka prychnęła i odskoczyła przed pazurami przeciwnika. Następnie zanurkowała pod brzuch klifiaka i cięła szponami tam gdzie mogła. Część ciała kota wydawała się nadzwyczaj miękka, a wtapianie w nich paznokci prawie, że upojne. Niestety, a może stety napastnik wydając z siebie ostry syk skoczył do góry i znalazł się obok córki Burki, której następnie kolejny raz przeciął bolący bark. Kocica przymknęła oczy z rażącego bólu i machnęła łapą tnąc lekko pysk nieprzyjaciela. Po czym gdy ten nie zaprzestał czynów kotka ugryzła w desperacji nogę kota wysilając szczęki, aby zadać jak największy ból. To zadziałało i wróg wydając z siebie dźwięk zawierający sprzeciw i trwogę podniósł łapę i zdezorientowany obserwował jak Cętkowany Liść z wysiłkiem przewraca go. Kocica szarpnęła za ucho nieznajomego i jeszcze raz, i jeszcze. Widząc jak krew sączy się z kawałku ciała nieznajomego Cętka westchnęła i puściła go. Rozejrzała się nieco spokojniej wokół szukając wzrokiem Turkawiego Skrzydła. Wojowniczka miała nadzieję, że medyczce nic się nie stało i chowa się bezpiecznie razem z Burzowym Futrem chroniąc zapasów. Kiedy napotkała wzrokiem Miedzianą Łapę, która stała z rozdziawionym pyskiem naprzeciw DOROSŁEJ wojowniczce. Złość ogarnęła ją ponownie nie pozostawiając żadnego miejsca spokoju. Jak ta klifiaczka mogła zaatakować tak młodszą od siebie kotkę?!
- Zostaw moją uczennicę! – wydarła się Cętkowany Liść osłaniając ciałem terminatorkę. Obie kocice szczepiły się w walce i mimo potęgującego bólu w boku była uczennica Świerkowej Kory niewiele zdziałała. Rywalka wydawała się jeszcze bardziej wściekła od przeciwniczki i emanowała wprost furią orając ranę, którą córka Burki zdobyła we wcześniejszym pojedynku. Cętkowana traciła powoli orientację i odetchnęła z ulgą gdy w zasadzie tylko na chwile nikt jej już nie drapał ponieważ zaraz rzuciła się na nią kotka, z którą wcześniej walczyła.
***
- Klanie Klifu, odwrót! – zbawienie, zbawienie. Cętka potoczyła się i wydała z siebie zwycięski i chrypliwy okrzyk. Mając mroczki przed oczami powoli rozejrzała się wokoło i zmrużyła oczy, aby wyostrzyć wzrok. Wrogi klan powoli wycofywał się z obozu ciągnąc za sobą ciała swoich zmarłych. Jedynie na dwa zwłoki Klan Klifu nie zwrócił uwagi. Cętkowany Liść westchnęła smutno. Wojna zawsze niesie za sobą ofiary i Lisia Gwiazda powinien się tego nauczyć! W ogóle jakie on miał motywy?! Ten kocur jest za głupi jak na przywódcę i nigdy nie powinien objąć stanowiska lidera. Kocica zostawiając za sobą oblizującą rany Miedzianą Łapę poczłapała do legowiska medyków, aby upewnić się, że uzdrowicielkom nic się nie stało. W jaskini uwijała się Burzowe Futro zbierając ogonem jak najszybciej mogła zioła mające złagodzić ból i zasklepić rany. Cętkowany Liść otworzyła szerzej ślepia kiedy nie dostrzegła w środku Turkawiego Skrzydła.
- Gdzie jest Turkawka? – miauknęła z trwogą wojowniczka penetrując wzrokiem miejsce spoczynku medyczek. Musiała się upewnić czy to nie przewidzenie i czy na pewno czekoladowej tam nie ma. Burza obejrzała się strachliwie. Czyżby dopiero teraz zauważyła nieobecność asystentki?
- Nie wiem – wyszeptała i spojrzała wielkimi oczami na młodą wojowniczkę. Lęk ścisnął gardło kotki. Buraska odwróciła się na pięcie i ignorując ból pognała na polane. Żeby nie było tu ciała Turkawki, żeby nie było! Cętkowana z ulgą nie dostrzegła zwłok przyjaciółki. Przynajmniej tyle, ale gdzie ona jest?! Członkini klanu Wilka ponownie pobiegła, ale tym razem w stronę lasu, bo gdzie miałaby być uzdrowicielka jeśli nie ma jej w obozie? Córka Burki zmrużyła ze szczęścia oczy gdy wyczuła zapach medyczki. Stop. Nie tylko jej. Znajdowała się tam też jakaś inna kocica. Z Klanu Klifu. Cętkowany Liść wyszczerzyła zęby i powoli skierowała się za wonią. Szła ostrożnie starając się nie wydać żadnego dźwięku spod łap, ale niestety zraniony bark skutecznie utrudniał to zadanie i pod łapami wojowniczki pękło już kilkanaście gałązek. Jakie szczęście, że nikt nie zwrócił na to uwagi! Była uczennica uzdrowicielki wychyliła pysk z krzaka i ze zdziwieniem obserwowała jak pointka ora gardło kocicy, która wcześniej ją zaatakowała. Chwilę potem szylkretki już nie było i czekoladowa stała nadal z wyzwaniem w oczach.
- Turkawko? – miauknęła Cętka patrząc bojaźliwie na koleżankę. Uzdrowicielka odwróciła wzrok od krzewu, za którym zniknęła przeciwniczka i z otwartymi oczami obserwowała jak buraska wyłania się zza zarośli. – C-co się stało? – zapytała bura pełna pytań. Spojrzała na swój bok, z którego najwyraźniej krew nie zamierzała przestać się lać i znowu na Turkawie Skrzydło. Ona… pojedynkowała się z klifiaczką… Po chwili przed ślepiami burej zatańczyły mroczki i kocica upadła z hukiem wzdychając cicho.
<Turkawo? Jeśli tego wymaga fabuła, którą ustaliłaś możesz wymazać z pamięci mojej kotki to zdarzenie xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz