Minęło parę wschodów słońca, odkąd dowiedziałem się, że moim nowym mentorem zostanie Zakręcone Ucho. Słyszałem o nim od Ciernistej, na której wspomnienie mnie ściska. Ale tak przyjemnie. Co prawda, kocur już na pierwszym treningu przewrócił się podczas pokazywania mi kilku sztuczek. Ogółem wydaje się w porządku...
Zazwyczaj, nim po mnie przyjdzie, leżę przed legowiskiem uczniów i patrzę na wojowników. Obserwuję ich i się uczę, by później to wykorzystać na treningach.
Każdy z naszych wojowników jest taki cudowny, mają postawę i błysk w oku. Są gotowi oddać ducha za klan.
Ciekawe ilu z naszych już poległo?
Po południu przyszedł Zakręcone Ucho, kiwnął łbem, bym za nim poszedł. Cieszę się, że nie mówi do mnie więcej niż musi, nie lubię rozmawiać z innymi kotami.
- Zamierzamy do Złotych Traw, musisz uważać, gdyż to są tereny właściwie niczyje, ale wiele tam zwierzyny biega. - Oznajmił.
Szedłem obok niego i przyglądałem się jego futrze, oraz uszom. Takie śmieszne, zakręcone.
- Nie jesteś zbyt rozmowny? Dziwne, Ciernista mi mówiła, że strasznie dużo pytań zadajesz - mruknął, przechodząc z chodu do truchtu.
Myślałem nad odpowiedzią, powinienem mu powiedzieć, że czuję się dziwnie obok niego? Mam świadomość, iż on zastępuje mojego poprzedniego mentora i na pewno stara się by mnie wyszkolić.
- To po prostu... nieśmiałość. - Odparłem, prosząc w duchu by nie drążył tematu.
W chwilach jak ta, kiedy między mną a kimś innym zawisła cisza, zwykłem słuchać otoczenia. To uspokaja, a dołączając trucht, jest świetnie.
Machnąłem ogonem, odgarniając trawę, gdy stanęliśmy przed wysokimi, złotymi trawami.
- To mi nie wygląda jak trawa - przekrzywiłem głowę, porównując między sobą to miejsce i zwykłą trawę.
Usłyszałem śmiech mentora, który machnął rozbawiony ogonem. - To tylko nazwa, ważne że jest zwierzyna.
Kiwnąłem głową, notując kolejną radę "nie liczy się nazwa bądź lokalizacja - ważne, by była zwierzyna". Wszedłem za mentorem pośród tę trawę, narzekając w myślach na barwę mojego futra. Jak nie patrzeć, nigdzie nie pasuje - w trawie mnie widać, w śniegu też i tutaj.
Westchnąłem, na moment przed tym, jak się zatrzymaliśmy. Zerknąłem na kocura, który kiwnął łbem, żebym czekał. Zakradł się między wysokie źdźbła, po czym usłyszałem tylko Pogoń i łamanie suchej trawy. Powęszyłem w powietrzu, wyczuwając jakiegoś ptaka. Zająców raczej tu nie znajdę, ale taką wroną nie pogardzę. Zakradłem się w stronę zapachu, dostrzegając pośród połamanych źdźbeł ptaszynę. Spokojnie dziobała ziarna, po czym skoczyłem, by złapać ją za skrzydło w locie. Wyrywała się i uderzała mój pyszczek, pazurkami łapek raniąc moje uszy.
- Trzymaj ją! - Usłyszałem za sobą Zakręconego.
Zacisnąłem zęby, analizując szybko sytuację. Mogę nią rzucić o ziemię! Tak też zrobiłem, zbierając siły, po czym miotając ptakiem o podłoże. Docisnąłem go łapami i ugryzłem w szyję.
Pierwszy raz tak bardzo mi się wyrywał. Podniosłem zdobycz, która była mniej tłusta jak duża, ale nie mogę narzekać. Zerknąłem na tę mentora, wielka mysz, taka naprawdę konkretna!
Zazwyczaj, nim po mnie przyjdzie, leżę przed legowiskiem uczniów i patrzę na wojowników. Obserwuję ich i się uczę, by później to wykorzystać na treningach.
Każdy z naszych wojowników jest taki cudowny, mają postawę i błysk w oku. Są gotowi oddać ducha za klan.
Ciekawe ilu z naszych już poległo?
Po południu przyszedł Zakręcone Ucho, kiwnął łbem, bym za nim poszedł. Cieszę się, że nie mówi do mnie więcej niż musi, nie lubię rozmawiać z innymi kotami.
- Zamierzamy do Złotych Traw, musisz uważać, gdyż to są tereny właściwie niczyje, ale wiele tam zwierzyny biega. - Oznajmił.
Szedłem obok niego i przyglądałem się jego futrze, oraz uszom. Takie śmieszne, zakręcone.
- Nie jesteś zbyt rozmowny? Dziwne, Ciernista mi mówiła, że strasznie dużo pytań zadajesz - mruknął, przechodząc z chodu do truchtu.
Myślałem nad odpowiedzią, powinienem mu powiedzieć, że czuję się dziwnie obok niego? Mam świadomość, iż on zastępuje mojego poprzedniego mentora i na pewno stara się by mnie wyszkolić.
- To po prostu... nieśmiałość. - Odparłem, prosząc w duchu by nie drążył tematu.
W chwilach jak ta, kiedy między mną a kimś innym zawisła cisza, zwykłem słuchać otoczenia. To uspokaja, a dołączając trucht, jest świetnie.
Machnąłem ogonem, odgarniając trawę, gdy stanęliśmy przed wysokimi, złotymi trawami.
- To mi nie wygląda jak trawa - przekrzywiłem głowę, porównując między sobą to miejsce i zwykłą trawę.
Usłyszałem śmiech mentora, który machnął rozbawiony ogonem. - To tylko nazwa, ważne że jest zwierzyna.
Kiwnąłem głową, notując kolejną radę "nie liczy się nazwa bądź lokalizacja - ważne, by była zwierzyna". Wszedłem za mentorem pośród tę trawę, narzekając w myślach na barwę mojego futra. Jak nie patrzeć, nigdzie nie pasuje - w trawie mnie widać, w śniegu też i tutaj.
Westchnąłem, na moment przed tym, jak się zatrzymaliśmy. Zerknąłem na kocura, który kiwnął łbem, żebym czekał. Zakradł się między wysokie źdźbła, po czym usłyszałem tylko Pogoń i łamanie suchej trawy. Powęszyłem w powietrzu, wyczuwając jakiegoś ptaka. Zająców raczej tu nie znajdę, ale taką wroną nie pogardzę. Zakradłem się w stronę zapachu, dostrzegając pośród połamanych źdźbeł ptaszynę. Spokojnie dziobała ziarna, po czym skoczyłem, by złapać ją za skrzydło w locie. Wyrywała się i uderzała mój pyszczek, pazurkami łapek raniąc moje uszy.
- Trzymaj ją! - Usłyszałem za sobą Zakręconego.
Zacisnąłem zęby, analizując szybko sytuację. Mogę nią rzucić o ziemię! Tak też zrobiłem, zbierając siły, po czym miotając ptakiem o podłoże. Docisnąłem go łapami i ugryzłem w szyję.
Pierwszy raz tak bardzo mi się wyrywał. Podniosłem zdobycz, która była mniej tłusta jak duża, ale nie mogę narzekać. Zerknąłem na tę mentora, wielka mysz, taka naprawdę konkretna!
Schowaliśmy zdobycze, idąc po kolejne, Zakręcony złapał kolejną mysz, a ja wciąż szukałem swojej. Poczułem nagle zupełnie nową woń, po części delikatna, a jednak ostra. Poszedłem w jej kierunku, dostrzegając spomiędzy źdźbeł jakiegoś kota oddalonego o wiele długości ogona. Nie mógł mnie wyczuć, bo wiatr wiał w moją stronę.
- Hej! - Poczułem jak mentor uderza mnie łapą. - Nie wychylaj się. To samotnik, niedaleko mają swoją stodołę.
Wysłuchałem tego, rozpłaszczając się na ziemi.
- Co robi samotnik? - Zapytałem, burząc jeden z własnych murów nieśmiałości.
- Kot, który może poluje gdy musi, generalnie nie mają zbyt wiele obowiązków. - Wyjaśnił, czyli taka samowolka.
Następnie oddaliłem się wraz z mentorem, zanosząc zdobycze do obozu. Chciałbym kiedyś porozmawiać z samotnikiem!
- Hej! - Poczułem jak mentor uderza mnie łapą. - Nie wychylaj się. To samotnik, niedaleko mają swoją stodołę.
Wysłuchałem tego, rozpłaszczając się na ziemi.
- Co robi samotnik? - Zapytałem, burząc jeden z własnych murów nieśmiałości.
- Kot, który może poluje gdy musi, generalnie nie mają zbyt wiele obowiązków. - Wyjaśnił, czyli taka samowolka.
Następnie oddaliłem się wraz z mentorem, zanosząc zdobycze do obozu. Chciałbym kiedyś porozmawiać z samotnikiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz